Iga Świątek: W tenisie to zwykle kwestia połączenia tych dwóch spraw. Faktycznie zrobiłam kilka błędów, które nie pojawiały się w innych meczach. Było to jednak też spowodowane tym, że Danka wywierała na mnie sporą presję. Grała szybką piłką. Gdy więc tylko pojawiały się okazje dla mnie, chciałam za wszelką cenę skończyć akcję. Skupiałam się za bardzo na winnerach i stąd błędy zamiast po prostu grać solidnie. To był taki moment w drugim secie, gdy nie do końca dobrze ustawiałam się do piłek i wynik przez to wyrównał się. Najważniejsze jest dla mnie to, że szybko poradziłam sobie z tym i wróciłam do lepszej gry.
Wciąż pamiętałam, że gramy teraz jakby bez przełamań i karta jest czysta. Mimo że ostatnie gemy przegrałam, starałam się zacząć od nowa. Na spokojnie do tego podeszłam. Odcięłam to, co wydarzyło się w ostatnich minutach i pomyślałam, że po prostu jest 4:5.
Czuję się pewnie, ale w moim przypadku chyba jeszcze nie jest możliwe, by czuć się zbyt pewnie (śmiech). Wciąż wiem, że muszę być czujna. W tenisie każdy detal jest ważny, zwłaszcza w Wielkim Szlemie. Staram się wykonywać swoją robotę cały czas tak samo. Nie myślę, ile wygrałam, jak dużą mam przewagę. Do każdej rywalki podchodzę jak do takiej, z którą mogę przegrać. To mi pomaga zachować koncentrację.
Przyznam, że na początku pomyślałam o tym stereotypowo i byłam trochę zdziwiona, że to dotyczy zawodniczki, która przeżyła już praktycznie wszystko na korcie, jest tak doświadczona. Pomyślałam wtedy z takiej mało empatycznej perspektywy. Gdy zdziwienie opadło, zdałam sobie sprawę, że Simona jest takim samym człowiekiem, jak każdy inny tenisista, jak każdy inny człowiek. Nasza praca jest dosyć stresująca. Sporo osób na nas patrzy. Mam nadzieję, że Simona będzie miała obok siebie osoby, której jej teraz pomogą. Takie sytuacje zdarzają się w tenisie, w sporcie. Zdaje sobie sprawę z takich obciążeń. Staram się zapobiegać im, budować poczucie bezpieczeństwa od zespołu, z pracy z psycholog Darią Abramowicz. Historia Simony daje także mi do myślenia.
To trudne pytanie. Wielkie Szlemy rządzą się swoimi prawami. To można zauważyć. Widziałam, że w niektórych zawodniczkach jest więcej napięcia, choć nie siedzę w ich głowach i nie wiem, co do końca się dzieje. Turnieje wielkoszlemowe słyną z niespodzianek, zwłaszcza na mączce. Nie do końca już to zaskakuje, prawda?