"Grzeszna przyjemność" Igi Świątek. Dzięki trikowi awansowała do 1/4 Roland Garros

To był pierwszy tak wymagający set Igi Świątek (1. WTA) od dziesięciu meczów. W starciu z Qinwen Zheng (74. WTA) nie wykorzystała pięciu piłek setowych, a potem przegrała w tie-breaku. Oglądaliśmy już 20-latkę uderzającą się z nerwów w kolano. Wtem pomogła jej "grzeszna przyjemność". - Śpiewałam sobie w myślach - powiedziała po meczu.

Iga Świątek myślami już jest w ćwierćfinale Roland Garros, gdzie zmierzy się z Amerykanką Jessicą Pagulą (11. WTA). W ostatnich dniach dużo się jednak mówiło o meczu z Chinką, a szczególnie o pierwszym przegranym przez Polkę secie. Świątek dwa razy prowadziła z przełamaniem w pierwszym secie, a przeciwniczka dwa razy ją dogoniła. Polka ze złości uderzała ręką w kolano, pojawiły się gesty irytacji z jej strony. Z trybun usłyszała w odpowiedzi "Iga, spokojnie". Spokojnie jednak nie było - analizuje przebieg spotkania Dominik Senkowski, dziennikarz Sport.pl.

Zobacz wideo Iga Świątek podekscytowana występem w Polsce. "Chcę czerpać energię z trybun"

Iga Świątek zdradza, co jej pomogło w meczu z Zheng. "Śpiewałam sobie"

Dużo spokojniej było już w drugim secie, w którym Iga Świątek całkowicie przejęła inicjatywę. Polka zdominowała rywalkę i w pół godziny wygrała z nią 6:0. Co tak naprawdę pomogło 20-latce z Raszyna odzyskać właściwy rytm? - Śpiewałam sobie w myślach - powiedziała Świątek cytowana przez Interię Sport.

- Zdałam sobie sprawę, że w pierwszym secie, kiedy skupiałam się na sprawach technicznych, to tak naprawdę nie działało. Dlatego, kiedy mi nie wychodziło, to stawałam się coraz bardziej spięta i nie potrafiłam znaleźć najlepszej pozycji do oddania uderzenia. Wtedy sobie śpiewałam. To była Dua Lipa, taka grzeszna przyjemność - dodała chwilę później. 

Jak widać, każdy sportowiec ma swój sposób na zachowanie odpowiedniego balansu. Warto jednak podkreślić, że to nie jest pierwszy raz, gdy Igę uspokaja śpiewanie. Stosuje tę taktykę od 13. roku życia, o czym powiedziała już dwa lata temu po wygranym 2:1 (6:7, 6:3, 6:4) z Sachią Vickey meczu w US Open. - Jak sobie poradziłam z presją?  Może to nie zabrzmi profesjonalnie, ale żeby złapać trochę luzu... nuciłam sobie piosenki. Nie powiem jakie, bo każdy będzie chciał je nucić. To mój autorski pomysł, który działał, kiedy miałam 13 lat i teraz też się sprawdził - powiedziała wtedy Świątek.

Ponownie ta sytuacja miała miejsce podczas zeszłorocznego Australian Open. -  w głowie, żeby mieć zajęcie, skupiać się na małych rzeczach. Mówię to w zasadzie przy każdym wywiadzie. Czasem jest to łatwiejsze, czasem nie. Dzisiaj to było "It Takes Two", Marvina Gaye'a, czyli niezbyt rockowa piosenka - powiedziała tenisistka WTA Insider. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.