Turniej WTA Finals w Fort Worth za nami. Nie brakowało wątpliwości dotyczących organizacji tej imprezy. Poziom marketingowy nie był najwyższy. Brakowało strony internetowej, social media były prowadzone w słaby sposób, początkowo nie było promocji imprezy na mieście i nawet taksówkarze nie wiedzieli, co odbywa się w miejscowej Dickies Arena.
Efekt? Frekwencja na wielu spotkaniach była bardzo niska. Hala mieści 14 tysięcy widzów, ale do użytku zostały oddane tylko dolne trybuny. Nawet tych nie udało się ani razu całkowicie zapełnić. Najwięcej kibiców było na sobotnim meczu Igi Świątek z ulubienicą gospodarzy 18-letnia Coco Gauff. Ale nawet wtedy nie było kompletu.
Dziennikarz Christopher Clarey z "New York Times" przychodził w Teksasie na konferencje prasowe poszczególnych tenisistek i zadawał im jedno pytanie. Clarey chciał się dowiedzieć, jak najlepsze zawodniczki świata oceniają organizację WTA Finals. Po meczu półfinałowym z Aryną Sabalenką (2:6, 6:2, 1:6) Clarey zapytał o to Igę Świątek. Polka przedstawiła swoje spostrzeżenia dotyczące turnieju w Fort Worth.
- Cóż, nigdy nie doświadczyłam turnieju WTA Finals w jego sile, pod względem organizacji przez WTA, bez pośpiechu ze wszystkim, jeśli wiecie, co mam na myśli - zaczęła Świątek. Polska tenisistka występowała w Turnieju Mistrzyń po raz drugi. Rok temu grała także w Guadalajarze.
- Chciałabym, żeby turniej miał swoje jedno miejsce w najbliższych latach i by był tak duży, jak wcześniej lub jak to ma miejsce w przypadku ATP - przyznała Świątek.
Nie jest tajemnicą, że Organizacja Kobiecego Tenisa (WTA) ma spore problemy. Trzy lata temu szef WTA Steve Simon podpisał 10-letni kontrakt z Chińczykami na organizację Turnieju Mistrzyń w Shenzhen. Tenisistki zagrały tam tylko raz - w 2019 roku. Rok później imprezy w ogóle nie było z powodu pandemii. Rok temu impreza odbyła się w Guadalajarze, teraz w Fort Worth. Wszystko z powodu surowych przepisów, jakie Chiny wprowadziły ze względów pandemicznych.
WTA straciło część pieniędzy z Chin także z uwagi na to, że poparło tenisistkę Peng Shuai, która oskarżyła dygnitarza Partii Komunistycznej o wykorzystywanie seksualne. Brakuje także m.in. turniejów w Rosji z uwagi na wojnę. Nie wiadomo, gdzie w przyszłym roku odbędzie się WTA Finals i czy impreza znajdzie szybko - jak chciałaby Świątek - stałą lokalizację.
- Z drugiej strony trochę rozumiem, dlaczego tak się stało i z biznesowego punktu widzenia prawdopodobnie jest ciężko zorganizować tego rodzaju imprezę. Ale myślę po prostu, że jeśli ATP może to zrobić, my też możemy. Szczerze mówiąc, to nie jest pierwsza rzecz, jaką robię po porażce, ale byłam po prostu ciekawa, ponieważ, jak wiecie, zawsze są rozmowy o nagrodach pieniężnych podczas ATP Finals i WTA Finals - kontynuowała liderka rankingu.
Rozmowy o nagrodach są między innymi dlatego, że dysproporcja jest gigantyczna. Pula nagród tegorocznego Turnieju Mistrzyń w Fort Worth to pięć mln dolarów, a Turnieju Mistrzów, który niebawem rozpocznie się w Turynie, to prawie 15 mln dolarów. Tenisistki cały czas - nie licząc imprez wielkoszlemowych - zarabiają mniej niż tenisiści, a imprezy kończące sezon są tego dobitnym przykładem.
- To jest całkiem smutne, że WTA zostało tak dotknięte przez COVID, że nie ma miejsca do gry. Ale z drugiej strony, mamy przykład ATP, które było w stanie zrobić wszystko, a nawet zwiększyć nagrody pieniężne. Więc miejmy nadzieję, że następnym razem będziemy trochę bardziej przygotowani - przyznała Iga Świątek.
Jeszcze na koniec, by była dobrze zrozumiana, dodała: - I wiem, że zdarzył się COVID. Ale z drugiej strony, większość turniejów była w stanie zapewnić nawet więcej lub tyle samo. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku to się zmieni."
Kwestii braku pieniędzy w kasie WTA nie da się szybko rozwiązać. Ale już marketing WTA Finals nie wymagał aż tak wielkich nakładów finansowych. Słabej promocji nie można tłumaczyć finansami. Tym bardziej że pod koniec turnieju na autobusach miejskich udało się umieścić wizerunek Igi Świątek i reklamę imprezy, podobnie jak na meczu popularnego w USA futbolu amerykańskiego na poziomie uniwersyteckim. Nawet taksówkarze zaczęli kojarzyć, jakie zawody odbywają się w Dickies Arena i że tym razem to nie rodeo. WTA ma na pewno sporo wniosków do wyciągnięcia z tego turnieju.