Magda Linette: Myślę, że sam początek meczu z Ons jest zawsze bardzo trudny. Ona ciągle zmienia rytm a przez to człowiek nie gra swojego najlepszego tenisa. Trzeba to zaakceptować i znaleźć rozwiązanie. W trakcie drugiego seta zaczęłam narzucać inicjatywę, nie pozwalałam jej tak zmieniać długości ani rotacji piłek. Cieszę się też, że mentalnie wytrzymałam to spotkanie.
Tak naprawdę nie było takiego jednego momentu, gdy wszystko się odmieniło w tym spotkaniu. Byłyśmy cały czas bardzo blisko siebie, taki był mój cel ustalony jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Miałam czekać na swoją szansę, być cierpliwa, grać agresywnie, narzucać swój rytm. Cieszę się, że w tie-breaku drugiego seta udało mi się wykorzystać tę szansę.
Gdyby przyszły myśli, że nie dowiozę tego zwycięstwa, to nie wygrałabym tego seta. Żaden sportowiec na wyższym poziomie nie może dopuszczać do siebie takich myśli. Wydaje mi się, że ten forhend na 30:15, który wyrzuciłam, nie zagrałam z wystarczającym przekonaniem. Pojawiło się lekkie zawahanie. Pozwoliłam Ons trochę wrócić do życia. Ona już opadała, a tamten punkt był bardzo ważny. Chwilę później Ons wróciła na bardzo wysoki poziom i mecz toczył się punkt za punkt. Wiedziałam, że teraz to będę miała bardzo ciężką przeprawę, ale byłam na to przygotowana.
Nie zwracałam na to uwagi, ponieważ takie zachowania wcale nie muszą oznaczać, że Ons zacznie grać gorzej. Ona wtedy przyspiesza, gra czasami lepiej, jest bardziej zaangażowana. Angażuje także mocniej swój team oraz publiczność, żeby jej kibicowali. Starałam się wyłączyć od tego wszystkiego.
Starałam się nie zwracać na to uwagi, bo nie mam na to wpływu. Po co się denerwować?
Spotkania z dziewczynami ze ścisłej czołówki nie są wygodne. Nie pozwalają ci grać tak dobrze, jakby się chciało. Myślę, że moje dwa pierwsze mecze w Strasbourgu (z Warwarą Graczewa i Heather Watson - przyp.red.) były lepsze pod względem jakości gry, serwisu. Rywalki z topu tak mają, że wrzucają cię w wir i trzeba się odnaleźć na korcie, grać w taki sposób, który nie jest wygodny. Cieszę że moja gra w wersji B, nienajlepszy tenis, ale bardzo solidny i agresywny pozwoliły na zwycięstwo.
Pierwsza moja reakcja była negatywna. W tym roku przed Roland Garros Ons wygrała prawie wszystko, co można było wygrać na ziemi (Tunezyjka ma w tym sezonie najwięcej zwycięstw na mączce - przyp.red.). Zrobiłam tak z Markiem (Mark Gellard - trener Magdy Linette - przyp. red.), że przez godzinę wyładowywałam złość za to losowanie. Później czułam się już zupełnie lekka. Przyszła myśl, że jestem gotowa, wyrzuciłam całą złość i teraz nastawiam się na to, jak ten mecz wygrać.
Naciągnęłam przywodziciela w trzecim gemie. Przed turniejem nie miałam takiego problemu. Póki co nie wydaje mi się, żeby to było coś bardzo poważnego. Chciałam też temu zapobiec, stąd prośba o przerwę. Mam nadzieję, że zdołam się zregenerować przed kolejnym spotkaniem.