Trzydzieści niewymuszonych błędów. W ciągu dwóch setów. A po drugiej stronie siatki 108. zawodniczka rankingu WTA. To nie brzmi jak przepis na zwycięstwo i awans do ćwierćfinału US Open, prawda? A jednak Iga Świątek wygrała i gra dalej.
Nasza numer jeden rozegrała słaby mecz - to bezdyskusyjne. A Niemka Jule Niemeier długo grała zdecydowanie lepiej niż wskazuje na to jej ranking. Bo też jest to ranking przekłamany, nieuwzględniający tego, że Niemeier niedawno dotarła do ćwierćfinału Wimbledonu. Decyzją WTA punktów za Wimbledon w tym roku nie było. Bo federacji nie spodobało się, że Brytyjczycy nie zaprosili do siebie zawodniczek z Rosji i Białorusi.
Ale zostawmy rankingi. Mecz Świątek z Niemeier toczył się przede wszystkim po stronie Polki. To nie rywalka była kłopotem. To Iga sama podstawiała sobie nogę, wywracała się, denerwowała na wszystko i wszystkich, po czym wstawała i powtarzała to samo.
W pierwszym secie Iga pozwoliła wyjść rywalce na prowadzenie 5:2, bo w decydującej akcji nie zachowała zimnej krwi. Świątek nie zauważyła, że Niemeier upadła, ofiarnie broniąc. I gdy Niemka leżała na korcie, Iga zamiast spokojnie zdobyć punkt wpakowała piłkę w siatkę.
W drugim secie prowadząc 5:3 Iga serwowała na wygranie seta, ale straciła podanie po podwójnym błędzie serwisowym. Sekundę po nim spojrzała w stronę swojego boksu i pokazała w kierunku sztabu uniesiony kciuk.
Po co ta ironia? Pewnie to był po prostu upust złości. W boksie Igi też było nerwowo - chwilę wcześniej trener Tomasz Wiktorowski dosadnie omawiał fakt, że Iga spóźnia się do piłek granych przez Niemeier.
Mniejszych i większych - czasami naprawdę wielkich! - spóźnień, potknięć, zagrań tak silnych, jak niecelnych było w grze Igi mnóstwo.
Niemeier była wyraźnie słabiej przygotowana kondycyjnie. W drugim secie było widać, że Iga mogłaby ją spokojnie pokonać, gdyby tylko okiełznała złe emocje. Ale długo nie potrafiła tego zrobić. Świątek drugą partię wyszarpała. I dopiero wtedy wszystko stało się takie, jakie powinno być, gdy numer 1 gra z numerem 108.
W trzecim secie Iga była już Igą, jaką uwielbiamy oglądać. Świątek wygrała go do zera. Świątek popełniła w nim tylko jeden niewymuszony błąd. Ta partia trwała tylko 36 minut, podczas gdy dwie wcześniejsze w sumie ślimaczyły się przez prawie dwie godziny.
Teraz Iga zagra w swoim pierwszym ćwierćfinale US Open. Jej rywalką będzie Jessica Pegula. Z Amerykanką klasyfikowaną na ósmym miejscu w rankingu WTA Iga grała dotąd trzy razy, dwa mecze wygrała - oba w tym roku, a przegrała trzy lata temu.
W ostatnich tygodniach Iga nie jest w najwyższej formie. Na US Open to widać. Ale jak wielkie są jej możliwości, skoro mimo to ona jest w tym miejscu? Ją stać na wszystko. Ciągle.