Miała wszystko pod kontrolą już od pierwszego gema. Maja Chwalińska (170. WTA) chciała wygrać i było to widać już od samego początku spotkania z Kateriną Siniakovą (79. WTA). Polka straciła bowiem tylko dziewięć punktów w całym pierwszym secie. Posługując się żargonem tenisowym, 20-latka zaserwowała swojej rywalce tzw. bajgla. To oznacza, że pokonała ją do zera! W drugim secie Chwalińska wygrała 7:5.
"Dopiero 11:27 czasu lokalnego, a my już mamy pierwszego bajgla Wimbledonu" - ekscytuje się jeden z kibiców tenisa na Twitterze. Chwalińska zebrała tych pochwał dużo więcej. "Maja Chwalińska z dwoma z rzędu wygrywającymi lobami. Katerina Siniakova - póki co - bezradna na korcie. Jazda" - pisał jeszcze w pierwszym secie Dawid Żbik, komentator Eurosportu.
Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Łukasz Jachimiak ze Sport.pl przypomniał natomiast, że Chwalińska potrzebowała jedynie 24 minut, aby rozbić Siniakovą w pierwszym secie. "Co za wejście z drzwiami do świata turniejów wielkoszlemowych! Maja Chwalińska wygrywa jak Iga Świątek. 24 minuty, 6:0, w punktach 24:9" - czytamy na Twitterze.
Skupiając się jednak na całokształcie 20-latki, czytamy: "Maja rozgrywa absolutnie fantastyczny mecz: i na serwisie, i na returnie, i w grze technicznej, i kwestii taktycznych", "Piękny, techniczny tenis gra Maja Chwalińska. Skróty, loby, pójścia do siatki" - napisali kolejno Mateusz Wasiewski ze Sportswinter.pl oraz wspomniany już Jachimiak.
Przypomnijmy, że Maja Chwalińska tworzy wręcz fenomenalną dla siebie historię. "Rok temu Maja odpadła z Wimbledonu w pierwszej rundzie kwalifikacji. I ogłosiła, że robi sobie od tenisa przerwę, bo już od półtora roku nie radzi sobie z depresją. Do sportu Chwalińska wróciła po prawie czterech miesiącach. Aż do teraz grała głównie w mniejszych turniejach. Jej celem było dostanie się do eliminacji Wimbledonu" - przypominał Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl.
Wygrane w Wimbledonie są dla zawodniczki wielkim sukcesem, dlatego szkoda, że nie zostaną one odnotowane przez WTA. Chwalińska nie otrzyma ani jednego punktu za przejście przez kwalifikacje i awans do II rundy turnieju WIelkiego Szlema. Gdyby punkty były liczone, miałaby ich 110, a to z kolei dałoby jej szansę na awans na 127. miejsce w światowym rankingu.
Dlaczego punkty nie będą liczone? Organizatorzy Wimbledonu już kilka tygodni temu poinformowali, że w turnieju udziały nie mogą wziąć Rosjanie i Białorusini. Wszystko przez zbrojną agresję Rosji na Ukrainę. Władze WTA i ATP postanowiły zareagować, dlatego postanowiły, że punkty zdobyte podczas WImbledonu nie będą liczyły się do rankingu. "Świetna robota WTA" - ironizuje jeden z kibiców.
Kolejną rywalką Chwalińskiej będzie Amerykanka Alison Riske (39. WTA).