Kończy karierę w wieku 21 lat. "Proste rzeczy stały się prawie niemożliwe do wykonania"

- Proste rzeczy, z którymi nie myślałam, że będę mieć problem, zwłaszcza w moim wieku, stały się prawie niemożliwe do wykonania - powiedziała Tanysha Dissanayake. 21-letnia utalentowana tenisistka została zmuszona do zakończenia kariery.

Kibice tenisa dziś mogą nie pamiętać Tanyshy Dissanayake, jednak jeszcze kilka lat temu brytyjska juniorka uważana była za niezwykle utalentowaną zawodniczkę. Brytyjka brała udział m.in. w juniorskim Wimbledonie w 2018 roku, a więc tym, który wygrała Iga Świątek. Dissanayake startowała w grze podwójnej, gdzie zmierzyła się m.in. z Leylah Fernandez, aktualnie 41. zawodniczką rankingu WTA. 

Zobacz wideo Organizatorzy wiedzą, że popełnili faux pas wobec Lewandowskiego

Jako juniorka ograła Emmę Raducanu, teraz kończy karierę w wieku 21 lat

Tanyshy Dissanayake w trakcie juniorskiej kariery potrafiła także ograć Emmę Raducanu, a więc zwyciężczynię ubiegłorocznego US Open. U boku słynnej rodaczki startowała zresztą też w deblu, w 2020 roku w Sunderlandzie. Niestety, młoda tenisistka poinformowała ostatnio, że w wieku zaledwie 21 lat zmuszona jest zakończyć karierę. Wszystko z powodu COVID-19. 

Dissanayake zachorowała krótko po wybuchu pandemii w 2020 roku i przez kolejny rok nie była w stanie wrócić do gry. W 2021 roku pojawiła się ponownie na korcie, ale na bardzo krótko. Po paru dniach startów w Grecji znów uzyskała pozytywny wynik testu na koronawirusa i od tamtego czasu ciągle odczuwa skutki choroby, która bardzo mocno zaatakowała jej organizm. Ostatni trening odbyła w październiku 2021. O grze w tenisa nie ma mowy. Dlatego 21-latka opublikowała na Instagramie oświadczenie, w którym informuje o zakończeniu kariery. 

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

"Jeden sport, 16 lat, 21 krajów, niezliczone wspomnienia… To podsumowanie najlepszych 16 lat mojego życia. Sport, który uczynił ze mnie osobę, którą jestem dzisiaj. To była szalona podróż i gdybym mogła, zrobiłabym to wszystko jeszcze raz, ale po ponad roku bycia w złym stanie, nadszedł czas, aby ruszyć dalej. To była najtrudniejsza decyzja, jaką musiałam podjąć i jeszcze trudniejsza do zaakceptowania. Nie znam życia bez tenisa, ale ten sport wiele mnie nauczył i wiem, że czekają mnie wspaniałe rzeczy. Nie mogłabym być bardziej wdzięczna wszystkim, którzy mnie wspierali przez cały czas! Zdobyłam najlepsze wspomnienia z najlepszymi ludźmi i nie zmieniłbym tego za nic! Tenisie - kocham Cię, ale to pożegnanie" - czytamy. 

 

"Proste rzeczy stały się prawie niemożliwe do wykonania"

Tenisistka opowiedziała więcej na temat swojej decyzji w rozmowie z "The Times". Stwierdziła m.in., że powrót do pełni sprawności i gry na najwyższym poziomie zająłby jej "milion lat". Od ponad roku większość czasu spędza w domu i nigdzie nie wychodzi. Co więcej, przebywa przeważnie w łóżku. Wielką trudność sprawiają jej normalne, codzienne zajęcia. 

- Rzadko rozmawiam z ludźmi, ponieważ nawet samo podtrzymywanie rozmowy może odbić się na mnie przez kilka następnych dni. Wzięcie prysznica jest prawie jak robienie intensywnego treningu - powiedziała. - Nie mogę nawet dokończyć czytania notatek lekarza, które dostaję. Muszę namówić mamę, żeby przeczytała i wypełniła za mnie formularze lekarskie, bo sama nie umiem tego zrobić. Proste rzeczy, z którymi nie myślałam, że będę mieć problem, zwłaszcza w moim wieku, stały się prawie niemożliwe do wykonania - dodaje. 

Stan tenisistki jest tak poważny, że nawet podczas wakacji, na które kilka miesięcy temu udała się do Portugalii, musiała poruszać się na wózku inwalidzkim. Większość czasu spędzała też w hotelu i nie mogła nacieszyć się lokalnymi atrakcjami. Po powrocie długo odczuwała jeszcze skutki wyjazdu. 

- Wyszłam z willi tylko dwa lub trzy razy, mimo że restauracje i wszystko było tuż za rogiem. Poza tym trzy tygodnie zajęło mi odzyskanie sił po tej podróży. Ta jedna pięciodniowa wycieczka zabrała mi w sumie siedem tygodni życia. Nie poruszałam się, nie chodziłam, nie wędrowałam, nie robiłam nic szalonego, a i tak to trwało - podsumowała. 

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.