Przyszedł weekend i trochę się pozmieniało w Fort Worth. Niespodziewanie pojawiły się na mieście reklamy Turnieju Mistrzyń. Nawet kierowcy Ubiera i taksówkarze zaczęli kojarzyć, jaka impreza odbywa się w miejscowej Dickies Arena. Na sobotnim meczu Igi Świątek z Coco Gauff było najwiecej kibiców od początku turniej. Choć trener Polki Tomasz Wiktorowski trochę tonuje nastroje.
Przez pierwsze dni imprezy WTA Finals brakowało kibiców na trybunach. Amerykańcy dziennikarze przebywający na miejscu tłumaczyli nam, że to po części kwestia lokalizacji (Fort Worth jest mało znanym miastem), terminu (między Halloween a wyborami do Kongresu, które odbędą się w poniedziałek) i słabego marketingu.
Brakowało strony internetowej turnieju, a media społecznościowe były kiepsko prowadzone. Do tego na mieście ciężko było znaleźć reklamy imprezy, czego najlepszym dowodem były rozmowy z mieszkańcami, którzy nie wiedzieli, jakie zawody sportowe odbywają się w ich hali.
W sobotę nastąpiła zmiana. Jadąc do Dickies Arena zauważyłem autobusu oklejony reklamą WTA Finals. Co prawda nie była to najbardziej czytelna reklama na świecie, ale i tak krok do przodu. Wizerunek Igi Świątek można było dostrzec z daleka.
Z kolei komentatorka i ekspertka Canal Plus Joanna Sakowicz-Kostecka poinformowała o reklamie turnieju podczas uniwersyteckiego meczu futbolu amerykańskiego TCU- Texas Tech. Polska ekipa telewizyjna poszła zobaczyć trochę sportu uniwersyteckiego, który w Stanach jest bardzo popularny. Przyszły tłumy widzów, być może część z nich zainteresuje się także kobiecym tenisem.
Wieść o organizacji WTA Finals w Fort Worth dotarła nawet do tutejszych taksówkarzy. - A wie pan, że w Dickies Arena od kilku dni grają tenisistki? - zagadał do mnie jeden z kierowców. - Byłem zaskoczony, bo nigdy wcześniej nie było u nas zawodów tenisowych. Jak usłyszałem o kolejnej imprezie sportowej w Dickies Arena, byłem pewien, że znów chodzi o rodeo - dodał.
Tym razem to nie rodeo, a osiem najlepszych tenisistek świata rywalizuje w Teksasie. Można było mieć obawy, jaka będzie frekwencja na sobotnim meczu Igi Świątek z Coco Gauff. Co prawda Gauff to reprezentantka gospodarzy, ale straciła już wcześniej szanse na awans do półfinału. Mimo to kibice wreszcie dopisali.
Jakże inaczej odbierało się spotkanie, w którym fani byli ważnym elementem spektaklu sportowego. I to bez względu na to, że mecz był tylko na początku wyrównany (właściwie do stanu 3:3 w pierwszym secie). Amerykanie wspierali swoją zawodniczkę, niosło się po trybunach głośne "Coco, Coco". Polscy kibice nie mieli takiej przewagi jak w poprzednich meczach.
Czy w kolejnych dniach jest szansa na pełną halę? Taką nadzieję już we wtorek po meczu z Darią Kasatkiną wyraziła Iga Świątek.
- Chyba aż tak dobrze nie będzie. To oznaczałoby, że jeszcze z 200 procent kibiców, którzy dziś przyszli, musiałoby do nas dołączyć. Te górne sektory są zakryte i nie widać, że jest to ogromny obiekt. Ale już ta atmosfera dziś pokazała, że jest potencjał, że kolejne mecze będą grane przy pełnych - z dopuszczonych - trybunach - ocenił po meczu z Coco Gauff Tomasz Witkorowski, trener Polki. Dickies Arena mieści 14 tys. widzów.
Kibiców jest coraz więcej, a nadchodzącą decydujące mecze. Już w niedzielę wieczorem czasu polskiego odbędą się półfinały. Od 22:30 Caroline Garcia - Maria Sakkari, trzy i pół godziny później początek starcia Iga Świątek - Aryna Sabalenka. Wielki finał singla w nocy z poniedziałku na wtorek o godzinie 3:00. Transmisje w Canal Plus.