Przełom. Magda Linette przestała być anonimowa. "Zyskała szacunek wielu osób"

- Magda zyskała szacunek wielu osób. Dla nikogo nie jest już anonimową postacią - mówi Sport.pl Mark Gellard, trener Magdy Linette. On i reszta sztabu półfinalistki Australian Open tuż po turnieju w Melbourne cieszyli się z sukcesu, ale i myśleli już, jak najlepiej wykorzystać go w dalszej części sezonu. - Aryna Sabalenka pokazała nam, w czym musimy być lepsi - zaznacza Brytyjczyk.

W trakcie Australian Open Magda Linette nie odczuła jeszcze na własnej skórze skali zainteresowania, jakie wzbudziła w Polsce swoim popisowym występem. Wówczas przepytywani przez dziennikarzy byli głównie jej bliscy. Tuż po turnieju w Melbourne jednak, podczas krótkiej wizyty w kraju, udzielała wywiadu za wywiadem. Za sprawą życiowego sukcesu zwróciła uwagę nie tylko rodaków, ale i całego tenisowego świata. Ekspertka Eurosportu Alize Lim wybrała właśnie jej historię jako najlepszą z tegorocznej edycji wielkoszlemowej imprezy w Melbourne. Będąca dotychczas zwykle w cieniu Agnieszki Radwańskiej i Igi Świątek Linette wyszła na pierwszy plan.

Zobacz wideo Najważniejsze postanowienie sądu ws. Lewandowski - Kucharski

Przełom miłej i ciężko pracującej dziewczyny. "Widać było, że nie wystarcza jej to, że jest na korcie, że to półfinał Wielkiego Szlema"

Zmianę w postrzeganiu Polki przez innych zauważa też Mark Gellard. W drodze do półfinału pokonała ona cztery rozstawione rywalki. Wyeliminowała m.in. turniejową czwórkę Francuzkę Caroline Garcię i byłą liderkę światowego rankingu Czeszkę Karolinę Pliskovą (30.).

- Myślę, że Magda zyskała szacunek wielu osób. To było widać jak Aryna Sabalenka wyszła na mecz. Nie zlekceważyła nas, była gotowa na walkę. Magda dla nikogo nie jest już anonimową postacią - ocenia trener.

Jeszcze w Melbourne również do niego podchodziły różne osoby i gratulowały mu osiągniętego tam sukcesu. 

- Każdy wiedział, że Magda to miła dziewczyna, która od dawna ciężko pracuje. Ja, jako trener, wiedziałem od 5 lat, że ona może to zrobić. Ale jedno to wiedzieć, a drugie to to zrobić. I ona to zrobiła - zaznacza.

W 29 wcześniejszych występach w głównej drabince wielkoszlemowych zmagań granicą nie do przejścia dla pochodzącej z Poznania zawodniczki była trzecia runda. Od kilku miesięcy jednak prezentowała dobrą formę i coraz większą pewność siebie, a to w połączeniu z ogromnym spokojem zaowocowało na antypodach przełomowym osiągnięciem.

- Nawet w półfinale, gdy spojrzałem jej w oczy, to widać było, że nie wystarcza jej samo to, że jest na korcie, że to półfinał Wielkiego Szlema. Nie cieszyła się samym tym faktem. Ona wierzyła, że może wygrać ten mecz. To była dla mnie interesująca obserwacja, bo rozmawialiśmy o tym w przeszłości, o takiej wierze. Ale przed tym półfinałem nie powiedziałem nic. Ona miała to w sobie. Nie była tam tylko po to, by być przeszkodą dla Sabalenki. Chciała wygrać ten mecz - wspomina Brytyjczyk.

I dodaje, że po Linette nie było wtedy widać tego, że poprzednie pojedynki z Białorusinką przegrała dość gładko. Ani tego, że - w przeciwieństwie do rywalki - debiutowała na tym etapie wielkoszlemowych zmagań.

- Nie wyglądała na debiutantkę, nie była przestraszona, nie była przytłoczona przez pojawiającą się szansę czy emocje. Była gotowa do gry. To mógł być znacznie krótszy mecz dla Aryny, ale walczyliśmy, mieliśmy okazje. Może kolejnym razem będzie ich jeszcze więcej - zaznacza szkoleniowiec.

Sabalenka pokazała, co Linette musi poprawić. Zaczęło się od poziomu Top20, a potem było tylko lepiej

Zarówno on, jak i Linette podczas Australian Open wspominali kilkakrotnie, że dotychczas początek sezonu nie wychodził Polce najlepiej. Wprowadzali jednak w trakcie ubiegłego roku stopniowo różne zmiany, co przyczyniło się w dużym stopniu do sukcesu odniesionego w Melbourne. I o ile wciąż mają go w pamięci, to dość szybko cały team 22. rakiety świata skupił się na kluczowej kwestii - co dalej?.

- Nie mogliśmy mieć lepszego początku roku. No może wygranie turnieju byłoby lepsze (uśmiech). A tak na poważnie, to zaczęliśmy sezon porządnie i teraz ważne, co dalej. Jak użyjemy tego do zbudowania pewności siebie i poprawy gry? Bo Aryna pokazała nam, w czym musimy być lepsi. By pokonać takie zawodniczki jak ona, musimy lepiej serwować - wskazuje Gellard.

I zapewnia, że Polka, która w niedzielę będzie świętować 31. urodziny, jest w stanie to robić. - Ona już to ma. Trzeba to po prostu robić częściej i wierzyć, że ta broń zadziała - przekonuje.

W Melbourne Linette uległa jedynie późniejszej triumfatorce całego turnieju. Szkoleniowiec określa grę swojej zawodniczki w przegranym z Białorusinką 6:7 (1-7), 2:6 półfinale jako bardzo dobrą. 

- Aryna od tie-breaka do końca spotkania zagrała świetnie. Gdyby Magda grała tak jak wtedy przeciwko niemal komukolwiek innemu, to wygrałaby. Może jeszcze jedna lub dwie inne zawodniczki byłyby w stanie ją pokonać. To był świetny tenis. Jeśli będzie grać na takim poziomie w każdym meczu, to będzie wygrywać - zapewnia.

I pokazuje, jak ewoluował poziom Linette podczas Australian Open. - Zaczęliśmy turniej na 45. miejscu w rankingu WTA, grając tenis na poziomie Top20, czasem nawet Top10. W półfinale to było Top10, a wówczas w dalszej kolejności zmierza się w kierunku Top3. Z taką grą, jaką Magda pokazała wówczas, naprawdę zagrozić mogło jej tylko kilka rywalek na świecie - podkreśla Gellard.

Finał AO pojedynkiem wagi ciężkiej. Linette wytrwała taką wymianę ciosów przez ponad godzinę

I zwraca uwagę, że Sabalenka bardzo dobrze wykorzystała przerwę, jaka była efektem zakazu występu dla tenisistów z Rosji i Białorusi w Wimbledonie.

- Nie startowała wówczas w żadnym turnieju, tylko przepracowała ten czas. Już w poprzednim sezonie była w dobrej formie, ale teraz prezentowała jeszcze lepszą. W Melbourne grała niewiarygodnie. Serwis, poruszanie się po korcie, obrona. W półfinale wiele zagrań Magdy, które normalnie byłyby winnerami, wracało jako winnery - wspomina.

Trener spodziewał się też, że finał z Jeleną Rybakiną będzie wymianą potężnych tenisowych ciosów. Białorusinka pokonała będącą również w bardzo dobrej formie reprezentantkę Kazachstanu 4:6, 6:3, 6:4.

- Wiedziałem, że finał będzie pojedynkiem wagi ciężkiej. Magda przez godzinę i 15 minut była w stanie rywalizować w półfinale w takim pojedynku, ale potem przyjęła sporo ciosów od kogoś, kogo ciosy były potężniejsze niż jej. W końcu zaczęło jej też nieco brakować paliwa. Ale to były długie dwa tygodnie dla niej, nieraz grała późno, zdarzały się opóźnienia spowodowane deszczem, mecze z dużym ładunkiem emocjonalnym. Na koniec były powody do zadowolenia - podsumowuje Brytyjczyk.

Najbliższe dni Linette poświęci na kolejne treningi na Florydzie, a do rywalizacji wrócić ma w drugiej połowie lutego. Najpierw zagra w Meridzie, a następnie w Austin i Indian Wells. Powinna tam być rozstawiona, więc w pierwszych rundach ominą ją przeciwniczki z czołówki lub będzie zaczynać od "wolnego losu" na otwarcie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.