Radwańska znów robi furorę na korcie. Dzięki igłom. "Kiedyś się tego bałam"

Wbijanie długich igieł w różne części ciała, by pomóc mięśniom w szybszej regeneracji jest już Agnieszce Radwańskiej niestraszne. - Kiedyś tego nie lubiłam i trochę się bałam. Teraz to jeden z moich ulubionych zabiegów odnowy. Do wszystkiego się dojrzewa - ocenia z uśmiechem była tenisistka. Uczestniczka turnieju legend w Wimbledonie nie zamierza zaś wracać do lodowych kąpieli. - Podziękowałam już wszystkim baniakom i beczkom - zaznacza.

Występy w roli legendy na turnieju wielkoszlemowym czasami bywają bolesne. Zwłaszcza na początku, gdy rozgrywa się pierwszy mecz po krótszej lub dłuższej przerwie. Z jednej strony talent i ambicja pozostały, ale kondycja już nie ta. Efekt jest taki, że kibice oglądają nieraz widowiskowe akcje, a tenisistki i tenisiści potem cierpią katusze.

Zobacz wideo Tajemnica kortów Wimbledonu. Dlaczego tak bardzo różnią się od innych?

Zbiorowy płacz obolałych

- Wiele z tych dziewczyn zaczynało występ w Londynie, nie wiedząc do końca, czego się spodziewać. Wiem, że po pierwszym meczu wszystkie płakały w szatni, że są obolałe. Jedynie Renee Stubbs czuła się wtedy w miarę nieźle, bo skorzystała z kąpieli lodowej - opowiadała deblistka Alicja Rosolska.

Wśród obolałych była m.in. Agnieszka Radwańska, która debiutuje na trawiastych kortach Wimbledonu w roli legendy. 33-latka, która rozegrała teraz w Londynie już dwa spotkania, nie kryje, że odczuła to.

- Mowa o półtorej godziny na intensywności meczowej. To zupełnie co innego niż trening. Odzywają się więc potem m.in. ręka i bark. W dniach przerwy nie dotykam tutaj rakiety - wskazuje.

Wielką pomocą w jej przypadku jest igłoterapia. Zadaniem zabiegu wykonywanego przez fizjoterapeutę jest rozluźnienie mięśni po wysiłku. 

- Cała jestem wtedy w igłach - są w barku i ręce. Najdłuższe wbija się w pośladki, bo raz, że trzeba dotrzeć w głąb mięśnia, a dwa, że grę na trawie najbardziej odczuwa się w tym obszarze ciała - relacjonuje Polka, która cztery lata temu zakończyła zawodową karierę.

Strach przed igłami minął. "Kilka minut i po robocie"

Jak dodaje, potrzebowała trochę czasu, by się przekonać do suchego igłowania. Teraz jest to jedno z jej ulubionych rozwiązań z zakresu odnowy. 

- Jakiś czas temu było inaczej. Miałam podejście, że nie lubię tego i że to boli. Trochę się bałam. A teraz mogłabym po tych igłach wyjść od razu na kort. Do wszystkiego się dojrzewa i do igieł też - podkreśla z uśmiechem finalistka Wimbledonu z 2012 roku.

Według niej ogromnym atutem tej metody jest ekonomia czasu. - Zamiast trzy godziny wszystko masować, to już wolę szybko i sprawnie igłami zaleczyć sprawę i jest ok. Kilka minut i po robocie - relacjonuje.

Jako profesjonalna tenisistka bardzo często korzystała z kąpieli w lodzie. Wskazuje, że jako zawodniczka o drobnej budowie nie miała innej opcji. Zwłaszcza po długich i wyczerpujących meczach.

- Nie lubię tego, ale jak to się mówi "jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma". Jak się z takimi, a nie innymi warunkami fizycznymi biegało trzy godziny na korcie, to trzeba było do tego lodu wejść. Czy teraz też z tego skorzystam? Kąpałam się w nim już tyle lat, że teraz podziękowałam za współpracę wszystkim baniakom i beczkom - zapewnia była wiceliderka światowego rankingu.

W sobotę późnym popołudniem Radwańska i Jelena Janković rozegrają w Londynie ostatni mecz fazy grupowej w turnieju legend. Ich rywalkami będą Słowaczka Daniela Hantuchova i Brytyjka Laura Robson. Polsko-serbski duet, który wygrał dwa dotychczasowe pojedynki w dwóch setach, jest bardzo bliski awansu do niedzielnego finału.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.