Linette zawsze była "tą drugą". Organizatorzy AO ją docenili. "Najbardziej niespodziewany"

Dominik Senkowski
Magda Linette osiągnęła właśnie największy sukces w karierze, dochodząc do czwartej rundy Australian Open. W Polsce zawsze była w cieniu - najpierw Agnieszki Radwańskiej, a potem Igi Świątek. Jej wynik w Australii pokazuje, że nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń.

Magda Linette zawsze miała wielki potencjał. Była mistrzynią Europy do lat 16., trzy lata później zadebiutowała w dorosłej reprezentacji w Pucharze Federacji (dziś rozgrywki Billie Jean King Cup). Talentu jej nie brakowało, ale sama przyznawała nie raz, że nie była najlepiej przygotowana na tle mentalnym.

Fantastyczne mecze potrafiła przeplatać tymi słabszymi. - Spotykałam się z pytaniami, które wprost sugerowały, że jestem znana z tego, że wygrywam jeden duży mecz, a później już mentalnie nie daję rady. Nigdy nie jest miło usłyszeć coś takiego - mówiła w wywiadzie ze Sport.pl.

Zobacz wideo Na co stać Igę Świątek w tym sezonie? "Zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko"

Symboliczny Roland Garros 

Najlepszy przykład to zeszłoroczny turniej Roland Garros. Z bliska mogłem zobaczyć, jak Linette wyrzuciła z turnieju wiceliderkę rankingu, Ons Jabeur. Tunezyjka przyjechała do Paryża świeżo po sukcesie w Madrycie, marzyła o zatrzymaniu Igi Świątek w finale. Tymczasem to ją zatrzymała już w pierwszej rundzie druga rakieta naszego kraju. 

To była pierwsza wielka sensacja Roland Garros 2022 i jedna z największych w tamtym turnieju. Niestety po meczu z Jabeur przyszedł słabszy występ z Martiną Trevisan i Linette odpadła w drugiej rundzie. Przyszła do dziennikarzy bardzo rozczarowana. Znów nie udało się wykorzystać pełni potencjału.

Mimo tego rozczarowania z Trevisan obiektywnie trzeba przyznać, że ostatnie lata należą do jej najlepszych w karierze Magdy Linette. Dziś jest 45. w rankingu WTA, na ten moment w rankingu "live" po Australian Open powinna być 38. Najwyżej w karierze sklasyfikowana dotychczas na 33. pozycji - prawie trzy lata temu.

Szkoda pandemii

W sierpniu 2019 wygrała swój pierwszy turniej w karierze - w Bronksie. To był jej drugi występ finałowy na poziomie głównego cyklu WTA po turnieju w Tokio (wrzesień 2015). Miesiąc później była w finale w Seulu (wrzesień 2019), a następnie wygrała turniej w tajlandzkim Hua Hin (luty 2020). Dla niej pandemia - a co za tym idzie zawieszenie rozgrywek tenisowym - przyszła w najgorszym możliwym momencie, bo łapała wiatr w żagle. 

W międzyczasie najpierw rozstała się z trenerem Markiem Gellardem, potem zatrudniła Dawida Celta, z którym pracowała kilka miesięcy, by znów wrócić do Gellarda. Wciąż szukała nowych bodźców do rozwoju. 

Największy sukces w karierze

Tym większa radość, że nie poddała się, a po 30. roku życia osiągnęła życiową formę. W Australian Open 2023 doszła właśnie do czwartej rundy - to jej największy sukces wielkoszlemowy w karierze. W Melbourne, Paryżu, Londynie i Nowym Jorku docierała już do trzeciej rundy, ale nigdy dalej. Pokonując Jekaterinę Aleksandrową na głównym obiekcie Australian Open imienia Roda Laver dokonała kolejnego przełomu w swojej karierze.

- Linette - Alexandrowa to prawdopodobnie najbardziej niespodziewany mecz w sesji nocnej w pierwszym tygodniu, jaki kiedykolwiek widziałem w Wielkim Szlemie - napisał na Twitterze Ben Rothenberg, amerykański dziennikarz tenisowy. Organizatorzy w ten sposób docenili obie tenisistki, co w przypadku Polki nie powinno dziwić.

Po zeszłorocznym US Open Linette doszła do finałów w Chennai i Tampico, a w finałach Billie Jean King Cup w Glasgow ograła byłą liderkę WTA Karolinę Pliskovą oraz finalistkę US Open 2017 Madison Keys. W nowym roku w rozgrywkach reprezentacyjnych United Cup zwyciężyła we wszystkich trzech spotkaniach. Jej forma znów urosła na przełomie roku - dokładnie tak, jak trzy lata temu. 

Wyjść z cienia

Osobiście mam cichą nadzieję, że Linette będzie w końcu doceniana w Polsce tak, jak na to zasługuje. Zawsze była w cieniu - najpierw Agnieszki Radwańskiej, potem Igi Świątek. To o tych dwóch tenisistkach rozpisują się media w naszym kraju, a o poznaniance dużo rzadziej. Linette tylko przez moment była najwyżej sklasyfikowaną polską tenisistką - to po tym, jak Radwańska zakończyła karierę w listopadzie 2018, a Świątek nie weszła jeszcze na najwyższy poziom w 2019 roku.

Pamiętam, jak trzy lata temu rozmawiałem z Linette w Zielonej Górze przy okazji Pucharu Federacji. Pytałem, jak się czuje z tym, że została liderką naszej reprezentacji po odejściu Radwańskiej. 

- Czuje się dobrze jako liderka reprezentacji. Pracowałam na to 20 lat, żeby znaleźć się na takiej pozycji. Wiele osób pisze o mnie tutaj nieprzychylne rzeczy, ale to zupełnie mnie nie obchodzi, bo bardzo ciężko na to pracuję i daję z siebie wszystko. To dla mnie wspaniały czas i mam nadzieję, że będzie trwał jak najdłużej. Oczywiście mamy wspaniałe dziewczyny, ale wierzę, że co roku mój ranking będzie coraz wyższy i wyższy, przez co będę mogła być dłużej liderką drużyny - mówiła.

Niech Magda Linette dalej walczy i udowadnia, że nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń. Mecz czwartej rundy Australian Open z Caroline Garcią odbędzie się w poniedziałek. Transmisja w Eurosporcie, relacja w Sport.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.