"Pajacyk nie musi być pajacowaniem" - zauważyła kilka dni temu dziennikarka Sport.pl Agnieszka Niedziałek. W dużym tekście o wzbudzających emocje pajacykach Igi Świątek wypowiedzieli się różni ludzie z tenisowego środowiska - byli i obecni gracze, trener, sędzia i dziennikarz. Konkluzja była jasna: Iga nie potrzebuje niesportowych zachowań, by wygrywać, a jednocześnie trzeba dużo złej woli, żeby uznać, że ona celowo chwyta się nieregulaminowych trików.
Jeśli kogoś ta burza ominęła i nie do końca orientuje się, o co chodzi - spieszymy z wyjaśnieniem. Otóż w meczu z Donną Vekić w finale turnieju w San Diego Iga Świątek w trudnym momencie zachowała się przy siatce w sposób, który mógł rozproszyć Chorwatkę i sprawić, że będąc w dogodnej sytuacji do zdobycia punktu Vekić jednak go nie zdobędzie. Chodzi o to podniesie rąk przez Igę:
- Nie sądzę, że jest to zgodne z przepisami. To trochę poniżej pasa - oceniał John McEnroe we wrześniu, gdy Iga zachowała się tak w meczu z Lauren Davis na US Open. - Iga nie musi tak robić. Wszystkiego się nauczy, ma dopiero 21 lat. Wydaje się, że zachowanie Świątek było instynktowne i prawdopodobnie nie chciała zagrać w nieuczciwy sposób - dodawał jeden z najlepszych tenisistów w historii. McEnroe potrafi być dla Świątek wyrozumiały. W przeciwieństwie do wielu kibiców.
W ekskluzywnej rozmowie ze Sport.pl między turniejem w San Diego a WTA Finals w Fort Worth (początek już w poniedziałek 31 października) Świątek szczerze odnosi się do swoich pajacyków.
- To rzecz, której nie kontroluję, ale mam nadzieję, że ona już się nie pojawi. Pracujemy nad tym, żebym tak nie robiła - mówi. - To reakcja na stres, na to, co dynamicznie dzieje się w akcji, to reakcja nieświadoma - dodaje.
- Zrobiłam to w tym roku na US Open i pamiętam, że to był moment, w którym byłam mocno spięta. A w San Diego to wszystko zrobiłam podświadomie. Od razu po meczu podeszłam do Donny i przeprosiłam. Donna nie miała pretensji, okazało się, że w ogóle tego nie pamiętała. Mam nadzieję, że kibice też to zrozumieją. Wiem, że w internecie było na ten temat dużo negatywnych komentarzy - słyszymy od Igi.
Świątek cały czas jest w kontakcie z kibicami dzięki temu, że świetnie odnajduje się w social mediach. Idze nie trzeba opowiadać, że w sieci naprawdę pojawiło się wiele negatywnych opinii o jej pajacykach. - Nie jestem dumna z tego, że na korcie są rzeczy, których czasami nie kontroluję. To jest zachowanie instynktowne - mówi nam najlepsza tenisistka świata. I dodaje już ze śmiechem: - Może za dużo się naoglądałam piłki nożnej i tego, co bramkarze robią przy rzutach karnych.
Pajacyki Igi Świątek rzeczywiście trochę przypominają to, co robił choćby Jerzy Dudek w niezapomnianym finale Ligi Mistrzów z 2005 r. (Liverpool wygrał z Milanem po rzutach karnych, odrabiając straty ze stanu 0:3). Świątek miała wtedy tylko cztery lata, ale zapewnia, że dobrze zna tzw. Dudek dance. - Oczywiście, że to znam, z wielu powtórek - mówi.
To, co z Dudka zrobiło bohatera, Świątek wyłącznie szkodzi. W tenisie każda próba wytrącenia rywala z koncentracji jest odbierana jako zachowanie nieeleganckie. I to po prostu trzeba zaakceptować.