Najciekawsze sytuacje to te, do których dochodzi całkiem przypadkiem. Przyjeżdżając do Fort Worth w Teksasie na turniej WTA Finals nie spodziewałem się, że będę dyskutował o Idze Świątek m.in. z weterynarzem, kierowcą Ubiera czy pracownikiem sklepu spożywczego. Widać, że znajomość polskiej tenisistki na świecie rośnie.
Mieszkam w Dallas, godzinę drogi od hali Dickies Arena, gdzie WTA organizuje swój finałowy turniej. Kilka dni przed startem imprezy idziemy ze znajomą do weterynarza z jej kotką. Czekamy w kolejce, aż w końcu przychodzi nasza pora. Rozmawiamy z lekarzem od słowa do słowa i nagle okazuje się, że jest wielkim kibicem tenisa. - Amerykanie niespecjalnie interesują się tenisem - zaczyna ze smutkiem w głosie. W Stanach wciąż dominują koszykówka czy futbol amerykański.
- A skąd jesteście dokładnie, bo widzę nazwisko chyba obce? - pyta weterynarz. Koleżanka odpowiada, że pochodzi z Raszyna, skąd akurat jest także Iga Świątek. Mieszkały niedaleko siebie. - Pan nie uwierzy, ale oglądam z żoną regularnie spotkania Igi Świątek, bardzo doceniam jej formę w tym roku - opowiada weterynarz już po tym, jak zaszczepił kotkę.
Jeszcze bardziej rozgadany na temat naszej liderki rankingu był kierowca Ubera w Fort Worth. Jadę w sobotę na dzień medialny jeszcze przed rozpoczęciem zawodów. - Na turniej kobiecego tenisa? - zagaduje kierowca. - Tak, jestem dziennikarzem i wybieram się dziś na konferencje tenisistek - odpowiadam.
Gdy na kolejne pytanie o narodowość, przyznaję, że jestem z Polski, słyszę w zamian: "Wow, to tak jak ta najlepsza tenisistka na świecie, Iga Świątek!". Następnie zaczęliśmy rozmowę o ostatnich sukcesach Polki, przewidzeniach na przyszłość czy jej sztabie. - W dzisiejszych czasach młodzi zawodnicy mają takie możliwości jak własny psycholog czy fizjoterapeuta, że przy takiej pasji do tenisa co u Igi to sukcesy są tylko kwestią czasu - twierdzi mój rozmówca.
Na koniec dyskusja schodzi jeszcze na Huberta Hurkacza. - Bardzo miły gość, wysoko w rankingu, choć nie tak jak wasza Iga - słyszę. Na pożegnanie kierowca rzuca: "Do zobaczenia być może w hali, bo chcę zobaczyć Igę Świątek na żywo."
W ciągu kilku dni raz jeszcze rozmawiam ze zwykłym Amerykaninem o Idze Świątek w sklepie spożywczym niedaleko domu. Tym razem to jeden z klientów, który zareagował, gdy usłyszał, że prowadzę rozmowę telefoniczną z żoną. - Sądząc po języku, jesteś z Rosji, Ukrainy czy Polski? - pyta. Gdy dowiaduje, że z Polski i co tu robię, znów pojawia się nazwisko naszej tenisistki. - Macie wielką gwiazdę. Czy Polska miała wcześniej liderkę rankingu? - pyta.
Agnieszka Radwańska była w czołówce kobiecego tenisa przez prawie 10 lat, ale nigdy nie osiągnęła takiego poziomu, jak Iga Świątek. Raz dotarła do wielkoszlemowego finału (Wimbledon 2012), w którym przegrała z Sereną Williams. Mimo to Radwańska była jedną z ambasadorek naszego kraju za granicą. Podobnie jest już także w przypadku Świątek.
Tym bardziej, że 21-letnia liderka rankingu związała się niedawno z międzynarodową agencją managerską IMG Tennis. Wcześniej reprezentowała ją agentka Paulina Wójtowicz. Niedawno można było zobaczyć także billboard na Times Square w Nowym Jorku z wizerunkiem Igi Świątek podczas tegorocznego US Open. - W kobiecych rozgrywkach Świątek jest w tym sezonie dominatorką, a dążenie do zwiększenia jej globalnej atrakcyjności obejmowało pojawienie się wizerunku Polki na billboardzie na Times Square - komentowano w BBC.
Co nie może dziwić, także w hali Dickies Arena Iga Świątek cieszy się wielką popularnością. Na jej sobotniej konferencji prasowej było zdecydowanie najwięcej dziennikarzy. Na pozostałych prawie każda tenisistka była pytana o naszą zawodniczkę. - Skąd jesteś? - pyta pracownica WTA, szukając mojej akredytacji. - A, Iga Świątek - uśmiecha się, wręczając mi dokument.
- Oczywiście, wiadomo, że numerem 1 polskiego sportu jest Robert Lewandowski. Wybitny piłkarz na szczycie sportu uprawianego na całym świecie i na masową skalę, jest dłużej niż Iga Świątek, jego klasa i rozpoznawalność są wyjątkowe. Lewandowski od lat jest ambasadorem polskiego sportu, Świątek od niedawna jest ambasadorką - pisał niedawno Łukasz Jachimiak z portalu Sport.pl. Widać to nawet w Teksasie.