Radwańska podbija Wimbledon. Będzie wielki powrót? W szatni "dzika karta"

Agnieszka Niedziałek
Agnieszka Radwańska i Jelena Janković zrobiły show w drugim meczu turnieju legend w Wimbledonie. Były żarty, ale przede wszystkim niemało dobrego i widowiskowego tenisa. Najwięcej pochwał zebrała znów Polka, której koleżanki ponownie zasugerowały wznowienie kariery. - Debel tutaj lub na igrzyskach kusi bardzo. W rywalizacji olimpijskiej miałabym z kim grać. Tylko trzeba byłoby jeszcze Igę Świątek zapytać, co o tym myśli - śmieje się Radwańska.

Po ostatniej akcji czwartkowego meczu Agnieszki Radwańskiej i Jeleny Janković z Casey Dellacquą i Alicią Molik kibice nagrodzili byłe tenisistki długimi brawami i nie była to kurtuazja. Było sporo ciekawych i długich wymian, a emerytowane zawodniczki uwijały się po całym korcie. Molik w jednej z akcji efektownie rzuciła się na trawę, ale niewiele to dało - ona i jej partnerka przegrały 2:6, 2:6. Wynik może jednak mylić - polsko-serbski duet musiał się sporo namęczyć, a nieraz podczas wymian słychać było pojękiwanie obu jego części z wysiłku. 

Zobacz wideo Agnieszka Radwańska patrzyła na kort obok, a tam Iga Świątek. "Poczwórna mobilizacja"

Piąty bieg i radość z gry

Najbardziej zmęczona z całej czwórki była Janković. 37-latka początkowo robiła więcej błędów, choć starań nie można jej odmówić. Gdy raz po dłuższej akcji zepsuła piłkę, złapała się za głowę. W kolejnej podobnej sytuacji wypuściła wymownie rakietę z ręki, a Radwańska pochyliła się nad zasapaną koleżanką. W połowie drugiego seta jednak obie włączyły piąty bieg i na zmianę po popisowych zagraniach zdobywały punkty.  

- Muszę powiedzieć, że Jelena z meczu na mecz radzi sobie coraz lepiej. Dziś grała bardzo fajnie. Dużo lepiej się ruszała i uderzała piłkę. Sama mówiła, że dużo lepiej się jej grało niż w pierwszym spotkaniu - chwali partnerkę Polka.

Są na razie niepokonane - we wtorek wygrały z Włoszkami Flavią Pennettą i Francescą Schavione 6:4, 6:3 i są już bardzo blisko awansu do upragnionego finału. W spotkaniu otwarcia było mniej efektownych akcji niż w pojedynku z Australijkami.

- Z meczu na mecz gra się nam coraz lepiej. W ogóle to spotkanie było dużo lepsze, choć miałyśmy zupełnie inne przeciwniczki. Wcale nie było tak łatwo, jak mógłby sugerować wynik. Mamy z tego dużą radość. Możemy sobie przypomnieć czasy prawdziwej rywalizacji - dodaje Radwańska i tę radość u niej widać na każdym kroku na londyńskich kortach.

Podczas rywalizacji dodatkowo o dobrą atmosferę dba Janković. Serbka w czwartek często komentowała poszczególne akcje, żartobliwie przy tym narzekając. Wywoływała tym śmiech zarówno u reszty zawodniczek, jak i kibiców siedzących najbliżej kortu, do których dolatywały jej słowa.

- Przebiegła się parę razy jak w singlu i zadyszka była. Liczyli nam czas ze dwa razy. To jest gra niby na poważnie, ale można sobie też pożartować. Jelena chciała, żeby były przerwy w trakcie gemów, bo w pewnym momencie faktycznie sporo się nabiegała. A jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to ona jest chyba w trochę gorszej kondycji niż ja, więc jak ma biegać, to robi się trochę problem. Ale szybko wróciła do gry i poszło - relacjonuje Polka.

W szatni krzyczano "dzika karta"

W trakcie jednej z przerw między gemami siedzący na trybunach rodak opowiadał komuś przez telefon, że jest na meczu finalistki Wimbledonu z 2012 roku. On i wszyscy inni byli mile zaskoczeni poziomem prezentowanym przez 33-letnią Radwańską, która prawie cztery lata temu przeszła na sportową emeryturę. Już po pierwszym meczu odsyłano ją ponownie do profesjonalnej rywalizacji i tak samo było po drugim.

- W szatni dziewczyny krzyczały "dzika karta" - przyznaje z uśmiechem dawna wiceliderka światowego rankingu.

Grupka polskich dziennikarzy podpytywała ją, czy - widząc, jak dobrze idzie jej teraz w Londynie - nie chciałaby wystąpić na zaproszenie organizatorów w deblu np. na ulubionym Wimbledonie lub w igrzyskach.

- Kusi bardzo. W igrzyskach miałabym z kim grać, nie ma co ukrywać. Trzeba byłoby jeszcze tylko Igę Świątek zapytać, co o tym myśli - powiedziała z uśmiechem Radwańska. - Aczkolwiek, z tego co się orientuję, to chyba w Paryżu walka o medale będzie się toczyła na mączce, więc chyba bym się do tego nie przekonała. Poza tym do igrzysk jeszcze trochę czasu zostało - analizuje była tenisistka, która nigdy nie przepadała za grą na kortach ziemnych.

Skora do żartobliwego gdybania Radwańska zastrzega jednak jasno - jej powrót do profesjonalnej gry nie grozi jej ze względu na tzw. otoczkę. - Chodzi o trenowanie i podróżowanie cały rok. Czyli o to, od czego uciekłam i czego mi absolutnie nie brakuje. Nawet debel nie jest w stanie mnie skusić, by wrócić - rozwiewa nadzieje kibiców była tenisistka. 

W ostatnim meczu fazy grupowej wraz z Janković zmierzą się ze Słowaczką Danielą Hantuchovą i Brytyjką Laurą Robson.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.