Do szóstego występu w głównej drabince Wielkiego Szlema Magdalena Fręch czekała na pierwszy awans do trzeciej rundy. Udało się jej to w debiutanckim starcie w zasadniczej części Wimbledonu. Sukces ten zapewniło jej zwycięstwo nad Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą 6:4 6:4. Nie obyło się jednak bez dawki dramaturgii. Na początku drugiego seta Polce odjechała noga, straciła równowagę i upadła.
- Na początku wyglądało to nieciekawie. Poprosiłam o pomoc medyczną, by zostało sprawdzone, czy na pewno nic poważniejszego tam się nie stało. Ucierpiały kostka i kolano. Adrenalina trzymała i dlatego mecz dokończyłam praktycznie bez odczuwania bólu. Kostka trochę się tam gdzieś odzywała. Dopiero jak potem emocje zaczęły opadać, to pewne rzeczy zaczęły dawać o sobie znać. Walczę. Zrobimy wszystko, by noga była gotowa - deklaruje w rozmowie z dziennikarzami 24-letnia zawodniczka.
Pada też oczywiście pytanie, czy uważa, że występ w sobotnim meczu o awans do 1/8 finału może być zagrożony.
- Myślę, że na pewno nie. Będziemy robić wszystko, by pojutrze nie było mowy o tym - zaznacza Fręch.
Dzień wcześniej jednak czeka ją jeszcze gra w drugiej rundzie debla. Jak na razie nie zamierza się z tego wycofywać.
- Na ten moment grał normalnie jutro, ale też jestem dopiero kilka godzin po meczu. Ciało musi odpocząć i zobaczymy, jak będzie to wyglądało rano. Stawiam na regenerację i skupiam się przede wszystkim na tym, by doprowadzić ciało do świeżości, jutro wyjść na kort i nie czuć bólu - podsumowuje.
Przyznaje, że po upadku na korcie poruszała się później ostrożnie. - Trzeba uważnie stawiać kroki, by nie było po raz drugi takiej sytuacji - uzasadnia.
Bardzo cieszy ją życiowy sukces, ale nie zamierza spoczywać na laurach. - Chcę więcej - mówi wprost tenisistka z Łodzi.
O to nie będzie łatwo, bo jej rywalką będzie Simona Halep. Doświadczona Rumunka to była liderka światowego rankingu i zdobywczyni dwóch tytułów wielkoszlemowych. Jeden z nich trzy lata temu wywalczyła właśnie na trawiastych kortach w Londynie.
- To będzie nasz trzeci mecz i mam nadzieję, że "do trzech razy sztuka" i tym razem to ja będę górą. Oczywiście, chciałabym mieć łatwiejsze losowanie, żeby bezproblemowo awansować do kolejnej rundy. A tutaj wiem, że będzie bardzo ciężki mecz i na taki się nastawiam - podsumowuje Fręch.
W tym roku wyjątkowo decyzją WTA i ATP zawodnicy nie otrzymają punktów rankingowych za wyniki uzyskane w tej imprezie. To reakcja tych organizacji na wykluczenie przez organizatorów Rosjan i Białorusinów, co z kolei było motywowane atakiem zbrojnym Rosji na Ukrainę.
- Czy korci mnie, by sprawdzić, o ile miejsc bym awansowała w rankingu dzięki punktom za ten awans? - Korci, ale nie ma to znaczenia. Ale tu się gra dla czegoś innego też. Na zawsze zostaje, że jestem w trzeciej rundzie Wimbledonu. To jest nieocenione - argumentuje Polka.
Na pytanie, czy jest teraz w życiowej formie, odpowiada, że grała lepiej już w pojedynczych spotkaniach.
- Ale cieszy mnie to, że ustabilizowałam się i gram coraz równiej na tym najwyższym poziomie - wskazuje.