Magda Linette dopiero trzeciego dnia Australian Open zaczęła rywalizację w turnieju. Miała grać w nocy czasu polskiego i czekała aż pięć godzin na start swojego meczu. Trudno było jej złapać odpowiedni rytm na wilgotny korcie. Zwracała sędziemu uwagę na problemy z nawierzchnią. Wszelkie przerwy były jej na rękę, bo po nich rozkręciła się na dobre.
Polska tenisistka zaczęła od wygrania gema, ale potem pozwoliła zwyciężyć Mayar Sherif trzy gemy z rzędu. Linette mogła doprowadzić do stanu 2:2 w czwartym gemie, miała trzy piłki na przełamanie. Niestety, żadnej nie wykorzystała i było 3:1 dla Egipcjanki.
Wydawało się, że to był kluczowy moment pierwszego seta, że Sherif będzie miała go do końca pod kontrolą. Jednak dalszy rozwój sytuacji wybił ją z rytmu.
Polka zauważyła, że kort jest wilgotny i się po nim ślizga. Wdała się w kłótnię z sędzią. Ten początkowo nie chciał przyznać jej racji, ale Linette raz prawie zrobiła szpagat, gdy uciekła jej noga na środku kortu. Arbiter zarządził przerwę na osuszenie kortu, a po niej polska tenisistka zaczęła grać lepiej, pewniej. Odpowiednio przyspieszała, zmieniała kierunek, rzucała Egipcjanką po całej szerokości kortu. Doprowadziła do stanu 4:4.
W końcówce pierwszej partii Sherif próbowała zaskakiwać raz skrótami, raz mocnym forhendem. Polka dobrze to czytała, lepiej wytrzymała ten moment meczu i wygrała pierwszego seta 7:5.
Drugi set to był prawdziwy popis Polki. Grała dojrzale, mądrze, utrzymała pewność siebie zdobytą w drugiej części pierwszego seta i rozkręcała się z każdym kolejnym gemem. Sherif była za to bardzo nerwowa, grała nierówno, popełniała sporo błędów. Ryzykowała agresywnym serwisem, ale nie wychodziło jej to najlepiej. Linette wygrała drugiego seta 6:1 i za tę partię należą się jej ogromne brawa, bo to był kawał dobrego tenisa.
Polka pewnie awansowała do 2. rundy Australian Open. Tam zmierzy się z Estonką Anett Kontaveit.