W pierwszych dniach turnieju WTA Finals w Fort Worth brakowało kibiców na trybunach. W sobotę w meczu Igi Świątek z Coco Gauff wreszcie był prawie komplet. Różnica? Zdecydowana! Dzięki widzom to był zupełnie inny spektakl sportowy - i nie ma znaczenia, że przebieg spotkania w dużej mierze był jednostronny. Sport nie tylko czysta gra, ale także show, emocje kibiców, które napędzają zawodników.
Na meczu Gauff ze Świątek atmosfera była fantastyczna - wreszcie taka, jakiej należy oczekiwać na największym kobiecym turnieju po wielkoszlemowych. Pierwszy raz to nie Iga Świątek miała większość publiczności po swojej stronie. Gospodarze przyszli dość tłumie wspierać 18-letnią Gauff. Niosło się po trybunach "Coco, Coco".
Początek spotkania nie zapowiadał tłumów. Wydawało się nawet, że Amerykanie zrezygnowali z meczu swojej tenisistki, która i tak nie miała już szans na wyjście z grupy.
Szalona fala kibiców przetoczyła się przez trybuny w przerwie między trzecim a czwartym gemem pierwszej partii. Ochroniarze wpuścili tak wielu kibiców, że aż tenisistki musiały czekać dobre kilkadziesiąt sekund ze wznowieniem gry. Świątek w końcu nie wytrzymała i zaczęła serwować. Do drugiego punktu tego gema fani szukali swoich miejsc siedzących.
Nie brakowało oczywiście także Polaków wśród publiczności.
A sam mecz? Trudno było pozbyć się wrażenia, że mimo zapewnionego awansu Iga Świątek zaczęła ten mecz dość nerwowo. Spieszyła się, momentami grała niedokładnie. Z kolei Gauff weszła w to spotkanie bez presji, serwowała znakomicie. Wszystko jednak do czasu a konkretnie do stanu 3:3. Potem Polka przejęła inicjatywę i wygrała seta 6:3.
W drugiej partii liderka rankingu dominowała już w pełni. Szybkie 3:0 po przełamaniu Amerykanki. Gospodarze nie ustawali w dopingu swojej reprezentantki, ale 18-letnia Gauff gasła z minuty na minutę.
Efekt nie mógł być inny - drugi set 6:0 dla Świątek. Polka odniosła komplet zwycięstw w grupie. W niedzielę o finał WTA Finals zmierzy się z Aryną Sabalenką. Transmisja w Canal Plus, relacja w Sport.pl.