Novak Djoković wrócił do Serbii po zwycięskim Wimbledonie. Tłumy kibiców witały go w centrum Belgradu. Następnie tenisista udał się do bośniackiej miejscowości Visko, by otworzyć nowy kompleks tenisowy. Przy okazji odpowiedział tam na pytania lokalnych dziennikarzy. Djoković pytany był głównie o najbliższe plany, w tym występ na wielkoszlemowym US Open.
- Nie pojadę do USA, jeśli nie będę miał zezwolenia. Australijska saga nie była przyjemna - zadeklarował 35-letni mistrz tenisa. Djoković dał do zrozumienia, że wyciąga wnioski ze styczniowej deportacji z Australii. Wtedy udał się do Melbourne, przekonany, że ma prawo do pobytu w Australii. Lokalne władze anulowały jednak jego wizę i Serb został zmuszony do opuszczenia kraju. Burza trwała na oczach całego świata.
W przypadku Stanów Zjednoczonych sytuacja dla wciąż niezaszczepionego Djokovicia jest równie trudna. Nadal jest tak, że obywatele innych krajów mogą wjechać na amerykańską ziemię jedynie w przypadku przyjęcia szczepienia przeciwko COVID-19. Wyjątki w tym zakresie są niemal żadne, a serbski tenisista nie jest nimi objęty. - Mam nadzieję, że prezydent Joe Biden zmieni zdanie - powiedział po Wimbledonie Goran Ivanisević, trener Djokovicia, odnośnie ewentualnego poluzowania amerykańskich przepisów covidovych.
- Jestem tenisistą, a nie politykiem. Polityka mnie nie interesuje. Mam swoje zdanie, jestem za wolnością wyboru tego, co najlepsze dla każdego. Szanuję decyzję innych i liczę, że inni uszanują moją decyzję. Jeśli dostanę pozwolenie, zagram na US Open. Jeśli nie dostanę - to nie będzie koniec świata - zapowiedział 21-krotny triumfator wielkoszlemowy.
W obronie byłego lidera rankingu stanął legendarny amerykański tenisista John McEnroe. Ekspert ESPN stwierdził, że Djoković powinien zagrać w nowojorskiej imprezie wielkoszlemowej. - Politycy za bardzo się wtrącają. Zrobili to w Australii. Niech ten facet przyjedzie i zagra w USA. To śmieszne. Mam nadzieję, że ktoś podejmie właściwą decyzję i pozwoli mu grać - powiedział McEnore.
US Open rusza 29 sierpnia i potrwa do 11 września. Tytułu broni Rosjanin Danił Miedwiediew, który w przeciwieństwie do Wimbledonu będzie mógł wystąpić w Stanach Zjednoczonych.