4 nad ranem i 6 godzin boju. Kosmiczny jubileusz Murraya. Szaleństwo w AO

Pięć godzin i 45 minut trwał mecz drugiej rundy Australian Open pomiędzy Andym Murrayem a Thanasim Kokkinakisem. Po dramatycznej walce lepszy okazał się Brytyjczyk, który zwyciężył 4:6, 6:7, 7:6, 6:3, 7:5. Murray w trakcie dwóch meczów turnieju łącznie spędził na korcie prawie jedenaście godzin.

Andy Murray (66. ATP) w I rundzie Australian Open sprawił dużą sensację, pokonując rozstawionego Włocha Matteo Berrettiniego (14. ATP) 6:3, 6:3, 4:6, 6:7 (7-9), 7:6 (10-5). "Dziennikarze z całego świata i tenisiści przerwali swoje zajęcia w Melbourne, by zobaczyć ten mecz" - tak podsumowała go Agnieszka Niedziałek, korespondentka Sport.pl z turnieju. Po trwającym blisko pięć godzin pojedynku Brytyjczyk schodził z kortu z krwawiącym kolanem, kuśtykając i ciężko oddychając.

Zobacz wideo O lepszym starcie Świątek nie mogła marzyć! [SPORT.PL LIVE]

Andy Murray bohaterem II rundy Australian Open. Po heroicznym boju pokonał Kokkinakisa

W II rundzie 35-letni Brytyjczyk rywalizował z Thanasim Kokkinakisem (159. ATP), reprezentantem gospodarzy, który w I rundzie bez większych problemów wygrał 6:1, 6:2, 6:2 z innym Włochem Fabio Fogninim (57. ATP).

Spotkanie lepiej zaczął Murray, który najpierw zdobył punkt przy własnym podaniu, a niedługo później miał trzy okazje na przełamanie rywala i doprowadzenie do stanu 2:0. Nie wykorzystał ich, co zemściło się w piątym gemie, gdy sam został przełamany. 26-letni Australijczyk nie roztrwonił uzyskanej przewagi i wygrał 6:4.

W drugiej partii obaj tenisiści przez pewien czas punktowali tylko przy własnym serwisie. Zmieniło się to w dziewiątym gemie, gdy Kokkinakis przełamał Murraya, ale po chwili Brytyjczyk dokonał tej samej sztuki i było 5:5. O wyniku zadecydował dopiero tie-break, w nim Australijczyk zwyciężył 7:4.

W trzecim secie Kokkinakis potwierdził wysoką dyspozycję i już przy pierwszej okazji przełamał trzykrotnego mistrza turniejów wielkoszlemowych. Potem nastąpiła długa wymiana, w trakcie której Murray zmarnował już trzy okazje na przełamanie przeciwnika, ale za czwartym razem ta sztuka mu się powiodła. Popisał się przy tym widowiskową grą w defensywie.

Murray wygrał także kolejny gem, przez co był remis 2:2. Wtedy Kokkinakis po raz kolejny pokazał klasę i zdobył trzy punkty z rzędu. Brytyjczyk robił, co mógł, aby odroczyć porażkę - najpierw pewnie wygrał gem serwisowy, potem zdobył break point, a po chwili doprowadził do remisu 5:5. Potem okazało się, że i tym razem o wyniku zadecyduje tie-break. W nim padło aż siedem mini-breaków, lepiej poradził sobie Murray, który zwyciężył 7:5.

Czwarty set zaczął się od blisko 15-minutowego gema, w którym 35-latek wybronił dwa break pointy i wyszedł na prowadzenie. Zawodnicy coraz bardziej odczuwali narastające zmęczenie, przez co kolejne gemy również mocno się dłużyły. Przy stanie 3:2 dla rywala Kokkinakis zahaczył czubkiem stopy o kort, ale po krótkiej przerwie wrócił do gry. Jednak od tego momentu Murray zdecydowanie przejął inicjatywę i prowadził już 5:2. Przy stanie 5:3 zakończył set asem serwisowym.

W decydującej partii gemy były już zdecydowanie krótsze, wygrywał ten zawodnik, który akurat serwował. W siódmym gemie Kokkinakis bronił czterech break pointów, ale i tak zdołał wyjść na prowadzenie 4:3. W jedenastym gemie, gdy wszystko wskazywało na to, że dojdzie do super tie-breaku, Murray przełamał przeciwnika i wyszedł na prowadzenie 6:5. Po chwili zdobył punkt przy własnym podaniu i w ten sposób zakończył trwający pięć godzin i 45 minut mecz. W Melbourne była wówczas godzina 4:05. Dla Murraya był to 250. singlowy mecz w historii występów w Wielkim Szlemie, bilans to 198 wygranych i 52 porażki.

Mecz Murraya z Kokkinakisem był ostatnim w drugiej rundzie singla mężczyzn. W trzeciej rundzie Brytyjczyk zmierzy się z Hiszpanem Roberto Bautistą-Agutem. (25. ATP).

Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: