Absurdalna decyzja Orlenu. Najmocniej ukarał tenisistów

Dominik Senkowski
Jak ustalił Sport.pl, firma PKN Orlen zakończyła współpracę z Polskim Związkiem Tenisowym. To pokłosie afery wokół byłego prezesa związku Mirosława Skrzypczyńskiego. "Karanie" w tej sytuacji zawodników utratą pieniędzy od państwowego giganta to absurdalny pomysł.

We wtorek potwierdziły się wcześniejsze informacje portalu Sport.pl. Polski Związek Tenisowy stracił sponsora strategicznego. Firma PKN Orlen nie kontynuuje współpracy ze związkiem.

- Umowa zakończyła się z końcem grudnia 2022 r., zgodnie z zapowiedziami naszego sponsora strategicznego - przyznał Tomasz Dobiecki, rzecznik PZT w rozmowie ze Sport.pl.

Dobiecki dodaje: "Zostaliśmy poinformowani o zakończeniu tej współpracy już na początku września ubiegłego roku". Według naszych informacji, rozmowy faktycznie trwały od kilku miesięcy, ale o decyzji Orlenu zadecydowała ostatecznie afera wokół byłego prezesa związku Mirosława Skrzypczyńskiego. Jest oskarżany przez zawodniczki o molestowanie, w mediach padają także zarzuty o przemoc domową.

Zobacz wideo „Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy". Tak wyglądało wydarzenie

Bez zaskoczenia

Czy powinniśmy być zaskoczeni decyzją Orlenu? Niekoniecznie. Portal Onet napisał niedawno: "Skrzypczyński tłumaczył, że wraz z Bartoszem Bułatem [sekretarzem generalnym PZT - red.] prowadził rozmowy ze sponsorem strategicznym, spółką Lotos, przejętą później przez Orlen. Przestrzegał jednak, że by otrzymać finansowanie, 'musi być atmosfera wokół tenisa i nie może być aferek'. "Bo oni na to zwracają uwagę".

Nie ma dziś atmosfery. Nie ma też Skrzypczyńskiego, który odpowiadał za pozyskiwanie pieniędzy z kasy spółek Skarbu Państwa. - My z Bartkiem mamy swoje ścieżki i dostajemy dobre pieniądze z ministerstwa. Dzisiaj jest taka sytuacja, że jak nie masz układu politycznego, to nie dostaniesz pieniędzy. Hofman [Adam Hofman, były polityk PiS,  obecnie PR-owiec - red.] siedzi i nam pomaga, i nam cały czas drzwi otwiera" - miał też opowiadać były już prezes PZT.

Wychodzi na to, że pieniądze spółek Skarbu Państwa zależą nie od celu (wspieranie polskiego tenisa), ale od konkretnej osoby (Mirosław Skrzypczyński). Gdy zmienił się prezes, zainteresowanie przedłużeniem współpracy ze strony państwowego giganta minęło. Nowym szefem związku jest były wiceprezes Dariusz Łukaszewski.

Orlen jak władze światowego tenisa

To absurdalna decyzja, bo koniec końców "ukarani" zostaną tym zawodnicy, a nie były prezes PZT. Kwota 1,3 mln złotych rocznie szła m.in. na rozwój polskiego tenisa, poszczególnych zawodników. Zwłaszcza tych młodszych, którzy nie mogą jeszcze liczyć na bogatych sponsorów. Iga Świątek i Hubert Hurkacz na tym nie ucierpią, ale już ich potencjalni następcy być może.

W ostatnich miesiącach najzdolniejsi młodzi tenisiści byli zebrani w grupie Orlen PZT Team. W poniedziałek powołano nową grupę na 2023 rok już pod nazwą "PZT Team". Należą do niej m.in. Maja Chwalińska, Maks Kaśnikowski, Martyn Pawelski i Olaf Pieczkowski.

To nie pierwszy taki przypadek, by za decyzje czy zachowania innych ostatecznie obarczać tenisistów. W lipcu podobnie postąpiły władze światowego tenisa w przypadku Wimbledonu. W zeszłym roku organizatorzy angielskiego turnieju zdecydowali, nie dopuszczą do imprezy Rosjan i Białorusinów. Efekt? Władze WTA i ATP nałożyły na organizatorów Wimbledonu grzywnę oraz odebrały punkty tenisistom i tenisistkom za występy na trawiastym turnieju.

Przykładowo, nasza tenisistka Magdalena Fręch dzięki punktom za trzecią rundę w Londynie (życiowy sukces) byłaby w top 100 rankingu i nie musiałaby dziś rywalizować w eliminacjach do wielkoszlemowego Australian Open.

Miał być cios w Anglików, ale stratni okazali się także zawodnicy. Podobnie jest w Polsce - za aferę wokół Mirosława Skrzypczyńskiego płaci nie tylko były prezes (utratą stanowiska), ale także tenisiści. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.