Ubiegłoroczna edycja US Open była dla Emmy Raducanu niezwykle udana. Brytyjska tenisistka po raz pierwszy w karierze wygrała wielkoszlemowy turniej, pokonując w finale 6:4, 6:3 znakomitą Kanadyjkę Leylah Fernandez. W związku z tym sukcesem wielu spekulowało, że Raducanu ponownie może powalczyć o wygraną.
W pierwszej rundzie tegorocznego US Open Raducanu (11. WTA) trafiła na Francuzkę Alize Cornet (40. WTA), która na początku lipca wygrała z Igą Świątek w trzeciej rundzie Wimbledonu. Brytyjka była uznawana za faworytkę tego starcia, nie tylko ze względu na wynik w ubiegłym roku, ale także ogólną dyspozycję.
Mecz zakończył się niespodziewaną porażką Raducanu. Do pewnego momentu pierwszego seta gra była wyrównana, ale Cornet ostatecznie osiągnęła przewagę i wygrała 6:3. W drugim secie faworyzowana tenisistka prowadziła już 3:1, ale później przegrała pięć gemów z rzędu i ponownie musiała uznać wyższość Cornet w stosunku 3:6.
Przegrana z Cornet sprawiła, że Emma Raducanu stała się dopiero trzecią panującą mistrzynią US Open, która odpadła już w pierwszej rundzie kolejnej edycji. Wcześniej zdarzyło się to Rosjance Swietłanie Kuzniecowej, która po triumfie w 2004 roku, rok później pożegnała się z turniejem już po pierwszym meczu, a także Niemce Angelique Kerber w 2017 roku.
W tym roku Raducanu nie radzi sobie zbyt dobrze w turniejach wielkoszlemowych. W Australian Open, French Open i Wimbledonie docierała jedynie do drugich rund.
Dzięki wygranej z Raducanu, Alize Cornet awansowała do drugiej rundy US Open, w której zagra z Kateriną Siniakovą (80. WTA). Czeszka w pierwszej rundzie wygrała 6:4, 4:6, 6:2 z Amerykanką Taylor Townsend (197. WTA).