Iga Świątek obiera kierunek na finał. Ale wcześniej musi poprawić dwie rzeczy

Łukasz Jachimiak
W Melbourne czasem słońce, czasem deszcz. Dla Igi Świątek niebo nad Australian Open na razie jest bezchmurne. Polka do trzeciej rundy awansowała niemal beztrosko, z małymi chmurkami, pokonując Camilę Osorio 6:2, 6:3.

Cztery lata i cztery dni temu Iga Świątek wygrała w Melbourne swój pierwszy wielkoszlemowy mecz w życiu. W pierwszej rundzie Australian Open pokonała Anę Bogdan 6:3, 3:6, 6:4. Siedemnastoletnia wtedy Polka grała na korcie numer 19. W Australian Open 2023 na razie na mniejszych, niezadaszonych kortach gra się niewiele.

Zobacz wideo Na co stać Igę Świątek w tym sezonie? "Zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko"

Najpierw organizatorzy nie pozwalali na to tenisistom, bojąc się blisko 40-stopniowej spiekoty, później byli bezradni wobec padającego deszczu. Dlatego jesteśmy w takiej sytuacji, że Igę Świątek - największą gwiazdę pewną gry na największych kortach - mamy już w trzeciej rundzie, a Magda Linette kolejny dzień czeka na swój początek tego turnieju.

Świątek tu, Świątek tam, Świątek wszędzie

Dla Świątek początek jest dobry. Po trudnym meczu z Niemką Julą Niemeier (69. WTA) w pierwszej rundzie, w drugiej przyszedł łatwiejszy z Kolumbijką Camilą Osorio (84 WTA). Momentami chyba aż za łatwy - Polka od razu wyszła na wysokie prowadzenie (4:0) i sprawiała wrażenie kogoś, kto co jakiś czas musi powalczyć o wyższy poziom swojej koncentracji.

Obejrzeliśmy więc akcje pokazujące dominację Igi. Jak ta:

Albo ta, z wymownym opisem, że Iga na korcie jest "Tu, tam, wszędzie":

Ale też zobaczyliśmy Igę mającą problem z wprowadzaniem piłki do gry. Serwis Świątek jest do poprawy. Gdyby działał, jak trzeba, pierwszy set skończyłby się wynikiem 6:0, a nie 6:2. Oba gemy Osorio wygrała przy podaniu Polki. A w całym meczu Kolumbijka z pięciu gemów urwanych Idze trzy wygrała returnując.

Iga potrzebuje poprawy, ale chyba nie podpowiedzi

Na szczęście cały czas działa return Igi. W pierwszym secie Osorio przegrała swoje wszystkie cztery gemy serwisowe. Podając wygrała zaledwie osiem z 26 rozegranych punktów.

Gdyby tenis toczył się w atmosferze podobnej jak na przykład siatkówka, to DJ mógłby zagrać "Return to sender" Elvisa Presleya z refrenem "Return to sender, address unknown, no such number, no such zone". Kolumbijka naprawdę nie potrafiła znaleźć takiej strefy, w której Polki by nie było i nie umiała zaadresować serwisu na tyle dobrze, by za chwilę piłka nie wróciła i nie sprawiła jej wielkich kłopotów.

W całym meczu Osorio przegrała sześć ze swoich ośmiu gemów serwisowych i wygrała zaledwie 18 z 47 punktów przy własnym serwisie. Iga jako królowa returnu dała się już poznać w poprzednim sezonie i w poprzednim meczu tegorocznego Australian Open. Będąc w opałach w drugim secie meczu z Niemeier, poradziła sobie m.in. takimi akcjami, jak na poniższym wideo. Wynik 6:5 i 0:30 wskazywał, że za chwilę może dojść do tie-breaka. Ale returny Świątek sprawiły, że chwilę później było po meczu.

Podsumowując: problemy Osorio wynikające z tego, że Świątek potrafiła wykorzystać jej słaby serwis cieszą. Ale trzy przegrane własne gemy serwisowe (ze wszystkich takich dziewięciu) Igi martwią (z 56 punktów przy swoim serwisie wygrała 34). Do poprawy jest też chyba koncentracja. Bywały w tym meczu momenty, w których Świątek źle oceniała sytuację i wpuszczała w kort piłki, myśląc, że są autowe.

Ale podpowiadanie Idze, co ma poprawić, nie jest potrzebne. Ona to wie, czuje i robi najlepiej. Bardzo możliwe, że po takim meczu - z pełną kontrolą, tak naprawdę bez żadnych zagrożeń - pójdzie jeszcze na dodatkowy trening. I że będzie rosła z każdym dniem tego turnieju. Oby z podobnym finałem jak na ostatniej imprezie wielkoszlemowej - US Open 2022.

Więcej o: