Iga Świątek w poniedziałek przystąpi do wielkoszlemowego Australian Open. W pierwszej rundzie Polka zmierzy się z Niemką Jule Niemeier (WTA. 68.). Liderka światowego rankingu będzie oczywiście faworytką zarówno w tym pojedynku, jak i w całym turnieju. O formę sportową naszej najlepszej tenisistki nie martwi się również Robert Radwański.
Słynny trener i ojciec sióstr Radwańskich w rozmowie z Interią z uznaniem wypowiadał się o technice zawodniczki z Raszyna. Zwrócił jednak uwagę na inną kwestię, która może okazać się decydująca. - Jedyna rzecz u Igi, nad którą trzeba pracować, to te sprawy mentalne, bym powiedział poza kortowe. To delikatna materia - wyjaśnił Radwański. - Nie dość, że wychodzi dziewczyna na kort, która i tak ma dużo obciążeń, to jeszcze to jest "podkręcane" komentarzami pod jej adresem. Zawodniczki teraz czytają i przeżywają te złośliwe komentarze. Dawniej tego nie było. Trzeba chronić przed tym takie osoby jak Iga. Jeżeli ekipa Igi to robi i nastawia ją właściwie, to nic, tylko się cieszyć, bo wszystko będzie świetnie - zapowiedział.
Poza tym Radwański ostrzegał przed australijską pogodą. Dlatego też pojawienie się Świątek w United Cup, które dał jej kilkanaście dni na adaptację, uznał za mądre posunięcie. - To jeden z najcięższych turniejów i w ogóle okresów sezonu dla tenisistów. Daleki, całkiem inny kontynent, o specyficznej pogodzie. Nad ranem może być temperatura plus 10 stopni Celsjusza, a za dnia skacze do 35 stopni. Do tego wiatr przypomina podmuchy z pieca martenowskiego. On nie chłodzi, tylko zwiększa uczucie gorąca - zauważył.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Szkoleniowiec przypomniał również, że na własne oczy widział zawodników, którzy nie dawali sobie rady z takimi warunkami i mdleli na korcie. Wyzwanie, przed którym stoi Świątek wcale nie będzie więc łatwe. - To walka nie tylko z przeciwnikiem, ale też ze sobą. Przypomina maraton: niby tylko pięć kilometrów do mety, a tu pojawia się straszliwy kryzys i chciałoby się zejść z trasy, tymczasem trzeba biegać i walczyć dalej. Ze sobą i z przeciwnikiem. To straszne rzeczy, nie da się ukryć. Dewastują i fizycznie, i psychicznie - podsumował Radwański.