Spotkanie 3. rundy Wimbledonu między Nickiem Kyrgiosem (40. ATP) i Stefanosem Tsitsipasem (5. ATP) zapowiadało się bardzo interesująco. W sobotnim hicie górą był Australijczyk, który pokonał rozstawionego z numerem 4. rywala 6:7(2:7) 6:4 6:3 7:6 (9:7). Choć sportowo panowie pokazali się z bardzo dobrej strony, wiele do życzenia pozostawiało ich zachowanie na korcie.
Obaj tenisiści są znani z burzliwego charakteru, czego pokaz dali również w sobotę. Pod koniec drugiej partii Tsitsipas nie mógł pogodzić się z porażką i wybił piłkę wprost w kibiców. To spotkało się ze zdecydowaną reakcją Kyrgiosa, który oczekiwał od sędziego dyskwalifikacji rywala. - On uderzył piłkę w trybuny, jesteś głupi? Co w takim razie kwalifikuje się pod dyskwalifikację? Kibice muszą być uderzeni i zranieni? To jest hańba - mówił wprost Australijczyk.
Zawodnicy swoją słowną potyczkę kontynuowali również poza kortem. - To człowiek, który zastrasza przeciwników. Prawdopodobnie był łobuzem już w szkole. A ja takich ludzi nie lubię. Nie lubię gości, którzy poniżają innych - skomentował zachowanie rywala Grek. Na odpowiedź ze strony Kyrgiosa nie trzeba było długo czekać. - Nie wiem, kiedy niby go straszyłem. To on uderzał piłkami wprost we mnie, a jedną uderzył w publiczność, niemal trafiając widza. Poza tym, że zdarzało mi się podejść do sędziego, nie zrobiłem nic, co mogłoby urazić Stefanosa - stwierdził tenisista z Australii.
Zachowanie tenisistów spotkało się z reakcją ze strony organizatorów, którzy ukarali ich grzywną. Tsitsipas musi zapłacić 10 tysięcy dolarów kary, natomiast jego rywal 4 tysiące dolarów. To już druga grzywna nałożona na Kyrgiosa, który wcześniej został ukarany za splunięcie w stronę kibica.
Kyrgios o awans do ćwierćfinału powalczy w poniedziałek z Amerykaninem Brandonem Nakashimą (56. ATP).