Iga Świątek przesiadła się z TGV do roller coastera. "Jazda" i momenty przestoju

Łukasz Jachimiak
Iga Świątek - Sloane Stephens 6:4, 7:5 i nasza liderka światowego rankingu jest w trzeciej rundzie turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Na 12 dni przed startem US Open Polka krzyczy "Jazda", ale są momenty, gdy staje, jakby była zdziwiona, że sama sobie zaciągnęła hamulec.

Na bekhend, na forhend, znów na bekhend, a każde kolejne zagranie jeszcze trudniejsze od poprzedniego, już naprawdę dobrego - tak Iga Świątek rozrzuciła Sloane Stephens w akcji na wagę zwycięstwa w pierwszym secie. Tę akcję światowego numeru 1 warto z meczu wyciąć i pokazywać jako wzór. Ale nie da się z tego meczu wyciąć tylko tej jednej akcji. Trzeba uczciwie powiedzieć, że Iga kolejny raz w ostatnim czasie zabrała nas na roller coaster. I warto dodać, że czas falowania i spadania musiał przyjść.

Zobacz wideo Iga Świątek ciężko trenuje. Oto dowód

Ostatnio było mało grania i mało wygrywania

W pierwszej rundzie turnieju WTA 1000 w Cincinnati Świątek mała wolny los. W drugiej - nasza numer 1 rankingu WTA pokonała 57. na świecie Stephens (kiedyś była numerem 3 i mistrzynią US Open 2017) i na pewno znów zebrała dużo materiałów do przemyśleń.

2 lipca Iga przegrała z Alize Cornet w trzeciej rundzie Wimbledonu. To był koniec niesamowitej serii zwycięstw 21-letniej Polki. Iga wygrała 37 meczów z rzędu, zdecydowanie najwięcej ze wszystkich tenisistek w XXI wieku. Natomiast po 2 lipca Świątek rozegrała dopiero szósty mecz. W ostatnie półtora miesiąca wygrała cztery razy i dwa razy przegrała. Iga zgubiła pewność siebie, z którą wchodziła na kort i z którą odjechała światu. Od połowy lutego do 2 lipca Świątek przy większości rywalek była jak pociąg TGV przy drezynach. A dziś z większością rywalek ściga się, jadąc w podobnym tempie. Nierównym - raz przyspiesza mistrzowsko, a innym razem niespodziewanie hamuje, staje i znów musi się rozpędzać, co nie jest łatwe.

Ale to jest zrozumiałe. Pewnie, że chcielibyśmy oglądać tylko takie akcje Igi:

Ale w meczu ze Stephens widzieliśmy, jak Iga popełnia zdecydowanie więcej niewymuszonych błędów (25) niż notuje kończących uderzeń (17), jak broni aż 11 breakpointów i jak aż cztery razy daje się przełamać (serwis, niestety, niedomaga), jak przez niecierpliwość trwoni prowadzenie 5:2 w drugim secie i jak ze złością wykrzykuje coś w kierunku swojego sztabu.

Zwycięstwo numer 50. Ale widać, że Iga chce więcej

To obrazki typowe dla kogoś, kto szuka i czuje, że może nie jest daleko, ale jednak nie znajduje. Nam się oczywiście marzy, że Świątek odnajdzie wielką formę na startujące już 29 sierpnia US Open. Idze to się na pewno marzy jeszcze bardziej niż nam. Więcej - Iga nie tylko marzy, ona ciężko na to pracuje. Ale wszyscy musimy być bardziej wyrozumiali.

A zwłaszcza Iga powinna trochę wyrozumiałości sobie podarować. Tylko jak to zrobić, będąc tak ambitną? I wiedząc, że dopiero co grało się tak znakomicie? Jak cieszyć się jazdą w trybie góra-dół-góra-dół, skoro dopiero co doskonale się bawiło na stałych, wysokich prędkościach?

W każdym razie wielkich powodów do marudzenia na pewno nie ma. A jest już 50. zwycięstwo Igi w bieżącym roku. Przy zaledwie sześciu porażkach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.