Poniedziałkowe spotkanie od początku nie układało się po myśli Huberta Hurkacza. Już w pierwszym swoim gemie serwisowym Polak został przełamany. W pierwszym secie stracił serwis jeszcze dwa razy, przegrywając go 2:6.
13. w rankingu ATP Hurkacz popełniał sporo błędów. Po jednym dobrym zagraniu następowały dwa złe. Podejmował wiele błędnych decyzji odnośnie kierunków ataku, wypraw do siatki. Ósmy na świecie Casper Ruud dobrze odgadywał zamiary Polaka. Norweg grał solidnie i przede wszystkim popełniał mniej błędów.
Początkowo Hurkacz wydawał się uśpiony, grał tak, jakby był w letargu. W drugim secie z równowagi wyprowadził go jednak sędzia. Zdaniem arbitra Polak przygotowywał się do serwisu dłużej niż dozwolone 25 sekund. Hurkacz otrzymał za to ostrzeżenie, ale się z nim nie zgodził. Podszedł do sędziego, długo z nim dyskutował. Tłumaczył, że późno dostał piłki od dzieci i dlatego nie wyrobił się w czasie.
Arbiter z Francji był jednak nieubłagany. Nie zmienił decyzji. Tenisiści wrócili do gry, a - niestety dla Hurkacza - całe zamieszanie miało miejsce przy szansie na przełamanie dla Ruuda. Poddenerwowany Polak rozkładał ręce, a publiczność najpierw głośno buczała na całą sytuację, a potem nagrodziła Hurkacza brawami. Ale tenisista z Wrocławia przegrał kolejną piłkę, Norweg wyszedł na prowadzenie 3:0.
W przerwie między gemami do naszego zawodnika podszedł główny sędzia turnieju. Raz jeszcze dyskutowali o ostrzeżeniu dla Hurkacza. Prowadzący to spotkanie sędzia słynie z bardzo rygorystycznego podchodzenia do kontroli limitu czasu przy serwisie.
W kolejnych minutach Polak próbował poderwać się do walki i wyrzucić z głowy dyskusję z arbitrem. Nadal jednak popełniał liczne błędy. Co rusz widać było na jego twarzy skrzywienie albo gesty irytacji. Zaciśniętą dłoń Polaka obserwowaliśmy rzadko i tylko po dobrych serwisach. Po jednej ze świetnych wymian piłka po zagraniu Hurkacza zahaczyła o siatkę i wypadła na aut, a reprezentant Polski aż złapał się za głowę.
Drugiego seta Hurkacz przegrał 3:6. Pod koniec partii dwa razy tak się zagotował, że wykonał ruch, jakby chciał rzucić rakietą o ziemię. Następnie przeklął po angielsku. Zachowywał się jak nie on, bo przecież polski tenisista słynie ze spokoju na korcie. Wielokrotnie szukał też kontaktu wzrokowego z trenerem Craigiem Boyntonem, ale Amerykanin nie był w stanie mu pomóc.
Odrodzenie nastąpiło w trzecim secie. Polak zaczął grać dokładniej, podejmował lepsze decyzje. Momentalnie wróciło do niego życie. Poruszał się szybciej na korcie, szybciej schodził na przerwę i wracał do gry. Uwierzył, że jest w stanie dziś pokonać solidnego Ruuda. Efekt? 6:3 dla Polaka.
Przed czwartym setem Hurkacz zszedł na chwilę do szatni. Chwilę później przełamał rywala, ale szybko stracił przewagę. Wróciły błędy, gorsze decyzje, Polak znów był bliski rzucenia rakietą. Znów stracił serwis i zrobiło się 5:2 dla Norwega. Ostatecznie Ruud wygrał w czterech setach. Szkoda, bo nie był dużo lepszy od naszego zawodnika, który jednak wyraźnie nie miał dobrego dnia.