Pierwszy set zaczął się dobrze dla Huberta Hurkacza, który szybko przełamał Oskara Otte i podwyższył prowadzenie. W kolejnych gemach Polak utrzymywał przewagę przełamania. Przy stanie 5:3 nie wykorzystał piłki setowej. Chwilę później przy własnym serwisie dopiął swego - domknął partię wynikiem 6:4.
Hurkacz grał bardzo pewnie i dobrze serwował. Od początku meczu obraz gry wyglądał tak, jak można było się tego spodziewać: wiele krótkich wymian, rwane tempo, mało dłuższych akcji. Otte należy bowiem do zawodników, którzy preferują taki właśnie styl. Niemiec unikał dłuższych wymian jak ognia. Polak musiał bardzo szybko reagować na jego serwisy, zaskakujące zagrania, ale radził sobie z tym znakomicie.
Druga partia ułożyła się dla Hurkacza jeszcze lepiej. Szybkie dwa przełamania sprawiły, że mógł bardzo spokojnie rozgrywać kolejne akcje. Polak wyraźnie oszczędzał siły w gemach rywala gdy już uzyskał przewagę. 25-latek z Wrocławia jest już doświadczonym zawodnikiem. Ma świadomość, że turniej wielkoszlemowy może być długi, rywalizacja toczy się do trzech wygranych setów, impreza odbywa się w bardzo trudnych warunkach (w Nowym Jorku jest gorąco i wilgotno o tej porze roku). Drugą partię skończył wynikiem 6:2.
Trzeci set zaczął się tak jak poprzednie - od przełamania serwisu Otte. Hurkacz był bardzo konsekwentny w grze. Budował przewagę własnym podaniem, w gemach rywala robił tylko tyle, ile wymagał od niego przeciwnik swoimi zagraniami. Do tego popisywał się w grze defensywnej. Mierzący ponad 1,9 m wzrostu Polak imponuje sprawnością. Nie przeszkadzał mu także wiatr, który we wtorek wieczorem wiał dość mocno w stanie Nowy Jork.
Hurkacz wygrał spotkanie pierwszej rundy US Open 6:4, 6:2, 6:4. Nie było ani jednego momentu, w którym jego zwycięstwo byłoby zagrożone. Otte był bezradny. Niemiec wielokrotnie irytował się na swoje błędy, do których często zmuszały go dobre ataki Polaka. Takiego zwycięstwa Hurkacz potrzebował na początku turnieju: szybkiego (1 godzina, 45 minut), bardzo pewnego, bez większych emocji.
Największą niespodzianką w tym meczu był widok trenera Hurkacza. Craig Boynton siedział na trybunach kortu numer pięć bez brody. Amerykanin od miesięcy nie chciał jej ściąć. Zapewniał, że zrobi to dopiero, gdy jego podopieczny wygra większy turniej. Mimo to w czerwcu po wygranej Polaka w Halle nie zrealizował obietnicy.
Dzięki temu zwycięstwu Hubert Hurkacz wyrównał najlepszy swój wynik, jaki dotychczas osiągnął w Nowym Jorku. Polak nigdy bowiem nie przeszedł drugiej rundy US Open. Zatrzymywał się trzykrotnie na tym etapie turnieju. Jest szansa, że w tym roku nasz zawodnik zajdzie w Nowym Jorku najdalej w karierze. Jest rozstawiony z numerem 8, a w kolejnym meczu zmierzy się z lepszym z pary Sam Querrey - Ilia Iwaszka. Bez względu na ostateczne nazwisko rywala, będzie zdecydowanym faworytem tego spotkania.