Myśleli, że namalował na kamerze przyrodzenie. "Zapomniałem o istotnym fakcie"

Po wygranej w I rundzie Australian Open Taylor Fritz podszedł do kamery, aby przekazać wiadomość do kibiców. Wykonany przez niego rysunek wzbudził konsternację, gdyż bardzo przypominał męskie przyrodzenie. "Zapomniałem, że kompletnie nie umiem rysować" - tłumaczył się później. W czwartek Amerykanin odpadł z turnieju po porażce w II rundzie.

Amerykanin Taylor Fritz (9. ATP) w pierwszej rundzie Australian Open rywalizował z Gruzinem Nikolozem Basilaszwilim (90. ATP). Po dosyć gładko wygranych dwóch pierwszych setach w trzecim i czwartym miał większe trudności, ale ostatecznie zwyciężył 6:4, 6:2, 4:6, 7:5.

Zobacz wideo O lepszym starcie Świątek nie mogła marzyć! [SPORT.PL LIVE]

Wpadka Taylora Fritza podczas Australian Open. Posądzono go o obsceniczny rysunek

Po zakończeniu meczu Fritz podszedł do kamery, aby zgodnie z tradycją napisać coś na obiektywie. Amerykanin najpierw się podpisał, a potem zaczął coś rysować. Gdy skończył, kibice mogli być mocno zmieszani, gdyż rysunek przypominał penisa. 

Kiedy zawodnik zdał sobie sprawę z zamieszania, jakie wywołał, skomentował sprawę na Twitterze. "Dla waszej informacji, chciałem narysować emotikonę kłódki... Po prostu zapomniałem o niezwykle istotnym fakcie, że kompletnie nie umiem rysować" - skwitował. Kłódka miała nawiązywać do faktu, że przypieczętował awans do kolejnej fazy turnieju.

"Na szczęście dobrze grasz w tenisa", "sztuka abstrakcyjna" - tak jego wpis komentowali internauci. Odpowiedziała na niego również Jessica Pegula, trzecia tenisistka rankingu WTA. Cała sytuacja wyraźnie ją rozbawiła, a we wpisie zamieściła także emotikonę kłódki.

Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

W drugiej rundzie Australian Open Fritz rywalizował z reprezentantem gospodarzy Aleksiejem Popyrinem (113. ATP), który wystąpił w turnieju dzięki otrzymaniu dzikiej karty. Po bardzo wyrównanym meczu dziewiąty tenisista świata przegrał 7:6, 6:7, 4:6, 7:6, 2:6, co wprawiło w ekstazę miejscowych kibiców.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.