Daria Abramowicz: Koniec kariery Barty to dla Igi Świątek wyzwanie

Dominik Senkowski
- Nie chcemy budować dla Igi bańki, klatki i tworzyć alternatywnego świata, w którym pewne posty, informacje czy sytuacje nie istnieją. Lepiej uczyć się, rozpoznawać, akceptować - mówi Sport.pl. Daria Abramowicz, psycholożka Igi Świątek.

To pierwsza tak duża rozmowa z Darią Abramowicz po wygraniu przez Igę Świątek turnieju Roland Garros 2022. Psycholożka tenisistki opowiada m.in. o największych wyzwaniach mentalnych Igi w paryskim turnieju, odcinaniu jej od świata zewnętrznego, zmianach w ostatnich miesiącach oraz o tym, jak zawodniczkę w takiej formie utrzymywać w nastroju, by nie poczuła się zbyt pewnie i o wojnie w Ukrainie w kontekście tenisowym.

Zobacz wideo Agnieszka Radwańska patrzyła na kort obok, a tam Iga Świątek. "Poczwórna mobilizacja"

Dominik Senkowski: Iga Świątek była główną faworytką Roland Garros. W Paryżu pierwszy raz występowała w imprezie wielkoszlemowej jako światowa "jedynka", pierwszy raz była w takim turnieju rozstawiona z nr 1. Dodatkowo w czasie turnieju odpadały jej kolejne najgroźniejsze rywalki, więc i oczekiwania rosły. Jak stawić czoła takim okolicznościom, szczególnie w wieku zaledwie 21 lat? I czy był to dla Igi najtrudniejszy jak do tej pory turniej w karierze pod względem mentalnym?

Daria Abramowicz: Zacznę od końca. Bardzo unikam takiego klasyfikowania, że jeden start był potencjalnie trudniejszy, a inny łatwiejszy. Prawda jest taka - i nie jest to ucieczka od pytania - że każdy występ ma swoją specyfikę. W każdym turnieju jest jakiś element, który stanowi większe wyzwanie. Najczęściej jest to wyzwanie, które trudno dostrzec na ekranie telewizora. Wbrew narracji, która pojawiła się ostatnio - nie ma łatwych spotkań, nie ma łatwych turniejów.

Jeśli chodzi o pierwszą część pytania, zawsze zachęcam sportowców na mistrzowskim poziomie, by mimo wszystko nie odsuwać od siebie, nie blokować myśli, że jest się faworytem, że towarzyszy nam presja, oczekiwania. Raczej sugeruję, by poprzez akceptację danych sytuacji nie zużywać energii na blokowanie myśli. Jest takie ćwiczenie w psychologii: "Spróbuj przez minutę nie myśleć o białym niedźwiedziu. Czas, start". 

Sam od razu o nim pomyślałem.

- Dokładnie. Tak działa nasz mózg. Podobnie jest z tym, co stanowi źródło stresu. Zamiast więc koncentrować się na źródle, warto skupić się na poszukiwaniu rozwiązania jako najskuteczniejszej strategii zarządzania napięciem. W przypadku sportu to aspekt techniczny czy taktyczny wykonywanej pracy - skupienie się na tym, na co zawodnik ma wpływ. Z drugiej strony choć w Wielkim Szlemie Iga nie grała nigdy jako "jedynka", to miała okazję przystępować już do turnieju jako broniąca tytułu [w zeszłym roku w Paryżu, w tym roku w Adelajdzie i Rzymie - red.] i występować w zawodach jako rozstawiona z numerem pierwszym [w poprzednim sezonie w Ostrawie, w tym w Stuttgarcie czy Rzymie - red.]. To więc nie było to aż tak pierwszorazowe doświadczenie dla nas.

Mówi pani, że każdy turniej to różne wyzwania. Jakie największe wyzwania w sferze mentalnej towarzyszyły Idze podczas Roland Garros 2022?

- Przede wszystkim te, o których pan już wspominał. Grała jako faworytka i to zdecydowana. Mierzyła się także z ogromnymi oczekiwaniami opinii publicznej. Warto zauważyć, że od pewnego momentu dyskutowano właściwie nie na temat samego zwycięstwa, a jego skali. Co mecz otwierano "piekarnię Świątek" [kibice i dziennikarze chętne liczą tzw. bajgle, sety wygrane 6:0, oraz paluszki chlebowe, sety wygrane 6:1, "wypieczone" przez Igę - red.]. To na pewno było duże wyzwanie na poziomie zarządzania stresem. 

Podobnie jak nowo-budująca się pozycja Igi w obszarze przewodzenia dyscyplinie - do którego momentu to przyjmować? Mam oczywiście na myśli kwestię wojny w Ukrainie i decyzji władz tenisa dotyczących Wimbledonu. Takie sytuacje dotykają sportowców na najwyższym poziomie, którzy posiadają pewną odpowiedzialność z uwagi na swoją rozpoznawalność poprzez sport czy dysponują platformą dotarcia do wielu ludzi za pośrednictwem własnych kanałów w mediach społecznościowych. Na tym kończę, bo reszta należy to tzw. "kuchni" i objęta jest tajemnicą zawodową. 

Zapytałem Igę na konferencji w Paryżu, który wygrany turniej Roland Garros był dla niej trudniejszy: ten z 2020 roku, gdy nie miała doświadczenia w rywalizacji, ale nie było też wobec niej aż takich oczekiwań czy tegoroczny turniej, gdy posiadała doświadczenie, ale presja była dużo większa. Iga powiedziała, że zdecydowanie ta ostatnia edycja paryskiej imprezy była trudniejsza. 

- Każdy z tych turniejów był inny. Dwa lata temu były nieco inne wyzwania, również z uwagi na pandemię. W tym roku ten szlem smakuje bardzo wyjątkowo. Iga zdobyła tytuł przy wsparciu swojego zespołu w sposób bardzo wypracowany, metodyczny, oparty o nieustanne rozwijanie umiejętności tenisowych, odporność psychiczną, coraz lepsze przygotowanie fizyczne, będąc faworytką, mierząc się z wieloma wyzwaniami z tym związanymi. Myślę, że mogę powiedzieć iż mamy w zespole poczucie wypracowanego wyniku sportowego, mniej zaskoczenia w tym przypadku. To oczywiście nie znaczy, że w 2020 roku tej pracy nie było. Jednak wówczas inne były cele Igi. Nie ma też co ukrywać, że element zaskoczenia był obecny w tamtym wyniku.

Pytałem Igę w Paryżu o najtrudniejsze momenty w turnieju. Wspomniała mecz z Chinką Zheng w czwartej rundzie oraz dni przerwy między spotkaniami, gdy miała więcej czasu na myślenie. Zakładam, że wtedy oczekiwania i presja mogły oddziaływać na nią intensywniej, Jak sobie z tym radziłyście?

- Trzeba pamiętać, że Wielki Szlem to inne doświadczenie niż turnieje, w których rywalizuje się na codzień. Turniej w Paryżu był więc wyjątkowy jako wielkoszlemowy, bo trzy poprzednie imprezy, w których ostatnio występowała, funkcjonowały tak, że Iga grała prawie codziennie. Tych dłuższych przerw nie było tak wiele jak tutaj. Musieliśmy się na te okoliczności szczególnie przygotować. 

Stawialiśmy na zaspokojenie podstawowych potrzeb psycho-fizjologicznych: utrzymanie rutyny dotyczącej ilości i jakości snu, jakości odżywania, suplementacji, odpowiedniej dawki aktywności fizycznej, pracy na korcie tenisowej. To ostatnie to pytania do Tomka i Maćka [Tomasz Wiktorowski - trener Igi Świątek, Maciej Ryszczuk - trener przygotowania fizycznego Polki - red.], jak zarządzali tymi obszarami i jakie rozwiązania wybierali.

Jeśli chodzi o aspekt regeneracji emocjonalnej, poznawczej i społecznej to znacie dobrze Igę: kontakt z naturą, zrobienie - w myśl dewizy powtarzanej często przeze mnie - przynajmniej jednej dobrej rzeczy dla siebie każdego dnia. Patrząc na cały tour tenisowy bardzo ważne jest też, by pamiętać, że "tenis nie przeszkadza w życiu". On nie zabiera życia, jest częścią życia, a czasami wręcz umożliwia jakościowe, fajne, dobre życie. Te nasze wolne dni były bardzo mocno zogniskowane właśnie wokół tego.

Oczywiście miały też w sobie - niewielki obecnie na tym etapie, na którym jesteśmy - element omówienia poprzedniego meczu z mojej perspektywy, czasami obejrzenia kawałka takiego spotkania czy też przygotowania się do kolejnego pojedynku. Były takie fragmenty, które wybierałam do omówienia pod kątem mentalnym. Poświęcałyśmy na to troszeczkę czasu. 

Jak zawodniczkę, która nie przegrywa od tylu spotkań, utrzymać w nastroju,  by nie poczuła się zbyt pewnie?

- Trzeba edukować, budować świadomość, wspierać też budowanie samoświadomości tenisistki. Podkreślać różnice między niepewnością, pewnością a arogancją. Utrzymywać pewnego rodzaju rutynę, a także znajdować cały czas elementy, które dają szansę na rozwój, a zarazem stymulują utrzymanie motywacji i determinacji. To jest też bardzo ważne, by zawodnik miał w sobie wolę, by cały czas się rozwijać. 

Na ile Iga jest odcięta od informacji, kibiców, mediów społecznościowych podczas takiego turnieju jak Roland Garros? Ile do niej dociera?

- Najprościej odpowiedzieć na to pytanie można tak: tyle, ile ona zechce. Bardzo ważnym elementem naszej pracy jest wspierać rozwój i budowę kariery zawodnika świadomego, wspierać budowanie jego własnej siły i świadomości. Nie chcemy budować dla Igi bańki, klatki i tworzyć alternatywnego świata, w którym pewne posty, informacje czy sytuacje nie istnieją. Lepiej uczyć się rozpoznawać, akceptować i ewentualnie przenosić punkt ciężkości koncentracji na to, co w danym momencie jest istotne. To jest niesamowicie ważne, bo w dzisiejszym świecie absolutnie nie jesteśmy w stanie ochronić zawodniczki przed wszystkim, zredukować wszystkich bodźców, ubezpieczyć się na wypadek wystąpienia jakichkolwiek okoliczności. 

Lubię podawać w tym temacie przykład rozgrzewki Igi przed finałem w Dausze w lutym tego roku, kilka dni po wybuchu wojny w Ukrainie. W rogach sali stały dwa telewizory, których nie dało się wyłączyć. Na jednym ekranie wyświetlano relację CNN, na drugim Al Jazeera. Mam zawodniczkę, która rozgrzewa się przed finałem. Widzi kątem oka bezprecedensową sytuację w skali świata, która dotyka także i ją emocjonalnie i prawie osobiście jako Polkę. Gdybyśmy jako zespół tworzyli te bańki, o których powiedziałam, to w tej sytuacji doszłoby momentalnie do naruszenia takiego wypracowanego status quo. W mojej ocenie nie powinniśmy tego robić, tylko właśnie budować świadomość i wyposażać w narzędzia, które pozwalają poradzić sobie w takim momencie.

Wracając do pana pytania, Iga to zawodniczka na tyle świadoma podczas turniejów, że może zdecydować, czy wystarczy już takich czy innych bodźców, czy woli poświęcić czas innym działaniom, a może ma ochotę przejrzeć sieć i ucieszyć się z tego, jak płynie do niej wsparcie od kibiców. To bardzo płynne i zależy od tego, jak w danym momencie Iga interpretuje swoje potrzeby i oczekiwania. 

Czy zakończenie kariery przez Ashleigh Barty i jednocześnie uzyskanie pierwszego miejsca w rankingu przez Igę miało jakiś wpływ na wyniki, które nasza tenisistka dziś uzyskuje? Czy Iga dostała w tamtym momencie dodatkowych skrzydeł? 

- Nie miało to większego związku z budowaniem dyspozycji sportowej, poprawy umiejętności motorycznych czy poprawy rozwoju mentalnego Igi. Wbrew pozorom, większość naszych celów długoterminowych nie zmieniła się w ogóle od początku roku, mimo zakończenia kariery przez Ashleigh Barty. Z uwagi na aktualną pozycję Igi, zmieniły się nieco cele krótkoterminowe. To zakończenie kariery przez Australijkę krótkoterminowo bardziej było wyzwaniem niż jakimkolwiek pozytywnym bodźcem. 

Dwa lata temu w wywiadzie dla Sport.pl powiedziała pani: "Celem jest, by w warunkach rywalizacji sportowej Iga mogła wykorzystywać w 100 procentach swój potencjał". Czy dziś już wykorzystuje go w 100 procentach?

- (chwila zastanowienia) Nie i to jest najfajniejsze w pracy z tym zespołem. 

Z psychologicznego punktu widzenia, jaki wpływ na tenisistów rywalizujących w Roland Garros miała kwestia wojny w Ukrainie? Jak to, pani zdaniem, wygląda w tourze?

- Jedni wypowiadają się więcej na ten temat, bo prawdopodobnie mają bardziej sprecyzowane zdanie. Inni mniej, nie interesują się sprawami społeczno-politycznymi. Sport to też wycinek społeczności, w której funkcjonujemy. Natomiast zawodnicy i zawodniczki rozmawiają oczywiście między sobą na ten temat. Do mnie, jako psychologa, docierają takie głosy. 

Ta sprawa wpływa także pośrednio na decyzje dotyczące Wimbledonu, stanowiska władz tenisa. To temat obecny. Wyraźnie widać, że część zawodników osobiście odnosi się do pewnych konsekwencji wojny i późniejszych decyzji jakie zapadły w rozgrywkach tenisowych, a inni patrzą szerzej na aspekty społeczne i te związane z wartościami. 

Współpracuje pani z Igą ponad trzy lata. Czy od tego czasu wzrosła świadomość roli psychologii w tenisie?

- Tak. Powoli też psychologowie zaczynają jeździć na turnieje, co mnie bardzo buduje. Jest coraz więcej zespołów, które włączają w proces przygotowanie mentalne. Weźmy przykład Ons Jabeur, która niedawno bardzo otwarcie o tym opowiadała, podobnie Stefanos Tsitsipas

Z drugiej stron,y są cały czas tacy zawodnicy, którzy świadomie lub nie decydują się, by nie włączać takiego wsparcia. Przychodzi mi na myśl Austriak Dominic Thiem, który pytany, czy w kontekście powrotu po kontuzji rozważał pracę z psychologiem, zapewnił, że będzie trzymał się tych metod, które dotychczas się sprawdzały. Absolutnie każdy ma do tego prawo. Natomiast niezmiernie satysfakcjonujące jest to, że coraz bardziej odczarowuje się psychologię w tenisie.

W kwietniu nie było pani w teamie Igi podczas turnieju w Stuttgarcie. Czy takie sytuacje będą się powtarzać w przyszłości i nie zawsze muszą być związane z tym, że musi pani akurat w danym momencie wykonać inną pracę albo zwyczajnie odpocząć?

- Oczywiście. W ramach naszego zespołu dzielimy się świadomie kompetencjami. Ustalamy, jak będziemy współpracować i będą też takie sytuacje, gdy nie zawsze będę jeździła na turnieje.

Podczas Roland Garros wrócił do dyskusji publicznej temat menstruacji. Mówiła o tym Chinka Zheng, z którą Iga rywalizowała w czwartej rundzie. Nasza tenisistka w poprzednim sezonie także wypowiadała się w tej sprawie. Legendy tenisa jak Chris Evert czy Martina Navratilova starają się zwracać na to uwagę. Co można zrobić więcej w środowisku tenisowym w tej sprawie?

- Przede wszystkim bardzo duża jest rola Organizacji Kobiecego Tenisa (WTA) w budowaniu świadomości. Już w ubiegłym roku rozmawiałam z WTA na ten temat, sugerując, by byli bardziej aktywni w niektórych obszarach specyfiki kobiecego sportu. Mam ogromną nadzieję, że to zagadnienie będzie rozwijane. Tym bardziej, że coraz więcej zawodniczek decyduje się na to, by opowiadać, wpuszczać media czy kibiców do swojego świata. To dotyczy nie tylko menstruacji, ale też sytuacji związanej z Simoną Halep. Rumunka w Paryżu opowiedziała o ataku paniki, jaki przeżyła w czasie meczu. Wierzę, że kobieca federacja będzie działać tak, by budować świadomość w tych obszarach.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.