Rosyjscy i białoruscy tenisiści występują na Australian Open pod neutralną flagą, lecz ich kibice początkowo mogli wnosić barwy narodowe na teren Melbourne Park, jeśli nie ingerowało to w przebieg widowiska. Zmieniło się to po poniedziałkowym incydencie z udziałem rosyjskich fanów podczas spotkania Ukrainki Kateryny Baindl (95. WTA) z Rosjanką Kamillą Rachimową (110. WTA). Awans do drugiej rundy wywalczyła ta pierwsza, ale największe zamieszanie wzbudziła rosyjska flaga obok kortu.
Oburzyło to ambasadora Ukrainy w Australii, a organizatorzy zareagowali natychmiast. Już we wtorek Tennis Australia w oświadczeniu zaznaczyła, iż zakazuje wnoszenia rosyjskich i białoruskich symboli narodowych. "Naszą początkową polityką było to, żeby fani mogli przynosić flagi (tychże państw - red.), ale nie mogli ich używać, jeśli powodują zakłócenia. Wczoraj mieliśmy incydent, w którym flaga została umieszczona w pobliżu kortu. Będziemy nadal pracować z zawodnikami i kibicami, aby zapewnić najlepsze możliwe środowisko do cieszenia się tenisem" - czytamy w komunikacie. Jak się okazało, nie powstrzymało to niektórych fanów od manifestacji na obiektach w Melbourne.
Czerwono-biało-niebieską flagę Rosji można było zobaczyć na trybunach John Cain Arena (trzeci co do wielkości obiekt) już podczas pierwszego wtorkowego meczu pomiędzy Rosjaninem Andriejem Rublowem a Austriakiem Dominikiem Thiemem. Organizatorzy potwierdził "Guardianowi", że podczas tego pojedynku widzowie machali zakazaną flagą. "Ochroniarze rozmawiali z kibicem i usunięto flagę" – powiedział na łamach "Guardiana" rzecznik Tennis Australia. Rosyjska ambasada odpowiedziała, że do dyskryminowanych sportowców doszli również fani, którzy nie mogą wspierać swoich zawodników. "Kolejny przykład niedopuszczalnego upolitycznienia sportu" - stwierdzili.
Andriej Rublow pewnie wygrał to spotkanie 6:3, 6:4, 6:2. 25-letni Rosjanin jest rozstawiony w Australian Open z "szóstką". W następnej rundzie zmierzy się z Maxem Purcellem albo Emilem Ruusuvuorim.