Głos Linette coraz mocniejszy. "Sprzeciwienie się Azarence zajęło mi ponad rok"

Agnieszka Niedziałek
- Jestem w Radzie Zawodniczek, by lepiej wyrażać swoją opinię przy osobach o bardzo dużym autorytecie. Sprzeciwienie się Wiktorii Azarence zajęło mi ponad rok - opowiada z uśmiechem Magda Linette. Awans do ćwierćfinału Australian Open sprawił, że wzmocniła też swój głos na korcie. Bierze pod uwagę kolejne studia, choć pod koniec pierwszych była wykończona mentalnie. - Płakałam przed egzaminami - wspomina tenisistka.

W przypadku Magdy Linette zadziałała zasada "Do 30 razy sztuka". Tyle podejść do głównej drabinki Wielkiego Szlema potrzebowała, by po raz pierwszy przejść trzecią rundę. I przełamaniem tej bariery się nie zadowoliła. Za sprawą awansu do ćwierćfinału Australian Open urodzona w 1992 roku Polka została ósmą w ciągu ostatnich 50 lat tenisistką, która w wieku co najmniej 30 lat dotarła do tego etapu.

Zobacz wideo Na co stać Igę Świątek w tym sezonie? "Zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko"

Rada Zawodniczek - zajęcie czasochłonne, ale bardzo cenne. Przebić się ze swoją opinią

Zajmująca 45. miejsce w rankingu WTA zawodniczka, która w przyszłym tygodniu zadebiutuje w najlepszej 30, już od pewnego czasu wypowiadała się w mediach coraz chętniej i szerzej. Poruszała różne tematy, w tym te ważne i nieraz trudne. Niedawno stała się też aktywniejsza w mediach społecznościowych. W drugiej połowie ubiegłego roku zaczęła zaś coraz lepiej prezentować się na korcie i kontynuuje to na początku obecnego. Dojrzałość na korcie i poza nim sprawiła, że w Melbourne już osiągnęła życiowy sukces.

Polka otwarcie już nieraz opowiadała o trudnościach ze znalezieniem sponsorów, których wsparcie ułatwiłoby jej skupienie się wyłącznie na rozwoju tenisowym. Została zapytana o to również podczas Australian Open.

- Dzięki takiej pomocy można powiększyć sztab szkoleniowy i zadbać o znacznie większą profesjonalizację przygotowań. Poza tym to daje ci też pewną finansową poduszkę bezpieczeństwa i poczucie, że cokolwiek wydarzy się na korcie, to nie walczysz tak naprawdę o życie. Bo na początku drogi zawodnicy są w takiej sytuacji. Jak wygrasz, to stać cię na to, by móc zabrać trenera na kolejny turniej. Ale jak przegrasz, to pojawia się trudne pytanie i albo musisz odpuścić, albo szukasz innego sposobu - tłumaczyła poznanianka.

Ona sama jest przykładem osoby, której życie nie ogranicza się obecnie do samego tenisa. Od 2021 roku należy do działającej przy organizacji WTA Rady Zawodniczek. Przyznaje, że jest to bardzo absorbujące zajęcie.

- Mamy bardzo dużo dodatkowych rzeczy do zrobienia z tym związanych i spotkań. Zabiera mi to dużo więcej czasu i energii niż się spodziewałam - opowiada Linette. - To miało być przygotowanie do tzw. życia po życiu. Bym umiała się lepiej komunikować, lepiej wyrażać. Bym potrafiła się przebić i wyrazić swoją opinię przy osobach, które mają bardzo duży autorytet. Czasami sprzeciwić się Wiktorii Azarence jest bardzo ciężko. Zajęło mi to ponad rok - rzuca ze śmiechem, nawiązując do Białorusinki, która również udziela się w tym gronie.

Polka zapewnia jednak, że choć jest to czasochłonne zajęcie, to bardzo na tym skorzystała. - Dało mi to naprawdę dużo. Łatwiej jest mi się wypowiadać. Czuję się silniejsza w wyrażaniu swojej opinii. Na pewno pomogło mi to też na korcie, jestem pewniejsza siebie - podsumowuje Linette.

Blaski i cienie studiów w trakcie kariery tenisowej. Kryzysowy moment

Poza świat tenisa wyszła już kilka lat temu, gdy podjęła naukę na Indiana University East. Od 2021 roku może pochwalić się licencjatem. Studiowała biznes i administrację w trybie eksternistycznym. Polka przyznaje, że takie dodatkowe zajęcie miało swoje plusy, ale potem pojawiły się także wady.

- Na samym początku pomagało mi to odciąć się w pozytywnym tego słowa znaczeniu od tenisa. Ale potem te trzy-cztery godziny dziennie nauki to było za dużo. Pod sam koniec byłam wypalona. Czułam, że już ledwo wyrabiam. Szykowałam się też wtedy do operacji kolana i zastanawiałam się, czy w ogóle ukończę te studia. Bo nie dawałam sobie już rady. Byłam naprawdę mentalnie wykończona. Musiałam zrobić sobie przynajmniej około roku przerwy - wspomina trudny okres w życiu 30-latka.

Rozpoczynanie studiów w trakcie kariery tenisowej wśród zawodników rywalizujących na co dzień w turniejach WTA i ATP jest raczej rzadkością. Zapytaliśmy Linette w Melbourne, czy nie ma poczucia, że może jednak przez trud związany z kształceniem się straciła coś sportowo. Przyznała, że zastanawiała się nad tym z trenerem Markiem Gellardem.

- Bo faktycznie czasami mieliśmy wrażenie, że być może nie mogłam aż tyle trenować. Ale też nie jestem pewna, bo z drugiej strony poświęcać na to za dużo czasu też nie jest dobrze. I warto mieć taką odskocznię. Dlatego chciałam zrobić przerwę w studiach. Bo na początku miałam bardzo dużo energii do tego, cieszyło mnie to, ale pod koniec był ogromny kryzys. Przed egzaminami płakałam, bo ze zmęczenia nie dawałam rady - opowiada.

Jej studia trwały prawie sześć lat. Tenisistka podkreśla, że choć miała tryb eksternistyczny, to wcale nie oznaczało to taryfy ulgowej.

- Tam nie dostaje się tak łatwo zaliczenia. Miałam konkretne rzeczy do zrobienia. Było bardzo dużo interakcji z innymi. Cały czas trzeba było coś uzupełnić czy napisać. To było bardzo czasochłonne i męczące, ale pod kątem tenisa realizowaliśmy wymiar godzinowy, który sobie zakładaliśmy. Nie sądzę więc, bym mi to sportowo coś odebrało. Ale ostatnie 5-6 miesięcy było bardzo trudne - podkreśla.

 

Linette już myśli o nowym dodatkowym zajęciu

Linette jednak nie lubi nudy, a poza tym ma świadomość, że jest już doświadczoną zawodniczką i nie ma przed sobą już całej kariery na korcie. 

- Dlatego zastanawiałam się, czy znów pójść na studia. Jeżeli tak zrobię, to chciałabym, by były bardziej ukierunkowane na to, co chciałabym robić po zakończeniu gry w tenisa. Nie chcę jednak zbyt szybko się ich podejmować, bo wiem, jak mało mam teraz wolnego czasu i wiem, jak trudno mi było. Tym bardziej przy podróżach. A chcę to wszystko zrobić porządnie. I wyciągnąć jeszcze z tenisowej kariery jak najwięcej mogę - zaznacza.

Polka nie kryje też, że decyzję o kontynuacji nauki trzeba podjąć w sposób przemyślany ze względu na ich duży koszt.

- Studia magisterskie w USA kosztują naprawdę sporo, a nie ma aż tylu stypendiów na kierunkach, które by mnie interesowały - dodaje.

30-latka ma też alternatywny pomysł na dodatkowe zajęcie głowy poza tenisem. Jak mówi, zastanawia się, czy nie stworzyć "czegoś swojego". Czym by to "coś" było - na razie nie chce zdradzić. Przyznaje jedynie, że prawdopodobnie nie byłaby to akademia tenisowa czy klub.

- Cały czas się zastanawiam, co by to było tak naprawdę. Nie chcę zbyt pochopnie tego zdradzać, ale plany powoli kiełkują. Nie chcę jeszcze podawać konkretów, bo nie do końca chcę sprezentować innym pomył - argumentuje Linette.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.