Świątek nie wiedziała o problemach Chinki. "Niewiele dziewczyn odważyłoby się mówić"

Iga Świątek pokonała Zheng Qinwen 6:7, 6:0, 6:2 w czwartej rundzie Roland Garros. Po meczu odniosła się do problemów kobiecych, o jakich mówiła Chinka. - O, znam to uczucie - uśmiechnęła się Polka. - Cieszę się, że jest taka szczera, bo niewiele dziewczyn odważyłoby się powiedzieć o tym - dodała Świątek.

Wiedziałam, że w pierwszym secie miałam przewagę i mogę to powtórzyć w kolejnych partach. Nie byłam zadowolona, że set mi uciekł, że nie wygrałam go 6:3. Postaram się wyciągnąć pozytywy z tego seta. Dawno nie miałam takiej sytuacji. To zimny prysznic. Po tym meczu będę miała pewność, że mogę wrócić w czasie spotkania, wyjść ze stanu 0:1 - powiedziała po meczu czwartej rundy Iga Świątek

Zobacz wideo Iga Świątek podekscytowana występem w Polsce. "Chcę czerpać energię z trybun"

Świątek o roli faworytki

W pierwszej partii Polka dwa razy przełamała rywalkę, ale za każdym razem Zheng Qinwen wracała do gry. Obroniła też pięć piłek setowych i wygrała 7:6. Spotkanie padło łupem Świątek dopiero po ponad dwóch godzinach gry. 

Liderka rankingu przyznała, że w skali 1-10 jest zmęczona na 7. Opowiadała też, jaką trudność sprawia jej rola faworytki. - Zawsze rola faworytki sprawia, że czuć więcej presji. Wielki Szlem to imprezy, gdy jest więcej czasu na myślenie między meczami i przez to trudniej być faworytką. W innych turniejach gra się z dnia na dzień, nie ma czasu na myślenie. Dalej uczę się jak z tym żyć. Przyznam, że czasami ciąży mi nie tyle pozycja rankingowa, a seria zwycięstw, o której wszyscy mówią - tłumaczyła Świątek.

Ból Chinki

Po meczu Zheng przyznała, że miała problemy w czasie spotkania wynikające z bólu brzucha. - Zawsze bardzo boli mnie brzuch pierwszego dnia okresu - wyznała 19-latka z Chin. - O, znam to uczucie (śmiech). Ważne, by nauczyć się radzić sobie w takich sytuacjach, zapobiegać. Ona ma jeszcze czas, by znaleźć jakiś sposób na to. Ja na szczęście znalazłam. W tym sezonie czuję, że jest z tym o wiele lepiej. Sama też w zeszłym roku mówiłam o PMS-ie. Nie jest to łatwe, ale taka to cecha kobiecego tenisa. Cieszę się, że Zheng jest taka szczera, bo niewiele dziewczyn odważyłoby się powiedzieć o tym - zakończyła Świątek. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.