119 godzin Igi Świątek. Bije rywalki na głowę i apeluje do władz tenisa

Łukasz Jachimiak
Za kilka dni Iga Świątek na pewno rozegra 73., 74. i 75. oficjalny mecz w 2022 roku. A możemy się spodziewać, że zobaczymy też 76. i 77. występ najlepszej tenisistki świata. W rozmowie ze Sport.pl Świątek mówi, że jest gotowa na kończący sezon turniej WTA Finals w Teksasie. Ale po nim musi wreszcie mieć prawdziwe wakacje.

Iga Świątek rozgrywa sezon piękny i szalony. W styczniu doszła do półfinału Australian Open. W lutym zaczęła serię wygranych meczów i nie dała się pokonać nikomu aż do lipca - odniosła 37 kolejnych zwycięstw. W kwietniu została liderką rankingu WTA (i końca jej panowania nie widać), w maju skończyła 21 lat, a w czerwcu wygrała Roland Garros. We wrześniu dorzuciła kolejne wielkoszlemowe trofeum - za triumf w US Open.

Zobacz wideo Nowa Iga Świątek. Jednak Djoković, a nie Nadal? [Sport.pl LIVE]

Od początku 2022 r. do teraz Iga rozegrała 72 mecze. Wygrała 64, przegrała tylko osiem. Wystąpiła w 16 turniejach, osiem wygrała, była w dziewięciu finałach. A teraz w Fort Worth w Teksasie powalczy o kolejny sukces. W WTA Finals, czyli imprezie dla ośmiu najlepszych zawodniczek roku.

"Teraz jest tak, że wolno się regeneruję". Skurcze nie dawały spać

- Odpoczęłam dwa dni na Florydzie, a w poniedziałek polecieliśmy do Teksasu. Trochę się zregenerowałam. Na takim poziomie, żeby zagrać Finalsy. Po nich będę potrzebowała dłuższego odpoczynku. Teraz jest tak, że wolno się regeneruję - mówi Świątek w rozmowie ze Sport.pl.

17 października Iga pokonała Donnę Vekić w finale turnieju WTA 500 w San Diego. Od tego momentu do jej pierwszego meczu WTA Finals minie 14 dni. Ale to wcale nie jest dużo czasu. Nie na tym etapie sezonu. Takiego sezonu.

- Gdy po Australian Open minęły dwa z moich pięciu dni bez rakiety w ręce, to już czułam się gotowa, bardzo świeża. A po US Open bardzo długo dochodziłam do siebie - mówi Iga.

Po US Open wygranym w połowie września Świątek miała aż 25 dni przerwy przed kolejnym meczem (na turnieju w Ostrawie). Ale Iga opowiada nam, że za nowojorskie zwycięstwo zapłaciła najwyższą cenę w sezonie. - Dostawałam takich skurczy w nocy, że zupełnie nie mogłam spać. W trakcie takiego turnieju pojawia się dużo napięcia i dopiero po wszystkim człowiek czuje, jak trudno było. To się dzieje, gdy już zejdzie adrenalina, gdy minie pobudzenie, nastawienie na to, że trzeba grać, walczyć. Noc po finale była bardzo ciężka. Myślałam sobie wtedy w nocy, cierpiąc, że są sportowcy, którzy po każdym starcie czują taki ból i doszłam do wniosku, że cieszę się, że w tenisie to się jednak rzadko zdarza - mówi Iga. - Przeżyłam i wszystko jest okej, ale bez dwóch zdań to był jeden z najtrudniejszych momentów w tym roku. I myślę, że dopiero posezonowe wakacje sprawią, że poczuję się zregenerowana - dodaje.

Liczby Świątek nieosiągalne dla reszty

Nietrudno wyobrazić sobie, jak zmęczona może być Świątek, kiedy zauważy się, że to jej pierwszy w karierze tak intensywny sezon. Ubiegły rok Iga skończyła z tylko 49 występami. Nie próbujmy dodawać 17 meczów, jakie w poprzednim sezonie rozegrała w deblu (w bieżącym roku debla nie gra wcale). To zupełnie inny rodzaj wysiłku, trenerzy często podkreślają, że debel dla singlistek najwyższej klasy jest formą dobrego treningu.

Aż 72 mecze Igi z 2022 roku to oczywiście najwyższa liczba rozegranych spotkań w tourze WTA. Światowa numer dwa, Ons Jabeur, ma w tym momencie 61 rozegranych spotkań (bilans 45:16). Różnicę zobaczymy jeszcze wyraźniej, gdy policzymy, że Polka na kortach spędziła w sumie 119 godzin i 19 minut (pięć dób), a Tunezyjka - 93 godziny i 50 minut. Czyli o ponad dobę mniej.

Pójdźmy dalej, już tylko patrząc na liczbę rozegranych spotkań. W WTA Finals obok Świątek i Jabeur wystąpią jeszcze:

  • Jessica Pegula, która w 2022 roku rozegrała 60 meczów (bilans 42:18)
  • Coco Gauff (57 meczów, 38:19)
  • Maria Sakkari (59 meczów, 37:22)
  • Caroline Garcia (60 meczów, 41:19)
  • Aryna Sabalenka (50 meczów, 30:20)
  • Daria Kasatkina (60 meczów, 40:20)

Oczywiście są w tym gronie tenisistki, które grają też debla. I odnoszą w nim sukcesy, czyli rozegrały dużo deblowych meczów. Ale naprawdę nie ma sensu sumowanie spotkań singlowych i deblowych.

"Coraz większym wyzwaniem jest utrzymywanie pobudzenia i koncentracji"

- Pamiętam, że jak zaczęłam pracować z trenerem Wiktorowskim i on mi dał pięć dni wolnego po Australian Open, to byłam w szoku i zastanawiałam się, jak zareaguję na aż tyle wolnego, co ja będę przez ten czas robiła. A teraz już naprawdę czuję, że każdy kolejny turniej jest bardzo wymagający pod względem fizycznym. Coraz większym wyzwaniem jest też utrzymywanie pobudzenia i koncentracji. Ostrawa i San Diego były najtrudniejsze - mówi nam Iga Świątek.

Nic dziwnego, że zaraz po WTA Finals najlepsza tenisistka świata kończy sezon, rezygnując z prób łączenia występu w Teksasie z graniem w Billie Jean King Cup w Glasgow. Ta drużynowa impreza rozpocznie się już 8 listopada, czyli dzień po zakończeniu WTA Finals. Niewiele zmienia fakt, że Polki swój pierwszy mecz mają rozegrać 9, a nie 8 listopada. I niewiele zmieniałoby nawet ewentualne odpadnięcie Świątek po trzech meczach grupowych.

Czas, klimat, nawierzchnia - zmian byłoby za dużo, więc Polska zagra bez Świątek

- Podjęłam decyzję, która sprawi, że nie będę się musiała bać czy kolejny sezon rozegram w zdrowiu. Za mną 72 mecze rozegrane w tym roku i naprawdę to się wiąże z kosztami, których nie widać. Muszę o siebie zadbać. Tu by była kolejna zmiana strefy czasowej, w trudniejszą stronę dla organizmu. Byłaby też niekorzystna zmiana klimatu z ciepłego na zimny, zmiana nawierzchni, rytmu, rutyn. I wszystko musiałoby się stać błyskawicznie - tłumaczy Iga.

Świątek jest ciekawa, jak z próbą połączenia gry w Fort Worth i Glasgow poradzą sobie Amerykanki Pegula i Gauff. - Jestem bardzo ciekawa, jak sobie poradzą i czy to się nie odbije na ich samopoczuciu - mówi. - W zeszłym roku i w tym sezonie w konsekwencji można było obserwować, jak niektóre zawodniczki przez łączenie tych dwóch turniejów w bardzo krótkim czasie i w różnych częściach świata później za to zapłaciły. To było obniżenie poziomu na kilka miesięcy. Mam nadzieję, że w przyszłym roku WTA i ITF będą naprawdę współpracować, jeśli chodzi o terminy i lokalizacje tych dwóch imprez. To, co się dzieje teraz, nie sprzyja przecież też jakości widowiska. Rozumiem, że działaczom nie jest łatwo i że wybierają najlepsze oferty, jeśli chodzi o arenę, o kibiców, o miasto, które chce taki event zrobić. Ale uważam, że mimo wszystko zawodnicy, a więc i kibice, powinni być na pierwszym miejscu - podsumowuje Świątek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.