Magda Linette (22. WTA) fantastycznie zaprezentowała się w Australian Open i z turniejem pożegnała się dopiero po półfinale. Uległa w nim późniejszej triumfatorce Arynie Sabalence 6:7 (1:7), 2:6, ale stało się jasne, że czeka ją wielki awans w światowym rankingu. W poniedziałkowym zestawieniu Polka znalazła się na 22. miejscu, a więc o 23 lokaty wyżej niż poprzednio. Jak sama przyznała, sukces z Australii będzie miał zarówno jasne, jak i ciemne strony.
W poniedziałek 30-letnia tenisistka udzieliła wywiadu Polsatowi Sport, w którym opowiedziała o ostatnich dwóch tygodniach spędzonych na kortach w Australii, ale też o planach na przyszłość. Jak podkreśliła na wstępie, jeszcze nie doszło do niej to, co wydarzyło się podczas turnieju. - To były niesamowite, ale też niezwykle męczące dwa tygodnie. Ten turniej jest tak rozciągnięty w czasie, że to wszystko męczy, a intensywność wszystkiego jest naprawdę bardzo wysoka. Fajne jest to, że mamy doświadczenie na przyszłość. A, jak mówiłam, dla nas to początek - przyznała.
- Zdaję sobie sprawę, że przyniesie to bardzo dużo plusów, ale na pewno będę też miała zupełnie nowe odczucia. Wydaje mi się, że jesteśmy na to gotowi jako cały team - powiedziała i dodała: - Nie mogę myśleć, że teraz będzie dużo łatwiej, bo będę miała większy ciężar na plecach, a dziewczyny tym bardziej będą chciały mnie dopaść.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl
Tenisistka zaznaczyła, że do wszystkiego doszła ciężką pracą na treningach. - To nie jest tak, że się coś kliknie i już mamy. To była tak naprawdę ciężka praca od dłuższego czasu. Pracowaliśmy nad wieloma rzeczami.
- Nawierzchniowo bardzo lubię Wimbledon, ale grałam też dobrze przeciwko dobrym dziewczynom choćby na mączce. Jestem zawodniczką, która umie grać na każdej nawierzchni. Będę sobie kibicować na każdym turnieju - zakończyła Linette zapytana o to, który turniej wielkoszlemowy najbardziej chciałaby wygrać.