Iga Świątek uścisnęła dłonie zwykłym ludziom. Iga Świątek podziękowała za wsparcie. Iga Świątek znów pokazała się jako dziewczyna, której wszyscy chcemy kibicować. Ale we wtorek na konferencji prasowej w warszawskiej siedzibie PZU Iga Świątek zmierzyła się też z trudnymi pytaniami o bycie legendą i ikoną. I chyba wygrała.
- Do tego, że jesteś najlepsza, to się chyba powoli już przyzwyczajasz, tak? Ale jak się czujesz z tym, że powoli też stajesz się ikoną? - zapytał jeden z dziennikarzy w tej części konferencji, w której można już było z Igą porozmawiać.
Kilka minut wcześniej Beata Kozłowska-Chyła, prezes PZU, mówiła, że dla firmy zaszczytem jest mieć taką ambasadorkę, która w półtora roku od podpisania sponsorskiej umowy awansowała z 17. na pierwsze miejsce w światowym rankingu tenisistek. Już od niej Iga słuchała o byciu na szczycie. I oglądała siebie na tym szczycie, na wielkim ekranie. - Wzruszyłam się, oglądając ten film - stwierdziła po prezentacji swoich ostatnich sukcesów. A później mówiła nie o niedawnym triumfie na US Open, tylko o sprawach zwykłych ludzi. Usłyszeliśmy, że Iga bardzo się cieszy, spotykając tych wszystkich ludzi - pracowników swojego sponsora - i słuchając, jak dla jej meczów zarywają noce. - Wykańczam mieszkanie i bardzo możliwe, że się zainspiruję - Iga puszczała do nas oko, tak odpowiadając na informację, że nowa siedziba PZU jest najbardziej eko ze wszystkich biurowców w Warszawie.
Aż w końcu z 26. piętra wieżowca na Rondzie Daszyńskiego na szczyt świata sportu wróciła, by odpowiadać na pytania dziennikarzy.
- Nie do końca się przyzwyczajam - tak zaczęła się odpowiedź Igi na pytanie o bycie najlepszą i o bycie ikoną. - Ale to na pewno wygodna pozycja. Ciężko na nią pracowałam, więc ogromnie satysfakcjonujące jest, że w tym sezonie dominuję - dodawała trochę niepewnie wymawiając słowo "dominuję". - Chociażby liczbą punktów - uzupełniła.
W światowym rankingu WTA Świątek jest pierwsza z przewagą aż 5090 punktów nad drugą Ons Jabeur. Iga jest liderką od 26 tygodni i już od długiego czasu jest pewna gry w kończącym sezon turnieju WTA Finals w Dallas dla ośmiu najlepszych zawodniczek roku. Iga Świątek wygrała w tym sezonie aż siedem turniejów, w tym dwa wielkoszlemowe. I miała najdłuższą w XXI wieku serię 37 wygranych meczów. To jest dominacja. I chyba Iga przyzwyczaja się do myśli, że tak naprawdę jest. Co nie znaczy, że zamierza spocząć na laurach.
- Pamiętam, jak w zeszłym roku przed WTA Finals było dużo napięcia, żeby się zakwalifikować i ogromne doceniam, jaką mam pozycję teraz - mówiła. - Ale mimo wszystko nie przyzwyczajam się do tego, bo w sporcie cały czas trzeba być czujnym i moment nieuwagi sprawi, że zostanie się w tyle. Staram się patrzeć w przyszłość z nowymi celami i zadaniami. I zapomniałam, jaka była druga część pytania - stwierdziła Iga.
- Ikona - podpowiedź padła błyskawicznie. Dla Igi takie określenia nie są łatwe. Pytana wcześniej o "spotkanie legend", czyli jej krotką pogawędkę z Sereną Williams na US Open, podkreślała, że nie są koleżankami, że żadnego przekazywania rad nie było, że ona dopiero w Nowym Jorku Serenę poznała. Ale na hasło "ikona" Iga wzięła głębszy oddech i choć zaczęła od westchnięcia "Ojej", to po chwili powiedziała: - Szczerze mówiąc, czasami faktycznie czuję, że mam wpływ i chciałabym go wykorzystywać w dobry sposób. Chciałabym być inspiracją dla młodzieży. Ale gdy wracam do domu, to jestem taką samą Igą, jaką byłam wcześniej. Cieszę się, że mam taką bazę i ludzi, którzy znali mnie zanim stałam się popularna i którzy mi przypominają, że trzeba twardo stąpać po ziemi.
Iga jako numer 1 i zwyciężczyni trzech turniejów wielkoszlemowych ma wpływ na pewno nie tylko na młodzież. Jej głos musi być ważny na wielu polach. I ona zdaje sobie z tego sprawę.
- Jestem niezadowolona - powiedziała, poruszając wątek niemal nakładających się na siebie WTA Finals i finałów Billie Jean King Cup. WTA Finals, turniej dla ośmiu najlepszych tenisistek tego sezonu, zaplanowano na dni 31 października - 7 listopada w Dallas. A Billie Jean King Cup będące rywalizacją drużynową finały ma w dniach 8-13 listopada w Glasgow.
Świątek chciałaby zagrać w obu turniejach. Ale byłoby to bardzo trudne, zwłaszcza gdyby w Dallas doszła do finału. Iga zdradziła, że cały czas waha się, co zrobić. - Decyzja zapadnie w przyszłym tygodniu. Wciąż ze sztabem rozpatrujemy wszystkie "za" i "przeciw" - mówiła.
- Jestem niezadowolona, choć wiem, że ułożenie wszystkiego jest skomplikowane. Na pewno to, że federacje WTA i ITF w pewnym sensie nie współpracowały, by ułatwić nam zadanie, jest dla mnie irytujące - dodawała. - Na pewno podejmę kroki, by dać im znać o niezadowoleniu - to mówiła już trochę się śmiejąc, trochę niepewnie. A niepotrzebnie. I chyba szybko zdała sobie z tego sprawę. - Mam taką pozycję, że mogę mieć jakiś wpływ i może mój głos sprawi, że w przyszłych latach to się nie powtórzy - zauważyła Światek. - Już w ubiegłym roku WTA Finals były w Guadalajarze (od 10 do 17 listopada), a w Billie Jean King Cup w Pradze (od 1 do 6 listopada) i udział niektórych zawodniczek w obu tych turniejach pokazał, że czasami to nie jest dobry wybór - dodawała Iga.
Na pewno dobrym wyborem jest mówienie o takich sprawach. Iga nie jest legendą tenisa, ale kiedyś zdecydowanie może nią być. Na status ikony też jeszcze musi popracować, ale bezsprzecznie to jej głos jest teraz najważniejszy w światowym tenisie kobiet.