Porażka z Alize Cornet dla Igi Świątek była pierwszą przegraną od połowy lutego. W tym czasie Polka zdołała wygrać łącznie 37 spotkań z rzędu. Choć teraz jej passa się zakończyła, to dla tenisistki i tak należy się ogromny szacunek za to, co osiąga w ostatnim czasie.
Choć Iga Świątek pożegnała się z Wimbledonem zanim ten wszedł w decydującą fazę, to Polka i tak wciąż jest uważana za najlepszą tenisistkę świata. Nie inaczej uważa jej ojciec Tomasz, który podkreślił, że jego córkę wiele kosztowało, aby znaleźć się w miejscu, w którym jest obecnie.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
- Ci, którzy oceniają Igę wyłącznie przez pryzmat sobotniej przegranej, powinni spojrzeć z szerszej perspektywy. Każdy z tych 37. meczów to było nowe wyzwanie, nowa motywacja, nowa taktyka, plan na grę, konieczność wydobycia z siebie pokładów coraz to nowej koncentracji, mobilizacji. Łatwo jest liczyć, podsumowywać i oceniać. A może należałoby się zastanowić jakim wysiłkiem, jakim kosztem doszła do miejsca, w którym dziś jest? - powiedział ojciec zawodniczki na łamach "Faktu".
- Od lutego, w każdym turnieju, w którym wystąpiła, grała do końca. Musiała nauczyć siebie i swoje ciało, żeby w zasadzie bez dłuższego odpoczynku i regeneracji przystępować do nowych zadań. Bo każdy z tych 37. wygranych meczów to było zadanie i Iga wszystkie rozwiązała. Dlatego mam ogromny szacunek do tego, czego dokonała w ostatnich miesiącach - podkreślił Tomasz Świątek.
Ojciec zawodniczki zaznaczył też, że teraz kluczowy dla Igi będzie odpoczynek. - Wiadomo, że w tym roku na trawie Iga już nie będzie grała. Wróci na nawierzchnie, które lepiej czuje i lubi. W tej chwili jest niesamowicie zaangażowana w przedsięwzięcie pomocy Ukrainie. Bardzo mocno żyje tym eventem. Wszystkim się interesuje, chce żeby to wydarzenie spełniło swoją rolę, pomocy pokrzywdzonym przez wojnę na Ukrainie. Po Londynie córka wróci na chwilę do domu, potem turniej w Warszawie, gdzie swoją obecnością wykona ukłon w stronę organizatorów i całego polskiego środowiska tenisowego, a potem już poleci do Ameryki - podkreślił.
Zdaniem Tomasza Świątka jego córka przegrała nie tylko z powodu swojej słabszej gry, ale także dlatego, że jej rywalka zagrała bardzo dobrze. - Córka nie do końca dobrze czuje grę na trawie. Po cichu liczyłem, że z każdym kolejnym meczem na Wimbledonie będzie grać lepiej. Ale żeby było jasne – Iga nie przegrała tylko dlatego, że zagrała jakoś gorzej. To Cornet spisała się w tym meczu bardzo dobrze. Zawiesiła poprzeczkę naprawdę wysoko. Gdyby ta poprzeczka wisiała odrobinę niżej, to może inaczej by wyglądał wynik końcowy meczu.