Było 1:1 w setach i zawodniczki schodziły na przerwę. Obie były bardzo zmęczone, zwłaszcza Jil Teichmann (35. WTA) nie wyglądała, aby była w stanie jeszcze podjąć walkę. Obie miały w nogach aż dwie godziny i siedem minut walki.
Początek trzeciego seta wyraźnie to pokazał. Szwajcarka została przełamana przy równowadze i dwóch z rzędu (!) podwójnych błędach serwisowych. Chwilę później przegrywała 0:3, a na ławce siedziała, jakby za chwilę musiała wyjść na pożarcie.
Zupełnie w innym położeniu była Magda Linette (48. WTA). Zmotywowana i zaciskająca pięść wracała na kort truchtając. Polka poszła za ciosem. W czterech gemach serwisowych przegrała ledwie cztery punkty, a w sumie rywalka wygrała zaledwie jednego gema.
Magda Linette kapitalnie rozpoczęła wtorkowe spotkanie. Wygrała osiem z dziesięciu akcji i prowadziła 2:0. Polska tenisistka bardzo dobrze grała w długich akcjach, nie popełniała błędów, umiejętnie przejmowała inicjatywę, zmuszała rywalkę do błędów. Chwilę później Linette wygrała też trzeciego gema, w którym były dwie równowagi.
Sporo błędów Polki, często niewymuszonych, pojawiło się w piątym gemie. Linette miała już po nim aż dziewięć i rywalka, która też często się myliła (osiem błędów) odrobiła straty przełamania.
Kluczowy był jedenasty gem. Polka popełniła w nim aż trzy niewymuszone błędy (wszystkie bardzo proste z forhendu, z połowy kortu).
- To niebywałe, widać, że Linette czuje presję pojedynku. Podejście Magdy do trudnych sytuacji wymaga zmiany. To może być element, który może pomóc jej odbudować - mówili wtedy komentatorzy TVP Sport.
Polka przy stanie 15:40 uratowała się świetnym serwisem w sam narożnik, ale po chwili przegrała gema po nieudanej akcji przy siatce. Linette była sfrustrowana i rzuciła z impetem rakietą w kort. Rywalka poszła za ciosem i dwunastego gema wygrała bez straty punktu. W sumie Szwajcarka wygrała osiem z ostatnich dziewięciu akcji tej partii i po 57 minutach wygrała seta 7:5.
Na początku drugiego seta sytuacja się powtórzyła. Polka znów bardzo dobrze zaczęła. Błyskawicznie przełamała rywalkę i prowadziła 2:0. Szwajcarka mogła szybko odrobić straty, ale nie wykorzystała break-pointa. Spudłowała bowiem w wymianie z oburęcznego bekhendu. W efekcie znów było 3:0 dla Polki. Niewiele zabrakło, by Linette po raz kolejny w tym meczu straciła przewagę. Przy stanie 3:1 Linette musiała bronić dwóch break-pointów. Grała jednak wtedy odważnie, przejmowała inicjatywę i zdobyła ważne punkty. W nagrodę wygrała gema. Mało tego chwilę później Teichmann popełniła kilka niewymuszonych błędów i musiała bronić aż pięć break-pointów, by nie przegrywać 1:5. Potrafiła jednak wyjść z opresji i wygrać długiego, bo trwającego aż ponad dziesięć minut gema.
To jednak nie koniec. W ósmym gemie Szwajcarka potrafiła obronić piłkę setową, a w dziewiątym, już przy serwisie Polki - kolejne dwie. W efekcie od stanu 5:2 Teichmann wygrała trzy gemy z rzędu. Szwajcarka weszła na bardzo wysoki poziom gry. Pomógł też jej fakt, że znakomicie grała przy siatce. W pewnym momencie drugiej partii miała skuteczność takich akcji 100 proc.! (11/11).
Magda Linette pokazała jednak charakter. W dziesiątym gemie grała mocno, skutecznie z końcowej linii i wygrała serwis rywalki. W tym secie miała 80 proc. skuteczność pierwszego serwisu. Popełniła też mniej niewymuszonych błędów (12-18). A potem dominowała już w decydującym secie, o którym napisaliśmy wyżej.
:Wielkie zwycięstwo Magdy Linette. Nie ze względu na styl czy tenis, a pokonanie własnych demonów. Polska, już jutro, zagra w finale miasta Brisbane, gdzie zmierzy się z Włochami" - skomentował na Twitterze dziennikarz Hubert Błaszczyk.
Polka zrewanżowała się zatem rywalce za ubiegłoroczną porażkę. W turnieju w Chicago w niecałe półtorej godziny przegrała gładko 2:6, 4:6.
Po tej wygranej Linette Polska zapewniła sobie zwycięstwo ze Szwajcarią. 3:1. W innym pojedynku Hubert Hurkacz (10. ATP) pokonał Stana Wawrinkę (148. ATP) 7:6 (7:5), 6:4. We wtorek miał być rozegrany jeszcze mikst: Iga Świątek w parze z Hurkaczem kontra Belinda Bencić/Stan Wawrinka. Mecz ten został jednak odwołany. Zamiast niego Alicja Rosolska w parze z Kacprem Żukiem zmierzy się z duetem: Bencić/Marc-Andrea Huesler
Polacy w finałowym spotkaniu zmierzą się w środę z reprezentacją Włoch.
United Cup to nowo utworzona impreza na podstawie rozgrywanego wcześniej Hopman Cup. Drużyny narodowe reprezentują najlepsi tenisiści i tenisistki z danego kraju. O ostatecznym wyniku decydują rezultaty dwóch meczów singlowych panów oraz dwóch pań. Rozgrywany jest również mikst.