"Totalne nadużycie i zagrożenie dla ofiar". Mec. Dubois alarmuje ws. prezesa PZT

Dominik Senkowski
Polski Związek Tenisowy zbada aferę wokół byłego prezesa Mirosława Skrzypczyńskiego, który jako trener miał molestować zawodniczki. Jednak zdaniem mec. Jacka Duboisa, powołana komisja stanowi zagrożenie dla dobra ofiar. - Z punktu widzenia prawnego ta komisja to organ towarzyski. Porównywanie jej do komisji śledczej jest totalnym nadużyciem - mówi Sport.pl adwokat.

W czwartek Mirosław Skrzypczyński zrezygnował z funkcji prezesa PZT. To efekt publikacji Onetu, który ujawnił, że Skrzypczyński jeszcze jako trener w klubie Energetyk Gryfino miał molestować byłe zawodniczki i zawodników. Najmocniejsze zarzuty padły z ust posłanki Lewicy Katarzyny Kotuli, która wyznała: - Byłam dzieckiem, nastoletnią dziewczynką z blond lokami. A on - dziś to wiem - był seksualnym predatorem.

Zobacz wideo Co musi zrobić Lewandowski, żeby zostać sportowcem roku?

Przy okazji związek powołał także trzyosobową komisję, której - jak czytamy - zadaniem będzie "zbadanie okoliczności dotyczących spraw związanych z osobą Mirosława Skrzypczyńskiego, które były przedmiotem ostatnich artykułów prasowych, wywiadów i doniesień medialnych". Komisja ma składać się z "członków o nieposzlakowanej opinii, a osoby wchodzące w jej skład będą spoza struktur PZT oraz wojewódzkich związków. Komisja składać się będzie z kobiet".

Wątpliwości wokół komisji PZT

W środowisku wiele wątpliwości wywołuje dalsza część komunikatu związku, w której wskazano: "Komisja ta będzie miała charakter zbliżony zakresem działania do komisji śledczych. W oparciu o udzielone przez Polski Związek Tenisowy upoważnienie, Komisja będzie uprawniona do żądania złożenia wyjaśnień, przesłuchiwania świadków oraz osób pokrzywdzonych, analizy dokumentów i wszelkich innych materiałów niezbędnych do prawidłowego wyjaśnienia sprawy".

- Uważam, że komunikat PZT merytorycznie wprowadza odbiorców w błąd. Związek informuje, że będzie powołana komisja zbliżona do komisji śledczej. Komisje śledcze kojarzą się z komisjami sejmowymi, które mają podstawę ustawową. Tutaj dochodzi do zupełnego nieporozumienia i pomieszania pojęć - mówi Sport.pl adwokat Jacek Dubois.

Nasz rozmówca tłumaczy: - Komisje śledcze są powołane w oparciu o ustawę, która nadaje im ramy działania i uprawnienia. Dysponują choćby możliwością wzywania na świadków pod rygorem analogicznym jak w Kodeksie Postępowania Karnego (KPK), gdzie świadek w razie nieobecności może być ukarany, doprowadzony siłą itd.

Komisja PZT jak komisja śledcza?

Komisja śledcza ma bardzo konkretne uprawnienia. - Poucza świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Dana osoba musi się stawić przed taką komisją, a jak zezna nieprawdę, to ponosi odpowiedzialność karną. Komisja wskazana w komunikacie w PZT nie ma podstawy prawnej w postaci np. aktu prawa powszechnie obowiązującego jak w przypadku komisji śledczej. Nikt nie ma obowiązku się przed nią stawić. Każdy może ją zignorować - wskazuje adwokat.

Nasz rozmówca podkreśla: - Gdy jednak dana osoba stawi się przed komisją PZT, to nie ma tam żadnych reguł procedowania. Nie można pouczyć kogokolwiek o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań ani wyegzekwować odpowiedzialności, gdyby ktoś takie zeznania złożył. Z punktu widzenia prawnego taka komisja to organ towarzyski. Porównywanie jej uprawnień do działania komisji śledczej jest totalnym nadużyciem.

A to z kolei sprawia, że ofiary mogą czuć się zobowiązane do stawiennictwa przed komisją. Tym bardziej, jeśli któraś z tych osób nie będzie korzystała ze wsparcia adwokata.  

Mecenas Dubois wskazuje, że zdarza się, iż w danej firmie czy organizacji powstają komisje do podejmowania wewnętrznej próby wyjaśnienia konkretnej sprawy czy zarzutów. - Ale taka komisja nigdy nie może zmusić nikogo do stawiennictwa przed nią. Z kolei zeznania są obarczone dużym ryzykiem niewiarygodności z uwagi na to, że nie podlegają reżimowi odpowiedzialności w przypadku ich fałszywości zgodnie z KPK - zauważa adwokat.

Działalność komisji PZT miałaby dotyczyć m.in. zachowań seksualnych w stosunku do nieletnich. - KPK nakłada rygorystyczne zasady dotyczące ochrony osób, które były molestowane - zwłaszcza jako dzieci. To chociażby ograniczona liczba przesłuchań, przesłuchania przeprowadzane w specjalnych pomieszczeniach, w obecności psychologów, z zachowaniem procedury, która ma nie wywoływać traumy. Z jednej strony mamy więc bardzo "proludzkie" zasady przesłuchiwania ofiar przestępstw seksualnych, a z drugiej pojawia się organ, który tych zasad nie będzie szanował - mówi mecenas Dubois.

"Ujawnią swoją wiedzę potencjalnie podejrzanemu"

Nasz rozmówca wskazuje na kolejne niebezpieczeństwo wynikające z powołania komisji PZT.

- Zapewne taka komisja będzie działać szybciej od prokuratury, co nie jest specjalnie trudne. Dojdzie do sytuacji paradoksalnej: osoby, które będą być może w obrębie zainteresowania prokuratury, najpierw staną przed komisją o zupełnie niejasnych zasadach i interesach. Te osoby będą tam poddane jakiejś formie rozmowy, która może też być formą np. agitacji nakłaniającej do określonych zachowań procesowych. Te osoby ujawnią swoje nastawienie i swoją wiedzę de facto potencjalnie podejrzanemu - alarmuje mecenas Dubois.

- To sposób na zdobycie informacji "kto chce na mnie mówić, co ma do powiedzenia i czy mogę się z nim dogadać, by tych zeznań w prokuraturze nie złożył". Stanowi to zagrożenie dla dobra osób, które miały być molestowane. Dodatkowo rozpowszechnianie informacji z postępowania prokuratorskiego jest zagrożone karą, a w przypadku działań takiej komisji PZT nie ma żadnego zabezpieczenia przed wypłynięciem informacji, które przekażą osoby, które się przed nią stawią - wskazuje nasz rozmówca.

Od czwartku Mirosław Skrzypczyński nie jest już prezesem PZT. Jego miejsce zajął Dariusz Łukaszewski, dotychczasowy wiceprezes. Z informacji podanych na stronie związku wynika jednak, że Skrzypczyński nie zniknął z władz PZT - pozostaje członkiem zarządu.

Tymczasem w komunikacie związek wskazał m.in.: "Komisja zobowiązana jest do opracowania stosownego raportu i przedłożenia go na ręce Zarządu, Komisji Rewizyjnej oraz Komisji odpowiedzialnej za Dyscyplinę w Polskim Związku Tenisowym. Raport ma zostać opracowany w terminie do sześciu miesięcy, począwszy od ukonstytuowania Komisji".

To może sugerować, że raport zawierający informacje przekazane przez świadków, którzy stawią się przed komisją, trafi w ręce także Skrzypczyńskiego, bo nadal należy do zarządu PZT. A ofiary mogą czuć się zobowiązane do stawienia przed komisją, skoro z komunikatu wynika, że ma mieć ona zbliżony charakter do komisji śledczej, przed którą stawiennictwo jest obowiązkowe. 

Prokuratura zareaguje?

Mecenas Dubois uważa, że stanowisko w tej sprawie powinna zająć prokuratura. - Zarzuty wystosowane w mediach wobec byłego już prezesa Polskiego Związku Tenisowego są zarzutami stricte karnymi. Instytucją powołaną do wyjaśnienia tego jest prokuratura. Zachodzi tutaj kolizja organizacyjna, bo komisja PZT wchodzi w buty prokuratury. Prokuratura powinna wydać jasny komunikat: tego typu działania są sprzeczne z interesem wymiaru sprawiedliwości i mogą stanowić zagrożenie dla dobra ofiar - przekonuje. 

I dodaje: - Na pewno prokuratura nie powinna w tej sprawie milczeć. Nie ma uprawień, by zakazać działania takiej komisji PZT. Może jednak ogłosić, że komisja nie ma żadnych mocy sprawczych, a z punktu widzenia postępowania jej działalność może być szkodliwa. Prokuratura powinna też monitorować, czy członkowie tej komisji nie próbowali w jakiś sposób wpłynąć na osoby, które stawiły się przed nią.

- Po publikacjach dziennikarzy i wyznaniu posłanki Katarzyny Kotuli na temat ataków seksualnych ze strony byłego już prezesa PZT Prokuratura Okręgowa w Szczecinie wszczyna postępowanie wyjaśniające w sprawie - informuje "Gazeta Wyborcza".

- Powołanie takiej komisji PZT w zaistniałych okolicznościach budzi wątpliwości co do jej wiarygodności. Należy apelować do prokuratury, by zajęła stanowisko. W momencie, gdy w świecie sportu jest szalone napięcie, prokuratura udaje, że jej nie ma - wskazuje mecenas Dubois.

A co, jeśli ofiary nie przyjdą? 

Wyjaśnienie sprawy Skrzypczyńskiego może być trudne, bo duża część zachowań opisanych w Onecie dotyczy zdarzeń z lat 90. - Zachowania dotyczyły innych czynności seksualnych z osobą małoletnią i zgodnie z Kodeksem karnym uległy już przedawnieniu. Media nie informują, czy podobne zachowania pojawiły się także później - zauważa Dubois.

Jednocześnie wskazuje na inny wątek. - Nie wiemy, z jakiego okresu są zachowania byłego prezesa przeciwko żonie i córce. Jeśli w tych sprawach nawet dochodziło już do umorzeń, ale sprawy te jeszcze się nie przedawniły, to mogą być podjęte. A zeznania kobiet, w stosunku do których były stosowane zachowania podobne, choć już uległy przedawnieniu, mogą uwiarygodnić zeznania żony czy córki - kończy nasz rozmówca. 

Kolejny z naszych rozmówców, prawnik, który funkcjonuje w polskim środowisku tenisowym, ale zastrzega sobie anonimowość, dodaje: - Dostrzegam w komunikacie PZT pewne nieczyste zagranie, jak możemy się domyślać inspirowane przez Mirosława Skrzypczyńskiego w ochronie jego wizerunku i interesu prawnego. Sytuacja kompromituje wszystkich członków zarządu PZT, że zdecydowali się nadal go wspierać poprzez pozostawienie go w zarządzie. Decyzja o powołaniu Komisji może wydawać się opinii publicznej działaniem w dobrej wierze, ale każdy, kto zna to towarzystwo, może wysnuć jasne wnioski - zauważa.

I dodaje: - Działania Komisji mogą pomóc Skrzypczyńskiemu zapoznać się ze stanowiskiem ofiar i przygotować linię obrony, co nie powinno nastąpić do momentu ewentualnego postawienia mu zarzutów w toku postępowań karnych. Z kolei, jeśli ofiary zdecydują się nie stawić na zaproszenie komisji, to wówczas raport zakończy się oczywistą konkluzją, że komisja nie potwierdza medialnych oskarżeń wobec Skrzypczyńskiego. Stąd konieczny wydaje się apel do ofiar, aby nie brały udziału w rozmowach z komisją, a stanowisko prokuratury w tym zakresie także powinno być jasne.

Skład komisji oraz plan jej prac zostanie przedstawiony do środy 30 listopada. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.