- Jestem bardzo dumna ze swojej regularność, bo dziś było trochę trudniej o motywację. Ale wiedziałam, że nie mogę stracić rytmu - tak Iga Świątek zaczęła konferencję prasową po meczu z Coco Gauff.
Polka miała ułatwione zadanie, bo jeszcze przed meczem z Amerykanką zapewniła sobie wyjście z grupy. Z drugiej strony spotkanie z Gauff nie miał już takiej wagi i stąd poruszony temat motywacji.
- Wiedziałam, że jak wyjdę na kort, to bez względu na to, co czułam przed meczem, skorzystam trochę z energii kibiców i nadal będę czuła to samo co zwykle. Mimo wszystko każdy sportowiec jak wychodzi na mecz, to chce wygrać. Dziwna była dla mnie ta sytuacja, że nie muszę zwyciężyć, a i tak będę dalej w turnieju. Staram się korzystać z tego na przyszłość. Potraktowałam to jak trening koncentracji - tłumaczyła Świątek.
Można było czerpać sporo energii z publiczności, bo na trybunach Dickies Arena wreszcie było więcej widzów. - Czułam się dobrze, jestem przyzwyczajona do obecności kibiców. Ta trybuna za zawodniczkami jest inaczej ustawiona niż na stadionach typowo tenisowych. Kibice są bardziej widoczni, bo też trybuna zaczyna się wcześniej - tłumaczyła Polka.
Następnie zwróciła uwagę, że czasem powodowało to pewne kłopoty. - Było kilka sytuacji, że ktoś robił zdjęcia z fleszem. Albo jeden pan uznał, że pomacha sobie bluzą nad głową - śmiała się Polka. Dodała: "Nie są to dla nas wygodne sytuacje, ale cieszę się, że mamy bardziej wypełniony stadion."
W niedzielę rywalką Igi Świątek w półfinale WTA Finals będzie Aryna Sabalenka. Polka rywalizowała ostatnio z Białorusinką w półfinale US Open, gdzie wygrała po zaciętym spotkaniu. - Wyciągnę wnioski z poprzednich meczów z Aryną. Ten mecz w US Open był zacięty. Nie zakładam, że ten najbliższy potoczy się po mojej myśli. Myślę, że raczej będzie bardzo wyrównany. Ona będzie walczyć o każdą piłką. Wiem, że potrafi czerpać energię z tłumu. Muszę się skupić na sobie, by nic mnie nie rozpraszało - mówiła Świątek.
Nasza tenisistka zachwyca precyzją. To niespotykane, jak często trafia w linię, czym odbiera nadzieje rywalkom. Jeden z dziennikarzy zapytał Świątek, czy była w szkole dobra z geometrii. - Rozszerzałam matematykę, więc byłam dobra z geometrii. Ale nie zrobiłam zadania za sześć punktów na maturze z rozszerzonej matematyki. Zapomniałam o jednym wzorze, chyba na objętość takiej figury przestrzennej o podstawie trapezu. Nadal pamiętam, bo straciłam trochę łez po tej maturze - zdradziła 21-letnia tenisistka i na moment trochę posmutniała.
Szybko jednak odzyskała humor po następnym pytaniu. Czy ma świadomość, że w Raszynie przygotowany jest dla niej mural na ścianie szkoły podstawowej? - Słyszałam o tym. Jestem dumna z siebie, że doszłam do takiego etapu, że mogę być na szkole. Mam nadzieję, że zainspiruje to trochę dzieciaki, żeby uprawiać sport. Na pewno jak wrócę do domu, to zobaczę, jak to wygląda. Ale przyznam, że większość życia spędziłam w Warszawie. To tam chodziłam do szkoły, grałam w tenisa. Nie miałam okazji chodzić w Raszynie do szkoły, ale może teraz nadrobię to jakimiś odwiedzinami - zakończyła liderka rankingu.