Świątek przedłużyła trening. Trener uspokaja: Nadal pokazał, że można

Agnieszka Niedziałek
- Adaptacja do kortów trawiastych nie dla wszystkich jest intuicyjna, ale można to wytrenować - podkreśla Tomasz Wiktorowski, trener Igi Świątek. Liderka światowego rankingu tenisistek, która nie rozegrała przed Wimbledonem żadnego meczu na tej nawierzchni, trenowała w niedzielę dłużej niż zakładał pierwotny plan. A jej szkoleniowiec jako przykład radzenia sobie z wyzwaniami dotyczącymi przejścia na trawę wskazuje Rafaela Nadala.

Mająca obecnie na liczniku serię 35 wygranych spotkań Iga Świątek w ostatnich tygodniach odpoczywała od rywalizacji. Niektórzy wskazywali, że brak przetarcia przed Wimbledonem w warunkach meczowych na kortach trawiastych, na których gra się w sezonie najkrócej i które wciąż stanowią wyzwanie dla Polki, jest ryzykowną taktyką. Trudno się też jednak nie zgodzić, że po odniesieniu zwycięstwa w sześciu kolejnych turniejach liderka światowego rankingu potrzebowała odpoczynku. Od kilku dni jest w Londynie, gdzie szykuje się do rozpoczynających się w poniedziałek wielkoszlemowych zmagań. W niedzielnej rozpisce treningów miała wyznaczone dwie godzinne sesje. Ostatecznie jednak ta druga, odbywająca się późnym popołudniem, była dwukrotnie dłuższa.

Zobacz wideo Agnieszka Radwańska patrzyła na kort obok, a tam Iga Świątek. "Poczwórna mobilizacja"

Piłka szybka i stająca w miejscu

Trener raszynianki Tomasz Wiktorowski zwraca uwagę, że u niektórych zawodników przestawienie się z mączki na trawę przebiega bezboleśnie, ale nie jest to reguła. 

- To dwie diametralnie różne nawierzchnie. Są zawodnicy, którzy potrafią wejść na trawę i zacząć na niej grać, a są tacy, u których nie jest to intuicyjne i potrzebują odrobiny czasu, by się dostosować - zaznacza na wstępie.

Dodaje, że wyzwanie stanowi duża różnica w prędkości, jaką osiąga piłka na obu z wymienionych rodzajów kortu. A ona na przestrzeni lat jeszcze bardziej się powiększa.

- Mamy tu piłkę szybką, która zrywa przyczepność i wpada w rakietę, i tę całkowicie stającą w miejscu, bo rzeczywiście trawa jest obecnie dużo wolniejsza niż kiedyś. Podłoże przede wszystkim jest dużo twardsze niż kiedyś. Kiedy jest sucho, ziemia pod trawą jest na tyle twarda, że kozioł jest stosunkowo wysoki. Organizatorzy jeszcze to regulują wysokością skoszenia tej trawy. Natomiast są to dwie prędkości, co czasami sprawia problem i do takiego pełnego transferu zwykle potrzeba trochę czasu tym zawodnikom, którzy nie mają tego w swojej naturze - podkreśla szkoleniowiec.

"Trawa przyjmuje wszystkich". Rafael Nadal pokazał, że można

Na pytanie, czy łatwość adaptacji wynika w większym stopniu z indywidualnych predyspozycji zawodników, czy też z doświadczenia, wskazuje, że liczą się obie kwestie. Zapewnia też, że dostosować się do gry na trawie może każdy, tyle że niektórzy muszą pokonać dłuższą drogę.

- To coś, co można wytrenować. Są zawodnicy, którzy - ze względu chociażby na swoją technikę, na sposób poruszania się czy warunki fizyczne - lubią wejście na trawę, ale są też tacy, którzy potrzebują trochę czasu. Natomiast trawa przyjmuje wszystkich. Nawet jeśli ktoś się nie czuje komfortowo w pierwszym, drugim czy trzecim sezonie swoich startów, to jest w stanie to wypracować i całkiem dobrze się na niej prezentować - podsumowuje Wiktorowski.

Jako przykład podaje Rafaela Nadala. Hiszpan, który nazywany jest "królem kortów ziemnych", wygrał rekordowe 14 razy Roland Garros. W bogatym dorobku ma jednak także dwa triumfy w Wimbledonie, trzykrotnie dotarł w tej imprezie do finału, a dwa razy odpadł rundę wcześniej.

- Wygrywał w Paryżu przez wiele lat i zawsze miał mało czasu na adaptację do trawy, a przy tym nie jest stworzony do gry na tej nawierzchni. A mimo to potrafił osiągać dobre wyniki w Wimbledonie i wygrać ten turniej. Jak więc widać - można. Nie chcę porównywać męskiego tenisa do kobiecego w tym aspekcie, ale na pewno można. Nawet jeśli ktoś się na tej trawie nie czuje dobrze - argumentuje trener Świątek.

"Doprowadzić slajsa do perfekcji"

Spytany o obecny poziom komfortu liderki rankingu WTA na trawie, z uśmiechem kwituje: "Proszę ją zapytać". Na poważnie zaś analizuje pracę nad poszczególnymi elementami. Dużo miejsca poświęca slajsowi.

- Myślę, że mamy trochę czasu przed sobą, żeby go - i teraz, przed Wimbledonem, i później, w kolejnych miesiącach, a Iga w ogóle w kolejnych sezonach - doprowadzić do perfekcji. Bo jest na to miejsce. Technika i czucie piłki również na to pozwalają. Natomiast Iga używała go stosunkowo mało. Stąd jeszcze potrzeba trochę czasu, żeby w taki intuicyjny sposób działał on wtedy, kiedy jest potrzebny - zaznacza.

Świątek pracuje również nad serwisem, ale obecnie dotyczy to jedynie wybranego aspektu. - To tylko kwestia kierunku i docięcia piłki, czyli serwisu slajsowanego. Natomiast jeśli chodzi o rytm, to mamy swoje plany zostawione na czas po Wimbledonie, a przed turniejem WTA w Warszawie - dodaje Wiktorowski.

Pierwsza rakieta globu w poprzednim sezonie dotarła w Wimbledonie do 1/8 finału. W jedynym wcześniejszym występie na londyńskiej trawie w seniorskiej karierze, w 2019 roku, przegrała mecz otwarcia. Jej szkoleniowiec zaś ma wiele miłych wspomnień związanych z tym prestiżowym turniejem. W przeszłości prowadził Agnieszkę Radwańską, finalistkę z 2012 roku i półfinalistkę sprzed dziewięciu i siedmiu lat. W tym roku ma ona zadebiutować w Londynie w nowej roli - wystąpi w turnieju gwiazd.

- Mam nadzieje, że się spotkamy przy tej okazji. To by bowiem znaczyło, że Iga będzie w drugim tygodniu turnieju. Myślę, że jak się tu z Agnieszką zobaczymy, to będziemy mieli czas, żeby chwilę porozmawiać, powspominać albo pójść w jakieś miejsce, które wszyscy tutaj lubimy - podkreśla szkoleniowiec.

Świątek udział w tegorocznej edycji Wimbledonu rozpocznie we wtorek. Jej rywalką będzie Chorwatka Jana Fett.

Więcej o:
Copyright © Agora SA