Harmony Tan (115. WTA) już w I rundzie Wimbledonu była na ustach całego tenisowego świata. Francuzka pokonała bowiem Serenę Williams, 23-krotną triumfatorkę turniejów wielkoszlemowych, powracającą po rocznej przerwie do tenisa 7:5, 1:6, 7:6 (10:7).
Potem Harmony Tan wygrała w II rundzie z wyżej notowaną w rankingu Sarą Sorribest Tormo (45. WTA) 6:3, 6:4. Teraz Francuzka zmierzyła się z nadzieją gospodarzy, Brytyjką Katie Boulter (118. WTA), która wcześniej wyeliminowała rozstawioną z "6", Czeszkę Karolinę Pliskovą (7. WTA).
Tan znów nie była faworytką. Tymczasem całkowicie zdominowała rywalkę. Wygrała 6:1, 6:1 w zaledwie 52 minuty. Francuzka miała aż 81 proc. wygranych punktów po pierwszym (17/21) i aż 80 proc po drugim podaniu (rywalka zaledwie 54 i 20 proc.). Tan nie musiała bronić ani jednego break-pointa, a sama aż pięć razy przełamała rywalkę. Miała również więcej winnerów (16-8) i mniej niewymuszonych błędów (5-21). Boulter fatalnie grała przy siatce, bo wygrała zaledwie pięć z siedemnastu akcji.
Tan w IV rundzie Wimbledonu zmierzy się ze zwyciężczynią meczu Coco Gauff (12. WTA) - Amanda Anisimowa (25. WTA, obie USA).