To była bardzo trudna przeprawa dla Igi Świątek. Polka ostatecznie pokonała Wiktorię Azarenkę 6:4, 6:1 i wywalczyła awans do ćwierćfinału, ale w pierwszym secie miała spore problemy. Białorusinka rozpoczęła mecz od trzech wygranych gemów z rzędu i wszystko wskazywało na to, że może powalczyć o zwycięstwo. Jednak liderka światowego rankingu bardzo szybko pozbawiła ją złudzeń.
- Ostatnio takiego seta grałam z Belindą Bencić na US Open. Takie partie nie zdarzają się często, a jeśli już, to zwykle na mączce. Cieszę się, że potrafiłam wrócić po takim początku i mogę odetchnąć - powiedziała Iga Świątek tuż po mecz przed kamerami Canal + Sport.
Polka przyznała jednak, że zdaje sobie sprawę z tego, co nie funkcjonowało tak, jak powinno. - Czułam, że gdy mam przewagę, nie potrafię domknąć punktu. Nie wiedziałam, czy grać bezpieczniej bliżej środka, czy pozostać agresywną i dalej ryzykować. Początek kosztował mnie dużo energii i cieszę się, że się ogarnęłam. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia - dodała.
Na początku drugiej partii Świątek znów miała problemy. Rozpoczęła od przegranego podania, ale tym razem odpowiedziała znacznie szybciej i wygrała 6:1. W ćwierćfinale turnieju w Rzymie Polka zmierzy się już w piątek ze zwyciężczynią US Open 2019 Bianką Andreescu (90. WTA), która pokonała w trzeciej rundzie Chorwatkę Petrę Martić 6:4, 6:4.
- Nigdy razem nie trenowałyśmy, ale raz zmierzyłyśmy się w juniorach. To był dla mnie ważny mecz, bo wygrałyśmy wtedy z Kanadą w Fed Cup, a ja poczułam, że mam moc. Od tamtej pory obie zrobiłyśmy duży postęp i cieszę się, że Bianca wróciła do touru. To na pewno będzie wymagający mecz - zapowiedziała Iga Świątek.