Potępiła Rosję, urodziła dziecko i znów trenuje. "Moje ciało nigdy nie było tak słabe"

"Swoją wyniosłością mogłaby zmrozić pokój, w którym byłeś, dlatego zostanie zapamiętana jako królowa śniegu tenisa. Królowa bardziej szanowana niż kochana" - pisano o Marii Szarapowej, gdy kończyła karierę. Ze sportowej sceny zniknęła w 2020 roku, ale wciąż wiele się wokół niej dzieje. Rok wojny w Ukrainie i urodziny syna wywołały u Rosjanki wiele i negatywnych, i pozytywnych emocji. Szarapowa wróciła do treningów, bo dają jej one poczucie własnej wartości.

Ostatnie lata dla Marii Szarapowej - byłej nr 1 światowego tenisa, zwyciężczyni pięciu turniejów wielkoszlemowych i ikony dyscypliny w poprzednich dekadach - to był emocjonalny rollercoaster. Sportową rywalizację w 2016 roku przerwał jej pozytywny test antydopingowy. Wpadła na meldonium, leku na serce, który w tamtym czasie wszedł na listę substancji zakazanych. Zasłanianie się niewiedzą i przyjmowaniem leku od dekady na niewiele się zdało. Tenisistka musiała swoje odcierpieć. Kara dwóch lat dyskwalifikacji ostatecznie została zmniejszona przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu do 15 miesięcy, ale powrót na korty w połowie 2017 roku był i słodki i gorzki. Bo chociaż w następnych latach zdarzały się jej ćwierćfinały i półfinały dużych imprez, to Rosjanka nie błyszczała i łapała sporo kontuzji. W 2020 roku zdecydowała się przejść na sportową emeryturę i z zawodowych kortów zeszła na zawsze. Chciała dać odpocząć swemu zniszczonemu przez sport barkowi i zakosztować innych, zwyczajnych smaków życia.

Zobacz wideo Iga Świątek oceniła swoją najmocniejszą stronę

Taniec i seriale

- Naprawdę nie mogę doczekać się tych kilku prostych rzeczy. Skończenia z życiem na walizkach, zatrzymania się przy porannej filiżance kawy, ruszenia na spontaniczny wypad weekendowy w towarzystwie najbliższych, czy pójścia na zajęcia taneczne - wyliczała Szarapowa w rozmowie z "Vanity Fair". Tłumaczyła w ten sposób, dlaczego emerytura była przez nią bardzo wyczekiwana.

Zresztą w ostatnich latach jej kariery widać było, że w głowie ma nie tylko tenis. Zagrała kilka epizodów w popularnym amerykańskim serialu "Billions", a także w "The Morning Show", a w 2020 roku występowała gościnnie w "Shark Tank". Pojawiła się też w filmie "Ocean's 8". Traktowała to bardziej jako rozrywkę i odskocznię od sportu, bo finansowo zabezpieczyła się w inny sposób. Przez kilkanaście lat kariery z kortów podniosła niemal 40 mln dolarów, ale siedem razy tyle przyniosły jej reklamy i współpraca z topowymi markami odzieżowymi, motoryzacyjnymi, czy firmami z branży zegarków. Zresztą do tej pory od 12 lat jest ambasadorką jednej z wód, z którą pojawia się na wielu zdjęciach.

Szarapowa ma też swoje biznesy, jednym z jej ulubionych jest marka cukierków Sugarpova. Jak podał "Forbes" - firma w 2019 roku sprzedała słodkie produkty za 20 milionów dolarów. Była tenisistka uwielbia słodycze i jest jedynym właścicielem cukierkowego przedsiębiorstwa.

Amerykańska Rosjanka, która w obliczu "kryzysu" modli się o pokój

Po zakończeniu kariery Szarapową widywano na pokazach mody, fotoreporterzy robili jej zdjęcia podczas wycieczek po Francji, ale sporo czasu spędzała też w swej luksusowej posiadłości w Los Angeles, gdzie oprócz basenu i siłowni ma salę do kręgli. Szarapowa jest stałą rezydentką Stanów Zjednoczonych. W USA mieszka zresztą od siódmego roku życia, bo wtedy bez grosza przyjechała tu z tatą, który wymyślił sobie, że wyjazd za ocean pomoże w karierze córki. W tych pierwszych dniach w USA Szarapowej i jej tacie pomogli zresztą Polacy, którzy zapłacili za ich bilet, gdy ci chcieli przemieścić się na Florydę. Choć Szarapowa była wychowywana w amerykańskiej kulturze, na wszystkich międzynarodowych zawodach zawsze reprezentowała Rosję. Od swego kraju delikatnie odcięła się jednak w marcu tego roku po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

"Z każdym dniem jestem coraz bardziej załamana i głęboko zasmucona obrazami i historiami rodzin i dzieci dotkniętych nasilającym się kryzysem na Ukrainie" – napisała na Instagramie. "Modlę się o pokój i przesyłam moją miłość i wsparcie wszystkim, którzy tego potrzebują" - dodała. Wraz z wpisem przekazała zresztą darowiznę dla jednej z organizacji pomagających dzieciom. Wiele mediów zarzuciło jej jednak zbyt delikatne określenie tego co się dzieje i zastanawiało, dlaczego nie użyła słowa inwazja lub wojna. 

"Nie pamiętam, żeby moje ciało kiedykolwiek czuło się tak słabe"

Sama też została matką, bo na początku wakacji urodziła Teodora, czym pochwaliła się zresztą w mediach społecznościowych. Dwa lata wcześniej Rosjanka przyjęła oświadczyny Alexandra Gilkesa, brytyjskiego biznesmena, który niegdyś był kolegą ze szkoły księcia Williama. Niedawno, przyzwyczajona przez całe życie do aktywności, Szarapowa poinformowała fanów, że już dwa tygodnie po porodzie wróciła do treningów. Na razie spokojnych. Były to ćwiczenia z gumami na mięśnie rąk i nóg, podnoszenie lekkich hantli, czy rozciąganie się. Rosjanka przyznała, że poród sporo ją kosztował.

 

"Nie pamiętam, żeby moje ciało kiedykolwiek czuło się tak słabe, jak dzień po urodzeniu, więc nawet takie proste ruchy przypominały mi, ile przeszłam" - napisała. Zdradziła, że przez ostatnie trzy miesiące ciąży ruszała się bardzo mało, co dla jej organizmu było rzadkim zjawiskiem, dlatego czuła się nieswojo.

- Kiedy urodziłam, miałam nową energię, której chyba potrzebowałam - tłumaczyła potem szybki powrót do ćwiczeń i zajęć pilates w rozmowie z magazynem "People". W tym samym wywiadzie dodała, że chce odzyskać formę, bo to daje jej poczucie własnej wartości. Spieszyć się nie będzie, bo wie, że po porodzie wszystko wymaga czasu.

Szarapowa opisała też, jak narodziny synka zmieniły jej życie, które teraz trudno nazwać emeryturą. - Macierzyństwo to przecież praca na pełen etat. Dla mnie jest to bardzo satysfakcjonujące, gdy patrzę, jak ten mały człowiek dorasta i dzielę z nim wszystkie chwile - mówiła.

Nietrudno odnieść wrażenie, że jej wizerunek po zakończeniu kariery mocno się ocieplił. Za czasów gry w turniejach WTA i Wielkich Szlemach Rosjanka była postrzegana jako oziębła, niewchodząca w relacje czy wręcz stroniąca od socjalizacji. Koleżanek w świecie tenisa raczej nie miała. Gdy kończyła karierę tenisowy ekspert dziennika "The Guardian" Kevin Mitchell napisał o niej tak: "Swoją wyniosłością mogłaby zmrozić pokój, w którym byłeś, dlatego zostanie zapamiętana jako królowa śniegu tenisa. Królowa bardziej szanowana niż kochana".

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA