W poniedziałek Iga Świątek rozpocznie rywalizację w wielkoszlemowym turnieju Rolanda Garrosa. Polka zagra z kwalifikantką, Ukrainką Lesią Curenko (119. WTA). Iga jest murowaną faworytką nie tylko do wygrania tego meczu, ale całego turnieju. Przystąpi do niego jako liderka rankingu WTA i zwyciężczyni pięciu ostatnich turniejów, w jakich brała udział. To nowa sytuacja dla 20-letniej tenisistki, która w BBC podsumowała ostatnie miesiące. - Od czasu mojego ostatniego wpisu po Australian Open, po półfinałowej porażce w Melbourne, świat zmienił się dla mnie dramatycznie. To było szalonych kilka miesięcy – napisała Świątek, która jest felietonistką brytyjskiego serwisu.
Świątek jest nie do zatrzymania. Po porażce w półfinale w Australian Open wygrała turnieje w Dosze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie i Rzymie. Brakuje jej do kompletu tylko zwycięstwa w Madrycie, ale tam nie zagrała przez kontuzję ręki. Teraz nadszedł czas na turniej, który jest najważniejszy dla Świątek. - Czuję, że wygranie wszystkich tych turniejów przekracza cele, które wyznaczyłam sobie na początku roku. Roland Garros – jak wszystkie turnieje Wielkiego Szlema – to zupełnie inny klimat. Oczywiście moja pozycja się zmieniła i jestem postrzegana jako osoba do pokonania. Każdy chce spróbować pokonać światowy numer jeden – pisze Świątek, która notuje właśnie passę 28 zwycięstw z rzędu. Ostatni raz przegrała w Dubaju w Jeleną Ostapenko 16 lutego.
- Kiedy byłam młodsza, nigdy nie sądziłam, że będę mogła mieć taką passę zwycięstw. Jestem dumna z siebie i mojego zespołu. Nie martwię się, że dobiegnie końca - oczywiście w pewnym momencie musi się to skończyć. Muszę się do tego przygotować, żeby nie być zaskoczona albo nadmiernie rozczarowana – dodała Polka.
Świątek przyznała, że jej życie zmieniło się, odkąd została pierwszą rakietą świata. Okazuje się, że jeśli chce spotkać się ze znajomymi, to nie ma mowy o wyjściu do restauracji, bo natychmiast jest rozpoznawana. - Zmiany były duże, odkąd zostałam numerem jeden na świecie. Największym był wzrost zainteresowania poza kortem. Spędzam więcej czasu rozmawiając z dziennikarzami i udzielając wywiadów – co bardzo lubię robić – ale jest to coś, czego muszę się nauczyć, jak sobie z tym radzić. Zawsze wiedziałam, że to będzie część pracy. Chciałam się do tego przygotować i być na to gotowym. Najważniejszą rzeczą jest zapewnienie sobie wystarczająco dużo czasu na odpoczynek i przygotowanie psychiczne do turniejów. Jeśli chodzi o uwagę fanów, byłam naprawdę zaskoczona, że podchodzi do mnie więcej z nich, odkąd zostałem numerem jeden na świecie, niż jak wygrałam Rolanda Garrosa. W Polsce cały czas jestem rozpoznawana i trudno znaleźć miejsce, w którym by tak nie było. Więc kiedy spotykam się z przyjaciółmi, zwykle robię to w moim domu lub ich domu, co jest dla mnie ok. Ale kiedy jestem w innych krajach, czuję, że mogę być bardziej incognito. Kiedy jestem za granicą i idę na spacer lub na plażę, są ludzie, którzy przychodzą i gratulują mi, ale to wszystko jest naprawdę miłe i eleganckie - pisze Świątek.
Nie jest tajemnicą, że przełomowym momentem w karierze Igi był właśnie turniej Rolanda Garrosa w 2020 roku. Wówczas Świątek sensacyjnie wygrała, sięgając tym samym po swój pierwszy i jak do tej pory jedyny wielkoszlemowy tytuł. - Ten turniej był przełomem, jeśli chodzi o odpuszczanie spraw mentalnych, nieprzejmowanie się i niezastanawianie się, czy wygram, czy przegram. Dlatego mi się udało. W zeszłym roku musiałam udowodnić sobie i światu, że mogę powtórzyć dobry wynik i byłam całkiem zadowolona z awansu do ćwierćfinału. Po raz pierwszy grałam jako obrończyni tytułu i ktoś, kto miał coś do udowodnienia. Tak więc ćwierćfinał był dobry, ale cały turniej był dość stresujący – podkreśliła Świątek.
Na koniec 20-latka zdradziła też, jak świętowała swoje ostatnie zwycięstwo w Rzymie. Okazuje się, że podobnie, jak w zeszłym roku, kiedy też wygrała w stolicy Włoch. - Po zdobyciu tytułu w Rzymie odprężyłam się, jadąc na tiramisu. To mój ulubiony smakołyk. Mamy jedną restaurację blisko Watykanu, do której wracamy co roku, a kelner - który zawsze nas rozpoznaje - przynosił mi kwiaty. To był piękny gest. Świętowanie z moim zespołem – i jedzenie tiramisu – to rodzaj świętowania, który lubię. Nie idę imprezować. To była idealna uczta i oczywiście zjadłam wszystko. Mam nadzieję, że te kalorie nie wpłyną na moją formę w Rolandzie Garrosie! – zakończyła Świątek.
Mecz Igi Świątek z Lesią Curenko zaplanowano na godzinę 12. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.