Iga Świątek miała 6 lat, gdy Alize Cornet debiutowała na Wimbledonie. Dziś Francuzka gra swój 15. turniej w Londynie a Polka trzeci. W sobotę Świątek grała swój ósmy w życiu mecz na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club. A Cornet grała tam 28. mecz w karierze.
Wśród tych wszystkich wimbledońskich meczów Francuzka miała taki, o jakiego powtórzeniu do dziś marzyła. W 2014 roku w III rundzie zagrała z Sereną Williams. 25. wtedy w rankingu WTA Alize prawiła sensację, pokonując Amerykankę, wówczas już 16-krotną mistrzynię wielkoszlemową, 1:6, 6:3, 6:4.
Dziś Cornet ma 32 lata i jest 37. w rankingu. Nie osiągnęła sukcesów, jakie jej wróżono. Ale:
Cornet nigdy nie była w top 10 rankingu, tylko raz - co już podkreśliliśmy - doszła do top 8 turnieju wielkoszlemowego. Jest bardzo równa, od lat widzimy ją w szerokiej światowej czołówce. I jasne jest, że marzy o czymś więcej. To oczywiste, że dla niej mecz ze Świątek był świętem.
- Jestem jak dobre wino, z czasem staję się coraz lepsza. Z biegiem lat jestem coraz bardziej solidna - mówiła Cornet dla Lefigaro.fr. A o meczu ze Świątek wypowiadała się tak: - Ktoś będzie musiał ją pokonać. Nie mam nic do stracenia i czasami w takich przypadkach zdarzają się niespodzianki. Jeśli jest nawierzchnia, na której można ją pokonać, to chyba jest to trawa. Mam nadzieję, że moje 15-letnie doświadczenie na tej nawierzchni może mi pomóc. Jeśli ta passa ma zostać przerwana, może to się stać na Wimbledonie.
Wystarczyło pięć minut, żebyśmy się po raz kolejny przekonali, że Iga i trawa to wciąż nie jest najlepsze połączenie. Cornet grała, a Świątek robiła błąd za błędem. W trzech pierwszych gemach popełniła ich aż dziewięć. W efekcie wszystkie gemy przegrała. Dwa przy swoim serwisie.
Cornet prowadząc 3:0 i serwując była w świetnej sytuacji. Ale że Świątek dała się już poznać jako ktoś, kto się nigdy nie poddaje, to mogliśmy mieć nadzieję na niezłe widowisko. Nie dostaliśmy go, bo Iga za dużo psuła.
W przegranym ostatecznie 4:6 secie Polka zepsuła aż 17 piłek. A Francuzka - tylko pięć. Świątek na Wimbledonie popełniała dużo niewymuszonych błędów - w poprzedniej rundzie z Lesley Pattinamą Kerkhove było ich 31. Ale w trzech setach. Natomiast w dwóch setach z Cornet Iga popełniła aż 33 błędy. Przy zaledwie siedmiu rywalki.
Przez bicie po autach i w siatkę, przez brak cierpliwości i zimnej krwi w wymianach ze świetnie grającą rywalką Świątek nie odrobiła strat w pierwszym secie, a w drugim roztrwoniła przewagę. Iga prowadziła w nim 2:0 i 40:15. Serwowała. I kompletnie się zacięła. Od tego momentu Cornet wygrała już wszystkie gemy.
To koniec pięknej serii zwycięstw Igi. Od lutego do lipca Świątek wygrała 37 kolejnych meczów. Dłuższe passy w historii tenisa miały tylko cztery legendarne zawodniczki - Martina Navratilova, Steffi Graf, Margaret Court i Chris Evert.
Trudno, Iga jeszcze będzie wygrywała. Seriami. Możliwe, że również na Wimbledonie, bo ona i trawę z biegiem lat może polubić. Ona po prostu może wszystko. To sportsmenka, to człowiek, z wielkim potencjałem.