Martina Navratilova wygrała 18 turniejów wielkoszlemowych w singlu. Steffi Graf ma 22 takie tytuły. Jeszcze lepsza - najlepsza w historii - jest pod tym względem Margaret Court. Liczba jej triumfów to 24. A Chris Evert, tak jak Navratilova, wygrała 18 wielkoszlemowych imprez w grze pojedynczej. Tylko te cztery legendy tenisa miały dłuższe serie zwycięstw niż właśnie ma Iga Świątek!
Iga Świątek odniosła 37. zwycięstwo z rzędu, pokonując Lesley Pattinamę Kerkhove. Ten mecz zaczął się zaskakująco. Przy stanie 1:1 Holenderka przełamała liderkę rankingu WTA. Co prawda Polka od razu odrobiła stratę, ale po chwili znów przegrała swojego gema serwisowego. I kolejnego, przy podaniu tenisistki, która nigdy nie była w światowym top 100, a teraz zajmuje 138. miejsce.
Świątek ewidentnie nie czuje się (jeszcze?) na trawie pewnie. Było to widać w pierwszej rundzie, gdy pokonała 252. w rankingu WTA Janę Fett. Wówczas wynik 6:0, 6:3 był trochę mylący, nie mówił, że Idze nie grało się najłatwiej (w drugim secie przegrywała 1:3 i 0:40).
Z Kerkhove było nie niełatwo, było bardzo trudno. W pierwszym secie Świątek pokazała klasę i od stanu 2:4 wygrała już wszystkie gemy do końca.
Ale Pattinama Kerkhove się nie zniechęciła. Dla niej to był mecz życia. Ona tydzień temu odpadła w ostatniej rundzie kwalifikacji do Wimbledonu, ona gra w głównym turnieju jako "szczęśliwa przegrana" i przeciw Idze zrobiła absolutnie wszystko, by odnieść takie zwycięstwo, którym mogłaby się chwalić do końca życia.
W drugim secie przy stanie 3:3 znów przełamała Polkę. I zaraz wyszła na 5:3, bo Świątek przerwała akcję, w której miała przewagę i mogła wyjść na 4:4, ale zamiast grać dalej, niesłusznie uznała, że Holenderka wyrzuciła piłkę w aut. To był 20. w meczu niewymuszony błąd Igi (w całym meczu popełniła ich 31). Pattinama Kerkhove miała ich do tamtego momentu 14 (w sumie 22). To przez zbyt długie, za mocne forhendy, przez ogólny brak cierpliwości w budowaniu akcji Świątek przegrała partię 4:6.
Iga musiała się uspokoić, na kilka minut zeszła z kortu, ale Kerkhove poczuła wielką, życiową szansę. Już w pierwszym gemie decydującego seta mogła przełamać faworytkę. Na szczęście nie zdołała. Na szczęście Iga w końcu odnalazła koncentrację. Pewnie pod tym ręcznikiem, pod którym chowała się po kolejnych gemach.
Wreszcie Świątek wyszła na 3:1 i 4:1. Mając taką przewagę i już spore doświadczenie gry trudnych meczów, nie wypuściła tego, co sobie z takim trudem wypracowała.
Po bardzo trudnej drugiej rundzie Wimbledonu fakty są takie, że Świątek jest wciąż niepokonana aż od połowy lutego. Wygrywając 37. kolejny mecz, wyrównała osiągnięcia Martiny Hingis 1997 roku i Martiny Navratilovej z roku 1978.
Iga ma najdłuższą zwycięską passę w XXI wieku. Przebiła najwspanialsze serie Sereny i Venus Williams, Justin Henin, nawet Moniki Seles (36 kolejnych wygranych z 1990 roku). Przed Igą są już tylko rekordy z innej tenisowej ery. Z ery dominatorek, które podziwiano 40 i 50 lat temu. I które imponujących serii miały wiele.
W tym momencie lista najdłuższych serii zwycięstw w tenisie kobiet wygląda tak:
Na trwającym Wimbledonie Iga właśnie awansowała do trzeciej rundy. Zagra w niej z Alize Cornet z Francji (37 WTA). Teoretycznie możliwe jest, że Iga wygra cały turniej. Gdyby tak się stało, doszłaby do 42 wygranych meczów z rzędu. Czyli w historycznym zestawieniu byłaby dziewiąta, na 10. miejsce zepchnęłaby Evert i Navratilovą z ich seriami 41 zwycięstw.
Oczywiście to wszystko jest tylko i aż wspaniałym dodatkiem - dla nas, dziennikarzy i kibiców - do kolejnych tytułów, jakie zdobywa Iga i do jej coraz pewniejszej i coraz bardziej zasłużonej pozycji liderki światowego tenisa. Iga rządzi tu i teraz. Tak bardzo, że po prostu same nasuwają się skojarzenia z dominacją najwybitniejszych tenisistek w historii.