Ostrzeżenie dla Świątek. Niebezpieczny trans Darii Kasatkiny

Agnieszka Niedziałek
Tym razem nucenie w głowie piosenek Dua Lipy nie było Idze Świątek potrzebne, bo w ćwierćfinale Roland Garros sama zagrała śpiewająco. Rywalizacja wkracza w decydujący etap, ale według Klaudii Jans-Ignacik dla liderki światowego rankingu to nie powód do stresu. - Adam Małysz mówił o kolejnym skoku, a Iga ma po prostu kolejny mecz - mówi Sport.pl była tenisistka i ostrzega przed niebezpiecznym transem Darii Kasatkiny.

19-letnia Qinwen Zheng postraszyła Igę Świątek w poniedziałek, wygrywając pierwszego seta ich pojedynku w 1/8 finału Roland Garros. Polka po meczu przyznała, że tego dnia skupienie się na technicznej stronie nie działało na jej korzyść, więc zaczęła nucić w głowie piosenki Dua Lipy i to przyniosło znacznie lepszy efekt. W kolejnej rundzie już nie musiała nic zmieniać, a grała jak z nut i pokonała Amerykankę Jessicę Pegulę 6:3, 6:2.

Zobacz wideo Z Raszyna na tenisowe salony. "Iga Świątek przebiła księcia Józefa Poniatowskiego" [Reportaż]

Pegule nie miał kto pomóc

W środę raszynianka zanotowała 33. wygrane spotkanie z rzędu i poprawiła tym samym wyczyn słynnej Belgijki Justine Henin. Świątek po raz ostatni zeszła z kortu pokonana w połowie lutego. Potem triumfowała kolejno w turniejach WTA w Dausze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie i Rzymie. Oprócz tego ma na koncie dwie wygrane w Pucharze Billie Jean King i pięć we French Open.

- Czy już się tymi zwycięstwami Igi znudziłam? Wcześniej czułam niewiarygodną ekscytację zastanawiając się, ile tych wygranych z rzędu może być, ale i spodziewałam się, że ta przegrana zaraz się pewnie pojawi. To było po Indian Wells. Potem Iga wygrała w Miami, ta liczba rosła i zaczęło się zastanawianie, który to już triumf - opowiada Sport.pl Klaudia Jans-Ignacik.

Dodaje też, że nawet jeśli u pierwszej rakiety świata czasem gorzej funkcjonuje strona techniczna, to nadrabia innym aspektem, którym znacząco góruje nad rywalkami. 

- Nawet jak danego dnia nie najlepiej działa forhend czy bekhend albo nogi "nie chodzą" - choć one zawsze u niej "chodzą" - to ona dobija przeciwniczki świetnym przygotowaniem fizycznym. Bo co z tego, że Zheng gra fenomenalnie pierwszego seta i stawia trudne warunki, skoro Iga się otrzepuje i rozpoczyna kolejnego, a dla jej rywalek to jest tak duży wysiłek, że nie są w stanie już odegrać w pojedynku większej roli. Niewiarygodne. U Igi każda cegiełka jest bardzo dobrze ułożona - 

Pegula po raz drugi była "ofiarą" 21-letniej Polki podczas imponującej serii. Przegrała z nią wcześniej w półfinale w Miami. Po tym turnieju dziennikarka pracująca dla organizacji WTA przypomniała na Twitterze, że Świątek teraz przeniesie się na korty ziemne, na których czuje się najlepiej. Amerykanka skomentowała to wówczas krótko, pisząc humorystycznie "niech nam wszystkim ktoś pomoże" w imieniu zawodniczek z touru. Przyznała potem, że nie był to jedynie żart z jej strony.

- Jestem pewna, że wszyscy inni też pomyśleli wówczas "O cholera". To tak jak wtedy, gdy Rafael Nadal zaczął się uczyć, jak grać na trawie i wszyscy myśleli "Kurczę, mamy kłopot". Iga wygrała juniorski Wimbledon, więc z pewnością także potrafi grać też na trawie. To więc kolejna przerażająca rzecz, którą trzeba wziąć pod uwagę - ostrzegała niedawno tenisistka z USA.

Jej w środowej konfrontacji nie miał kto pomóc. W pierwszym secie niezamierzenie liderce listy WTA pomógł za to sędzia, który nie zauważył, że zanim sięgnęła piłkę, to ta dwukrotnie odbiła się od kortu. W mediach społecznościowych rozpoczęła się dyskusja, czy Polka świadomie nie przyznała się do błędu.

- W takiej sytuacji, gdy piłka jest daleko i zawodnik tak naprawdę walczy o przetrwanie, to wykonuje taki rzut na taśmę. Głowa jest opuszczona i tylko się nastawia rakietę z nadzieją, że się uda podbić piłkę. Nie ma się wtedy świadomości, że były dwa kozły. A sędzia? Za niego nie odpowiadamy. Swoją drogą myślę, że nawet gdyby Iga przegrała tą akcję, to i tak wygrałaby to spotkanie, więc nie miało to dla mnie znaczenia - podsumowuje Jans-Ignacik.

Niebezpieczny trans Kasatkiny

Pasmo zwycięstw zawodniczki z Raszyna siłą rzeczy musi się kiedyś skończyć, ale finalistka French Open 2012 w grze mieszanej nie spodziewa się, by miało to nastąpić w Paryżu.

- Iga pokazuje w każdym turnieju, że końcowa faza zmagań jest już całkiem pod jej dyktando. Presja dopada przeciwniczki. Daria Kasatkina, z którą zmierzy się teraz Polka, po raz pierwszy wystąpi w półfinale Wielkiego Szlema, a dla Igi to już nie jest nowość. Ona nie skupia się zupełnie na tym, że to jest spotkanie o "coś". Tak jak Adam Małysz mówił tylko o kolejnym skoku, tak Iga ma po prostu kolejny mecz - wskazuje.

Z Kasatniką Świątek ma bilans 3-1. Wszystkie zwycięstwa odniosła w tym sezonie i oddała w nich Rosjance łącznie zaledwie 11 gemów. Ostatnią z tych wygranych zanotowała na początku kontynuowanej obecnie serii wygranych meczów - w 1/8 finału w Dausze. Jeszcze nigdy nie trafiły na siebie na kortach ziemnych.

- Uważam, że to będzie bardzo trudne spotkanie, wymagające. Dlatego, że Kasatkina jak wpadnie w trans przebijania piłek - a dobrze porusza się po korcie i przewiduje przebieg wydarzeń - to Iga będzie się musiała napracować. Tylko pytanie, czy Daria będzie w stanie zagrać tak przez całe spotkanie, czy to znowu - jak u Chinki - będzie stawianie oporu tylko w jednym secie - zastanawia się była deblistka, a obecnie ekspertka tenisowa.

Dotychczas w Paryżu Świątek miała dzień przerwy między spotkaniami, a o finał powalczy już w czwartek. Według Jans-Ignacik pod tym względem polscy kibice nie muszę się obawiać o kondycję swojej ulubienicy w kolejnym meczu.

- Nie ma to żadnego znaczenia. W Rzymie Iga grała dzień za dniem, była zmęczona na koniec, ale ona dokładnie wie, co ma zrobić, kiedy ma dzień przerwy, a co, kiedy go nie ma. Nie widzę tu żadnej niedogodności dla niej - podkreśla.

Więcej o: