Gdy Agnieszka Radwańska ogłosiła w listopadzie 2018 roku, że kończy karierę, nie brakowało głosów, że w krajowym tenisie trzeba będzie dłużej poczekać na kolejną zawodniczkę, która zagości na dłużej w światowym topie. Za sprawą Igi Świątek stało się to nadspodziewanie szybko. 21-latka przebojem wdarła się na szczyt, wygrywając po drodze m.in. dwukrotnie wielkoszlemowy Roland Garros. Jej styl gry jest zupełnie inny niż Radwańskiej, ale bez wątpienia to właśnie ich nazwiska wymieniają kibice w pierwszej kolejności przy pytaniu o najważniejsze postacie polskiego tenisa w ostatnich kilkudziesięciu latach.
Wspomniane zawodniczki dosłownie minęły się w tourze. Świątek bowiem seniorską karierę rozpoczęła trzy lata temu. O ile więc w zawodowej rywalizacji nie udało im się spotkać, to wkrótce będą miały okazję to nieco nadrobić. Mają bowiem zagrać pokazowo 23 lipca w Krakowie podczas imprezy "Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy".
- Jestem tym bardzo podekscytowana. To zabawne, bo kiedy zaczęłam startować w turniejach WTA, to był pierwszy sezon bez niej. Było mi przykro, że nie miałyśmy nigdy szansy choćby poprzebywać razem w tourze. Jej trener był wolny dzięki temu, więc to był plus. To będzie dobra zabawa - zapewnia pierwsza rakieta świata.
Wcześniej spotkają się też prawdopodobnie w Londynie. Świątek w sobotę zagra w trzeciej rundzie Wimbledonu, a Radwańska ma się tam wkrótce pojawić, by wystąpić w turnieju gwiazd.
Celem wspomnianego wydarzenia w Krakowie, zorganizowanego przez 21-letnią tenisistkę i jej sztab, jest pomoc osobom dotkniętym przez wojnę na Ukrainie i okazanie im solidarności. Świątek nieraz wypowiadała się podczas turniejowych startów na temat trudnej sytuacji w tym kraju. Grała też z przypiętą do czapki wstążeczką w kolorach ukraińskiej flagi.
- Bardzo ciężko pracowaliśmy, by to zorganizować. Zwłaszcza moja managerka ds. PR Paula Wolecka. Włożyła bardzo dużo wysiłku w to, by ta impreza się odbyła, ponieważ mi trudno byłoby się w to zaangażować na sto procent. Byłam mocno skupiona na tym, by dobrze grać i pokazywać najlepszy możliwie tenis - wyjaśnia.
Jak dodaje, duże zasługi dla zrodzenia się samego pomysłu ma jej psycholożka sportowa Daria Abramowicz.
- Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych pomyślałyśmy, że może to byłaby fajna rzecz. To naprawdę ekscytujące, bo mam wrażenie, że nie mamy w Polsce wystarczająco dużo imprez takich jak ta. Naprawdę chcę pokazać ludziom tenis z innej perspektywy. Mam nadzieję, że to będzie dobra zabawa - podkreśla.
Świątek liderką rankingu WTA została na początku kwietnia. Półtora tygodnia wcześniej karierę zakończyła dotychczasowa pierwsza rakieta globu Ashleigh Barty. Polka zaś od drugiej połowy lutego śrubuje efektowną serię zwycięstw. Obecnie ma na koncie 37 wygranych meczów z rzędu. Jak się okazuje, Australijka od czasu do czasu kontaktuje się wciąż z nią.
- Gratulowała mi kilkakrotnie, co jest miłe. To nie tak, że mamy codziennie kontakt. Ash to tego rodzaju osoba, co do której mam poczucie, że gdybym miała jakiś problem, to zawsze mogę się z tym do niej zwrócić. To tego typu zawodniczka, która doświadczyła wszystkiego w karierze. Z pewnością jest dla mnie wielką inspiracją. Od początku sezonu mówiłam, że jej gra zawsze mnie motywowała do tego, by stawać się coraz lepszą i być tak samo wszechstronną na korcie jak ona - chwali niedawną rywalkę Świątek.
Jeden z dziennikarzy spytał, jak według niej potoczyłby się jej pojedynek na trawie z Barty. Australijka wygrała Roland Garros w 2019 roku i ubiegłoroczny Wimbledon. Raszynianka z kolei nie kryje, że oswajanie się z grą na trawiastej nawierzchni wciąż jest dla niej dużym wyzwaniem.
- Sądzę, że na niej bym przegrała, ale na ziemi obecnie to ja bym zwyciężyła - podkreśla z uśmiechem Polka.