Radwańska zdradza tajemnicę wygranej ze Świątek. "Myślałam, że wypluję płuca"

Dominik Senkowski
Agnieszka Radwańska pokonała Igę Świątek podczas meczu dla Ukrainy. Set rozegrany w Krakowie miał charakter pokazowy, ale widać było, że Radwańska nadal ma to coś. - Dużo dał mi trening z Igą kilka dni wcześniej, po którym myślałam, że wypluję płuca. To był test prawdy. Przetarcie, którego potrzebowałam, to mi pomogło - przyznała Radwańska w rozmowie ze Sport.pl.

Dwa tygodnie temu w Krakowie odbyła się impreza charytatywna "Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy". Wśród gości wystąpiła m.in. Agnieszka Radwańska. - Bardzo dobrze wspominam to wydarzenie. Wszystko udało się znakomicie. Był tłum ludzi, praktycznie cała hala została wypełniona po brzegi. O to chodziło, by zebrać jak najwięcej pieniędzy dla dzieci z Ukrainy. Gratulacje dla Igi i jej teamu, bo to na ich zaproszenie miałam okazję wystąpić. Udało im się to zorganizować bardzo szybko, w zaledwie parę tygodni, co nie jest łatwe - mówi Radwańska w rozmowie ze Sport.pl.

Zobacz wideo Skoczkowie narciarscy "w tenisowej piaskownicy". Kamil Stoch uspokaja Igę Świątek

Radwańska o meczu ze Świątek

W Krakowie pokazowego seta rozegrały Iga Świątek i Agnieszka Radwańska. Cała tenisowa Polska czekała na ich pojedynek. Zwyciężyła finalistka Wimbledonu 2012. Zapytaliśmy, jakie to uczucie pokonać liderkę rankingu i to w rodzinnym Krakowie? 

Radwańska uśmiechnęła się szeroko: - Przede wszystkim fajnie było znów wyjść na kort w Krakowie. Kilka lat temu grałyśmy tam w Pucharze Federacji przeciwko Rosji, potem był mój benefis. W obu przypadkach był komplet publiczności. Nie sądziłam, że będę miała jeszcze taką okazję, by wyjść do Tauron Areny, która jest wypełniona po brzegi i dodatkowo zagrać singla. To też było dla mnie wyzwanie, by wejść na kort, a potem zejść o własnych siłach. Przede wszystkim to była pokazówka, szansa dla polskich kibiców by zobaczyć tenis na żywo, a sam wynik nie był ważny.

Przed spotkaniem ze Świątek Radwańska powiedziała dziennikarzom: "Dziś chcę po prostu nadążyć za Igą, nie zrobić sobie krzywdy w pierwszych dwóch gemach i pokazać trochę tenisa publiczności". To była chyba trochę zasłona dymna, bo mimo iż tenisistka urodzona w Krakowie zakończyła karierę prawie cztery lata temu, przeciwko aktualnej liderce rankingu WTA pokazała się z bardzo dobrej strony. Widać było, że nie straciła czucia piłki i ma sporo doświadczenia w rozgrywaniu wymian, nawet jeśli Świątek nie zagrała na 100 procent swoich możliwości. 

Przydatny trening w Warszawie 

- Muszę powiedzieć, że dużo dał mi trening z Igą w Warszawie kilka dni wcześniej. To był dla mnie taki trening, po którym myślałam, że wypluję płuca, były w pełnym ogniu. To był taki test prawdy. Przetarcie, którego potrzebowałam, by kilka dni później czuć się dużo lepiej. Tak faktycznie było, to mi pomogło. Duża zasługa tego wysiłku, który wykonałam przed imprezą w Krakowie, a którego nie miałam już od czterech lat - przyznała Radwańska.

- Musiałam najpierw sprawdzić się na takiej intensywności. Nie oszukujmy się, że intensywność w grze z Igą jest zupełnie inna niż gdy tak po prostu wychodzę sobie na kort i odbijam. Jednak to był tylko jeden set z Igą. Fajny był także ten mikst poprzedzający nasz mecz, dobra rozgrzewka - dodała. Zanim na kort wyszły panie, w rywalizacji par mieszanych Iga Świątek i Martyn Pawelski pokonali duet Agnieszka Radwańska - Serhij Stachowski. 

Radwańska występowała w lipcu w Wimbledonie w rywalizacji deblowej legend, uczestniczy w polskiej Superlidze, ale nie myśli o powrocie do zawodowych rozgrywek WTA.

Radwańska oglądała Świątek w Warszawie

Po imprezie w Krakowie Iga Świątek udała się do Warszawy na turniej WTA rozgrywany na kortach Legii. Kibice i dziennikarze liczyli na jej zwycięstwo w całej imprezie. 21-latka z Raszyna opadła w ćwierćfinale. Czy oczekiwania wobec Świątek były zbyt duże? 

- Patrzę na to tak, że sama byłam w takiej sytuacji. Grałam w Polsce pod presją chociażby w meczach Pucharu Federacji czy w turnieju w Katowicach. Wiem, jak to jest, gdy się tak bardzo chce, wszyscy oczekują, wszyscy chcą, mówią o tym. Balonik jest napompowany. W życiu tak jest, że jak się za bardzo chce, to można być na korcie trochę wolniejszym niż zazwyczaj - tłumaczyła Radwańska, która oglądała mecze w Warszawie z trybun.

Była wiceliderka rankingu doceniła także formę Caroline Garcii. Francuzka po wygranej ze Świątek triumfowała w całym turnieju BNP Paribas Poland Open. - Garcia zagrała niesamowicie, jak za swoich najlepszych czasów, gdy ocierała się o miejsce w pierwszej "10". Tak się gra, gdy wychodzisz na kort bez żadnej presji. Garcia to wykorzystała, była agresywna, nie miała nic do stracenia. Z jednej strony jestem zaskoczona, że Iga nie wygrała tego turnieju, a z drugiej niekoniecznie, bo wiem, jak to ciężko jest grać przed swoją publicznością. Jak jest tak wielka chęć zwyciężenia w turnieju, to wszystko przychodzi trochę trudniej - przekonywała nasza rozmówczyni.

Co dalej?

Sportowcy często powtarzają, że trudniej jest utrzymać się na szczycie niż na niego wejść. Czy zatem druga część sezonu 2022 będzie dla Igi Świątek trudniejsza? A może łatwiejsza, bo nie broni zbyt wielu punktów i ma gigantyczną przewagę nad rywalkami w rankingu WTA? - Tak naprawdę Iga natłukła tyle punktów przez pierwsze pół roku, że czego by nie zrobiła i tak skończy sezon jako numer jeden. Jeśli chodzi o ranking, to najbliższe miesiące nie będą miały takiego znaczenia. Iga gra teraz głównie o kolejne tytuły, sukcesy - uważa Radwańska.

- Może Iga będzie grała z ciut mniejszą presją, bo już jest numerem jeden, ale z drugiej strony ta presja może ciążyć, bo na ten moment jest faworytką absolutnie każdego turnieju, a z tym też trzeba umieć sobie poradzić. Nikt nie jest maszyną, nie da się wygrać każdego meczu, ale myślę, że Iga pokaże swoją moc na kortach twardych i będziemy mogli ją oglądać w samych końcówkach turniejów - przekonuje.

Nowa rola

Ostatnie dni są bardzo intensywne dla Agnieszki Radwańskiej. W Kozerkach blisko Grodziska Mazowieckiego trwa turniej kobiecy rangi ITF 100 tysięcy dolarów (niższy poziom niż WTA), a Radwańska jest dyrektorką sportową imprezy. - To oczywiście nowe doświadczenie. Wydaje mi się, że znam wszystko od tej drugiej strony jako zawodniczka i dzięki temu jest mi łatwiej w sprawach organizacyjnych. Cieszę się z nowego wyzwania - przyznała. 

Korty w Kozerkach należą do imponującego kompleksu Narodowego Centrum Szkolenia przy Polskim Związku Tenisowym. - To pierwszy taki obiekt w Polsce. Są tu korty ziemne, twarde (będzie też kort trawiasty - przyp. red.). Cały kompleks jest gigantycznych rozmiarów. Cieszę się, że w końcu mamy taki obiekt, na którym na dodatek odbywa się teraz turniej rangi ITF. To przede wszystkim szansa dla polskich zawodniczek na występ i punkty - zauważa Radwańska. 

Możemy być dumni

Światowe akademie nie powstydziłyby się takiego obiektu. - Na ich tle wypadamy naprawdę dobrze. Mamy nawet Hawk-Eye (elektroniczny system umożliwiający rozstrzygnięcie kontrowersyjnych punktów - przyp.red.). To fantastyczne, że doczekaliśmy się takich warunków na turnieju, który nawet nie jest jeszcze z cyklu WTA. Swoją drogą, takie plany są i będziemy w tym kierunku zmierzać. Nie sądzę, by inne imprezy z cyklu ITF mogły pochwalić się choćby Hawk-Eyem - zauważa nasza rozmówczyni.

Zdaniem Radwańskiej szczególnie ważne w Kozerkach są korty twarde. - Tak naprawdę w Warszawie brakuje na zewnątrz kortów o nawierzchni twardej, na których można byłoby trenować. A przecież na tych kortach odbywa się 90 procent zawodowych turniejów. W stolicy są nawierzchnie twarde w warunkach półhalowych, często wyślizgane, za szybkie, nie są to typowe korty twarde. W Kozerkach mamy wszystko i cieszę się, że mogłam się tego doczekać. Za moich czasów można było o tym tylko pomarzyć. Większość turniejów na świecie na kortach twardych odbywa się na otwartej przestrzeni. Jedyne imprezy w hali rozgrywałam w końcówkach roku, w tym Turniej Mistrzyń, choć i ten nie zawsze, bo w Dausze było na zewnątrz - zakończyła Radwańska. 

W niedzielę w finale turnieju w Kozerkach Magda Linette zmierzy się z Czeszką Kateriną Siniakovą. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.