W Melbourne tradycyjnie oprócz zmagań w turnieju indywidualnym trwa również rywalizacja w grach podwójnych kobiet i mężczyzn. Niesamowity przebieg miał mecz deblowy pań Miriam Kolodziejova/Marketa Vondrousova - Beatriz Haddad Maia/Shuai Zhang. Ta druga para prowadziła już 5:0 i 40:0 w decydującym trzecim secie, ale nie dało im to zwycięstwa.
Do 1/8 finału awansował jednak czeski duet, który obronił wcześniej dziewięć piłek meczowych. Pierwsze miały miejsce już w drugim secie, który rozstrzygał się w tiebreaku - wówczas brazylijsko-chiński duet prowadził już 1:0 w setach po zwycięstwie 6:3 w pierwszej partii. Para Kolodziejova/Vondrousova przetrwała i wynikiem 11-9 w tie-breaku doprowadziła do trzeciej partii. - Mój forhend był fartem. Nie chciałam tego tak rozegrać, ale piłka przeleciała dokładnie po linii - zdradziła po meczu pierwsza z nich, to jak obroniła trzecią piłkę meczową.
W decydującym secie para wysoko notowanych singlistek Haddad Maia (17. WTA) oraz Zhang (26. WTA) szybko uzyskała wysokie prowadzenie. Wydawało się, że mecz zmierza ku szybkiemu końcowi, gdyż na tablicy wyników było już 5:0 i 40:0 dla tej pary. Czeszki doprowadziły do równowagi. W turniejach wielkoszlemowych w deblu gemy gra się na przewagi i następny punkt dał kolejną piłkę meczową. Nie została ona wykorzystana.
Na następne brazylijsko-chiński duet musiał sporo czekać, gdyż doszło do nieprawdopodobnego "comebacku" rywalek. Czeszki wygrały pięć gemów z rzędu i doprowadziły do wyrównania. O wszystkim, podobnie jak w drugim secie, zadecydował tie-break. Rozgrywany był on punkt za punkt. W decydującym jego fragmencie panie nagle zaczęły pewnie wygrywać punkty przy swoim podaniu, a Haddad Maia/Zhang miały kolejne szanse na awans do następnej rundy.
To jednak ten duet jako pierwszy wyłamał się i przegrał punkt przy swoim podaniu. Okazało się to decydujące, gdyż Czeski wygrały ostatnią piłkę i całego tie-breaka 14-12. Całe spotkanie trwało ponad dwie i pół godziny, ale to para Kolodziejova/Vondrousova zagra o ćwierćfinał turnieju.
Obie Czeszki walczą w Melbourne z problemami zdrowotnymi. W sobotę Vondrousova przegrała bardzo trudny i długi mecz ze swoją rodaczką Lindą Fruhvirtovą. Wcześniej pokonała m.in. Ons Jabeur, światową dwójkę. Natomiast Kolodziejova miała wysoką gorączkę z powodu infekcji zęba i musiała korzystać z antybiotyków. - Byłam bardzo zmęczona po drugim secie. Ale kiedy wygrałyśmy te dwa gemy do 2:5, poczułam, że jest coraz lepiej. Widziałem, że rywalki zepsuły kilka piłek i że mieliśmy szansę. To dało mi kopa. W każdym razie czułam się dużo lepiej niż podczas meczu pierwszej rundy - mówiła po spotkania Kolodziejova.
Zawodniczka sama nie mogła uwierzyć w swój sukces. - Nigdy w życiu tego nie doświadczyłem. To, że przegrywałam 0:5 i 0:40, a mieliśmy jeszcze drugi serwis, jest niewiarygodne. Korty są bardzo szybkie, pojawiły się nowe piłki, a przeciwniczki miały sporo okazji, by ją wykończyć. Poza tym całkiem nieźle serwowały. Rozumiem, że zachowałyśmy nasze serwisy, ale Haddad serwuje wystarczająco szybko i dobrze, a Shuai świetnie grała przy siatce, więc bardzo trudno było je przełamać, ale i tak nam się udało - wyznała.
O ćwierćfinał czeska para Kolodziejova/Vondrousova zagra z duetem Kostjuk-Ruse.